- W procesie negocjacji przed przystąpieniem Polski do NATO pojawiały się najrozmaitsze problemy. M.in. afera z premierem Józefem Oleksym, którego oskarżono o to, że był współpracownikiem wywiadu sowieckiego. Z tym trzeba było się uporać, żeby jednak Polska dalej przedstawiała się jako kraj o solidnych podstawach i wiarygodny sojusznik - mówił w rozmowie z "Wprost" były szef MON Janusz Onyszkiewicz.
Joanna Apelska, "Wprost": Jak przebiegały negocjacje w sprawie wejścia Polski do NATO?
Janusz Onyszkiewicz (W latach 1992-1993 oraz 1997-2000 minister obrony narodowej): To był bardzo długi proces. W roku 1989-90 przyszłość NATO była przedmiotem debaty na Zachodzie. Wydawało się, że gdy kończy się pojałtański porządek, NATO powinno zmienić swój charakter z instytucji zbiorowej obrony na instytucję zbiorowego bezpieczeństwa. Dopiero później pojawiła się myśl, że sytuacja wcale nie jest taka stabilna.
W Polsce też nie mogliśmy podjąć sprawy członkostwa w NATO z kilku względów. W owym czasie, w ogóle nie było możliwości podjęcia tej dyskusji z partnerami zachodnimi. Oni uważali, że to coś całkowicie nierealistycznego. Podnoszenie tej sprawy traktowali jako przejaw braku rozeznania w sytuacji. Traktowali tego typu gesty jako nieodpowiedzialność polityczną.
Kiedy sytuacja uległa zmianie?
Dopiero po roku 1991. W 1992 roku, gdy padł pucz Janajewa w Moskwie i okazało się, że sytuacja w Rosji wcale nie jest stabilna. Mogliśmy wtedy swoją polityką pokazać, że jesteśmy krajem odpowiedzialnym, przewidywalnym – to było niesłychanie ważne. Wtedy też uformował się jednolity front poparcia dla naszego członkostwa w NATO wśród głównych sił politycznych w kraju. Wcześniej tego nie było – Konfederacja Polski Niepodległej, w latach 90-tych niebagatelna siła polityczna, była przeciwna wstąpienia do NATO i rozwijała koncepcję międzymorza. Z kolei lewica orientowała się na Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Radykalna prawica do końca była przeciwna naszemu wejściu do NATO. Później straciła na znaczeniu i stała się folklorem politycznym. Sformułowanie jednolitego frontu sprawiło, że naprawdę można było w sposób odpowiedzialny i poważny podnieść nasze członkostwo na forum międzynarodowym. Najdobitniej się to stało, gdy pani Hanna Suchocka pojawiła się w kwaterze głównej NATO w 1992 roku.
Czy to prawda, że USA ostatecznie zaakceptowały pomysł, by Polska wstąpiła do NATO w 1995 roku po rozmowie prezydenta Billa Clintona z Lechem Wałęsą?
To już wcześniej dojrzewało, z tym tylko że w Stanach Zjednoczonych uważano, że może lepiej by było, gdyby Polska zaczęła od szukania swego zakotwiczenia w Unii Europejskiej. W USA bano się reakcji Rosji. Uważano też, że koszt rozszerzenia NATO będzie bardzo duży. Czasami poddawano też ucha płynącym z Moskwy sugestiom, że Polska w NATO będzie ciężarem politycznym i wojskowym aniżeli pewną wartością dodaną. To się zmieniało stopniowo. Dużą rolę odegrali tu nasi sojusznicy z Europy – m.in. minister obrony narodowej Niemiec Volker Rühe. On od razu dał się namówić do podtrzymywania naszego stanowiska, stał się gorącym zwolennikiem naszego wejścia do NATO. Szef MON Niemiec to już jest waga ciężka w polityce. Stopniowo ten ciężar przesuwał się na naszą stronę, choć pojawiały się najrozmaitsze problemy.
Jakie to były problemy?
To była kwestia cywilnej kontroli nad wojskiem. Problemem była też afera z premierem Józefem Oleksym, którego oskarżono o to, że był współpracownikiem wywiadu sowieckiego. Z tym trzeba było się uporać, żeby jednak Polska dalej przedstawiała się jako kraj o solidnych podstawach i wiarygodny sojusznik.
