- Kościół nie ma więzień i nie nakłada kar pieniężnych czy innych represji w stosunku do osób, które zachowują się niemoralnie - mówi w rozmowie z Wprost.pl bp Tadeusz Pieronek, komentując sprawę klubu go-go przy Krakowskim Przedmieściu.
Warszawscy duchowni i kombatanci oburzają się na nowego sąsiada kościoła św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu, erotyczny klub ze striptizem. - Chrześcijanin nie może siedzieć cicho, gdy jest krzywdzony człowiek. Tam, gdzie dokonuje się zło, króluje brzydota, perwersja, tam musimy nieść światło - mówił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie.
Zdaniem biskupa Tadeusza Pieronka, lokalizacja klubu go-go nie jest sprawą Kościoła. - Każdy wie, kto ma się tym zająć i co ma zrobić. To nie jest sprawa kościoła. Kościół ma jasne stanowisko moralne i to wystarczy - mówi w rozmowie z Wprost.pl bp Pieronek.
Właściciel sieci klubów go-go "Cocomo" Jan Szybawski w oświadczeniu wyraził zdziwienie gwałtowną reakcją duchownych i warszawskich kombatantów na jego legalną działalność. Jak twierdzi, władze powinny zająć się jego konkurencją, która nie płaci podatków, a nie przedsiębiorcą wpłacającym rocznie do budżetu państwa osiem milionów złotych.
- To jest gruby zarobek dla właściciela i dla państwa, ale jest jeszcze inny punkt widzenia na działalność publiczną - mówi bp Pieronek. Dodaje jednak, że nie zamierza nikomu radzić, co ma robić. - W tym przypadku stanowisko moralne Kościoła wskazuje na daną normę postępowanie, a jeżeli ktoś ma pokiereszowane sumienie, to jest tylko jego odpowiedzialność. Kościół nie ma więzień i nie nakłada kar pieniężnych czy innych represji w stosunku do osób, które zachowują się niemoralnie - podkreśla bp Pieronek.
Zdaniem biskupa Tadeusza Pieronka, lokalizacja klubu go-go nie jest sprawą Kościoła. - Każdy wie, kto ma się tym zająć i co ma zrobić. To nie jest sprawa kościoła. Kościół ma jasne stanowisko moralne i to wystarczy - mówi w rozmowie z Wprost.pl bp Pieronek.
Właściciel sieci klubów go-go "Cocomo" Jan Szybawski w oświadczeniu wyraził zdziwienie gwałtowną reakcją duchownych i warszawskich kombatantów na jego legalną działalność. Jak twierdzi, władze powinny zająć się jego konkurencją, która nie płaci podatków, a nie przedsiębiorcą wpłacającym rocznie do budżetu państwa osiem milionów złotych.
- To jest gruby zarobek dla właściciela i dla państwa, ale jest jeszcze inny punkt widzenia na działalność publiczną - mówi bp Pieronek. Dodaje jednak, że nie zamierza nikomu radzić, co ma robić. - W tym przypadku stanowisko moralne Kościoła wskazuje na daną normę postępowanie, a jeżeli ktoś ma pokiereszowane sumienie, to jest tylko jego odpowiedzialność. Kościół nie ma więzień i nie nakłada kar pieniężnych czy innych represji w stosunku do osób, które zachowują się niemoralnie - podkreśla bp Pieronek.