15 stycznia premierę będzie miał książkowy wywiad rzeka z pułkownikiem Aleksandrem Makowskim. Rozmowę z nim przeprowadziłem wspólnie z Pawłem Reszką. Skąd pomysł na książkę zatytułowaną „Zawód: szpieg”? Zanim się poznaliśmy z Makowskim, wyprzedzały go dobra i zła sława. – Aleks? – mówił nam kiedyś jego znajomy. – W szkole wywiadu był najzdolniejszy na roku. Zresztą potem skończył prawo na Harvardzie, to się nie zdarza zbyt często. – Makowski był wyjątkowo niebezpieczny – opowiadał nam Bogdan Borusewicz, jeden z legendarnych przywódców „Solidarności”. W latach 80. Aleks tropił zachodnie kanały przerzutu sprzętu i pieniędzy dla opozycji. Na przełomie lat 80. i 90. właśnie to zadecydowało, że musiał się pożegnać ze służbą. Był jednym z dwóch negatywnie zweryfikowanych oficerów. Jednak wywiad nigdy z niego nie zrezygnował. Mimo że oficjalnie wyklęty, ciągle brał udział w tajnych misjach polskich służb.
W książce Makowski opowiada o szpiegowskiej robocie w USA i tropieniu pieniędzy „Solidarności”. Wreszcie o dzikim biznesie lat 90., handlu bronią, wyjazdach do Afganistanu po szmaragdy i szpiegowskie informacje. Makowski w latach 70. był absolwentem pierwszego rocznika szkoły wywiadu w Kiejkutach. We „Wprost” przedstawiamy fragment książki „Zawód: szpieg” poświęcony właśnie szkoleniu w tajnej szkole na Mazurach.
Michał Majewski, Paweł Reszka: Uczyli was w Kiejkutach obchodzenia się z kobietami? Podrywania, kokietowania?
Aleksander Makowski: Nie. Oczywiście sprawy damsko-męskie przewijały przy kolejnych omawianych przypadkach. Głównie jak wykorzystywać kobiety w pracy wywiadowczej. Jak się obchodzić z kobietą agentem. Czy wolno się spoufalać. Kiedy, w jakim momencie.
Opowiedz o tym. To ciekawe.
W tamtym czasach w zasadzie wszyscy oficerowie byli mężczyznami. Rzadko bywało tak, że kobieta prowadziła kobietę. Zdarzało się, że agentka zakochiwała się w oficerze. Oczywiście są sposoby, jak to rozwiązywać, zniechęcać. Nie można uczucia ot tak olać, zlekceważyć, bo od miłości do nienawiści jest jeden krok. To są delikatne sprawy i o tym w szkole oczywiście się dyskutowało.
Ale zbytnie spoufalanie się z kobietami było dopuszczalne?
Najlepiej jeśli nie ma tego typu bliskości między agentką a oficerem. Ale bywa i tak, że romans jest najlepszą formą pozyskania agenta. Tyle że potem nie możesz powiedzieć: „Mieliśmy romans, bo kazano mi cię zwerbować, ale teraz kończymy z tym i pracujemy jak oficer z agentką”. Tak się nie da. Trzeba zachować umiar, zdrowy rozsądek. Wszystko musi być zrobione z taktem, subtelnie, bo to są wyjątkowo trudne i niebezpieczne sytuacje. Odrzucona kobieta potrafi bardzo zaszkodzić.
Werbowanie na uczucie jest OK? W sensie, że agent jest wtedy pewny?
Agent nigdy nie jest pewny.
Ale rozumiesz, o co pytamy?
Tak. Myślę, że tego typu werbunek należy traktować jako ostateczność. Najlepiej, jeżeli w relacji agent – oficer jest czysty biznes czy jakaś ideologia. Jeżeli jest uczucie, to wiadomo, że są też emocje. Emocje są zmienne, jednej i drugiej stronie trudno nad nimi zapanować. Wybuch uczucia może przesądzić o bardzo szybkim werbunku, ale potem może się stać polem minowym. Oczywiście najgorzej, jeśli oficer też się zakocha, bo w takim przypadku przestaje myśleć racjonalnie.
I co wtedy?
Trzeba go wymienić.
Jeszcze jedna rzecz, żeby zamknąć wątek płciowy. Czy historie homoseksualne grały rolę? Wiadomo, że wywiad NRD wykorzystywał takie sytuacje.
Niekiedy homoseksualiści zajmują ważne, ciekawe z punktu widzenia wywiadu stanowiska. Ale nie znam sytuacji, by…
…oficer się poświęcił?
Tak, poza tym w czasach, gdy pracowałem, to były relacje kompromitujące, w niektórych krajach nielegalne. I tutaj łatwo było na agenta i na siebie ściągnąć duże nieszczęście. Tak że z samej zasady takich sytuacji się unikało. Oczywiście co innego, jeżeli masz do czynienia z agentem homoseksualistą i mu się podobasz. Na tej bazie można ciągnąć relację, ale w sensie relacji międzyludzkiej, bez żadnych innych spraw. Nie każdy homoseksualista dąży od razu do zbliżenia, często chce po prostu utrzymywać kontakt z człowiekiem, który w jakiś sposób mu odpowiada.
Trudna robota.
Delikatne sprawy, ale celem nadrzędnym jest pozyskanie informacji i źródeł, w granicach rozsądku oczywiście.
A kwestia wykorzystywania prostytutek?
Wiadomo było, że w wywiadzie do różnych działań wykorzystuje się prostytutki. Podstawianie dziewczyn może być skuteczną metodą. Są faceci, którzy wariują na widok ładnej kobiety.
Mieliście prostytutki, po które mogliście sięgać, jeśli chcieliście, by odegrały jakąś rolę w operacjach wywiadu?
W Biurze B, które zajmowało się obserwacją, była sekcja prowadząca wszystkie prostytutki w hotelach orbisowskich. Każda z nich była „na kontakcie”. Jeżeli jakaś dziewczyna chciała funkcjonować w hotelu orbisowskim, musiała współpracować. Jeżeli nie współpracowała, to nikt jej do hotelu nie wpuścił. Inne hotele, te nieorbisowskie, obstawiała milicja. Tak że tam nie było dziewczyn „niezrzeszonych”. Przy czym te, które pracowały w hotelach orbisowskich, to był absolutny top. W zależności od potrzeb szło się do tej sekcji w Biurze B.
Sekcja rozrywkowa…
Tam pracowały same kobiety, mężczyźni tych prostytutek nie prowadzili. I były negocjacje. Znając preferencje i upodobania naszego celu, mówiliśmy, kogo potrzebujemy, dowiadywaliśmy się, jakie dziewczyny są „na kontakcie”.Więcej można przeczytać w najnowszym numerze( 51-52 /2013) tygodnika "Wprost" oraz książ ce Mic ha ła Majewskiego i Pawła Reszki .
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania