Czeka nas powtórka wielkiego kryzysu?

Czeka nas powtórka wielkiego kryzysu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Eksperci określają lata 1929-33 mianem największego kryzysu gospodarczego na świecie. Załamanie gospodarki, które dotknęło prawie cały glob, oprócz ZSRR, ujawniło się po wydarzeniach tzw. czarnego czwartku w Stanach Zjednoczonych. Czy aktualne wydarzenia na rynkach finansowych mogą doprowadzić do powtórki tej gigantycznej depresji finansowej?
Dla prof. Ireneusza Jabłońskiego, członka zarządu i eksperta Centrum im. Adama Smitha, pierwsza refleksja jest taka, że właśnie w tym roku jeden z noblistów z ekonomi dowiódł, że zdarzenia historyczne nie mają wpływu na bieżące notowania i znaczne skoki. -Pewne analogie co do sytuacji, która powoduje, że taki a nie inny jest wykres notowań, mogą istnieć i mają pewne uzasadnienie. Prawdą jest, że dzisiejsze rynki finansowe są mocno przewartościowane. Ta bańka nadwartości spekulacyjnych, w stosunku do rzeczywistej wartości przedsiębiorstw, jest duża. Warunki do tego, aby nastąpiła daleko idąca przecena, sprowadzająca tę nadmuchaną wartość do rzeczywistej, obiektywnie występują. Natomiast to, że występują nie jest jednoznaczne z tym, że się zmaterializują. Do tego potrzeba impulsu ze świata polityki lub z szeroko rozumianego otoczenia makroekonomicznego. Jeżeli taki impuls, którego nie jesteśmy w stanie zdefiniować, zadziała to możemy mieć do czynienia z efektem domina. Więc trzeba bacznie obserwować, czy to już jest ten moment, czy może to kolejne, chwilowe zachwianie wynikające z sytuacji bieżącej. Należy też pamiętać, że potencjał do załamania rynków finansowych obiektywnie występuje – powiedział prof. Jabłoński.
Prof. Jabłoński zapytany, czy publikowanie wykresów i analiz rynkowych może spowodować samospełniającą się przepowiednię, podkreślił, że takie myślenie jest niewłaściwe: „Twierdzenie, że pokazywanie rzeczywistości, łącznie z jej negatywnymi aspektami, prowadzi do samospełniającej się przepowiedni byłoby intelektualnym nadużyciem. Bo to jest rzeczywistość i nie ma nic wspólnego z przepowiednią. Gdyby przyjąć tę pseudologikę za prawdziwą, to trzeba by było zgodzić się na fałszowanie rzeczywistości po to, żeby nie doprowadzać do zdarzeń lawinowych”.

Ekspert z Centrum im. Adama Smitha zauważył jednak, że możliwy jest efekt domina. Bierze się to z faktu, że dzisiaj na rynkach finansowych decydują emocje, a nie racjonalna wycena wartości rzeczywistej.- Sam rynek i jego uczestnicy są rozemocjonowani. Również świat polityki, szczególnie w naszym kręgu kulturowym, jest niestabilny, ze względu na moment przewartościowania modelu gospodarczego, a tak naprawdę modelu finansowego. To nie jest jakaś tam przepowiednia, tylko konsekwencja dzisiejszych determinant, wynikających z niekontrolowanych emocji rynku i świata polityki – dodał prof. Jabłoński.

Komentując, czy możliwa jest analogia kryzysu z lat 1929-33, profesor zauważył, że indeks giełdowy, w tym Giełda Papierów Wartościowych, nie odzwierciedla sytuacji gospodarczej, tylko wycenę mającą ogromny komponent wartości spekulacyjnej oraz emocje graczy na rynkach finansowych. - Z faktu, czy ten wykres rośnie czy maleje, nie wynika zmiana potencjału wytwórczego General Motors, IBM, czy kogokolwiek innego. Jedną z przyczyn takiego rozchwiania jest fakt rozminięcia się wartości mierzonej rzeczywistym potencjałem wytwórczym i wyceny spółki, której decydującym czynnikiem jest komponent spekulacyjny, a w związku z tym mamy ogromną wrażliwość na zmianę otoczenia. Bardziej koncentrował bym się na analogii sytuacji w otoczeniu makroekonomicznym i politycznym oraz towarzyszącym temu zachowaniom graczy rynków finansowych, niż na samym przebiegu krzywej opisującej wartości notowań, bo ona jest wynikiem, a nie przyczyną – podsumował prof. Ireneusz Jabłoński.