Czy afera Olina mogła opóźnić wejście Polski do NATO?
Oczywiście, dlatego, że Polska mogłaby się jawić, jako kraj, w którym mechanizmy kontroli demokratycznej źle funkcjonują. Na szczęście cała ta afera została przytłumiona w odbiorze na Zachodzie przez rozgrywający się w Bośni dramat. To nie jest też tak, że podobne zarzuty nie były wysuwane wobec rozmaitych czołowych polityków zachodnich, czy we Francji czy w Niemczech. Dla Zachodu nie było ważne to, czy takie zarzuty były wysuwane, tylko co się będzie działo dalej i w jaki sposób my się do tych zarzutów odniesiemy. Czy zostanie to zamiecione pod dywan, czy doprowadzimy sprawę do kompletnego wyjaśnienia. Ponieważ tak się stało, nasza wiarygodność została przywrócona.
Kiedy nastąpił ten moment, że był pan pewien, że Polska wstąpi do NATO?
Prawdę mówiąc byłem o tym przekonany już w 1992 roku. Po wizycie, w której towarzyszyłem premier Suchockiej była konferencja prasowa w Brukseli. Spytano mnie, kiedy Polska wejdzie do NATO. Odparłem, że za pięć lat. Na to zapytano mnie na czym opieram swoje przekonanie. Odpowiedziałem, że nie mam żadnych racjonalnych podstaw do tego, żeby takie oceny wysuwać, wiem tylko jedno – że w Europie wszystko dzieje się znacznie szybciej, niż się wydaje. I po pięciu latach dostaliśmy zaproszenie do NATO.
Czyli był pan w tej sytuacji trochę wieszczem.
(Śmiech) W 1999 roku, gdy jechaliśmy na szczyt NATO w Waszyngtonie dziennikarze mi to przypomnieli. Byłem ogromnie zadowolony, że udało nam się wyjść z szarej strefy, w której znajdowaliśmy się po upadku komunizmu w Polsce. Uzyskaliśmy silne zakotwiczenie w tak istotnej dla naszego bezpieczeństwa strukturze, jaką jest NATO.
Sejm podjął dziś uchwałę, że członkostwo Polski w NATO jest jednym z gwarantów naszego bezpieczeństwa. W pana ocenie jesteśmy bezpieczni?
Myślę, że tak. NATO jest takim sojuszem, który wypełnia wszystkie wymagania opisywane przez myśliciela filozofii wojny Sun Tzu. Jest to sojusz tak silny, że nikt nie próbuje sprawdzić jego wiarygodności. Myślę, że nikt nie odważy się w sposób znaczący naruszyć suwerenności kraju należącego do NATO.
***
Przystąpienie do NATO było jednym z podstawowych celów polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w latach 90-tych. Ten strategiczny cel udało się zrealizować 12 marca 1999 roku. Z chwilą uzyskania członkostwa przez Polskę, Sojusz stał się jednym z zasadniczych instrumentów służących zapewnieniu bezpieczeństwa i obronności państwa.
Członkostwo Polski w najpotężniejszym sojuszu wojskowym na świecie dało naszemu krajowi nie tylko gwarancje bezpieczeństwa w postaci art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, ale doprowadziło również do wzrostu pozycji i znaczenia Polski na arenie międzynarodowej.
Przystąpienie Polski do NATO spowodowało konieczność dostosowania Sił Zbrojnych RP do standardów NATO. Zmiany po 1999 r. roku wprowadzono we wszystkich obszarach działalności i dziedzinach życia sił zbrojnych. Najwyraźniej są one widoczne w profesjonalizacji kadry, rosnącej liczbie kobiet w wojsku, strukturze organizacyjnej, uzbrojeniu i sprzęcie wojskowym, systemie szkolenia oraz obowiązujących procedurach.
Janusz Onyszkiewicz (W latach 1992-1993 oraz 1997-2000 minister obrony narodowej): To był bardzo długi proces. W roku 1989-90 przyszłość NATO była przedmiotem debaty na Zachodzie. Wydawało się, że gdy kończy się pojałtański porządek, NATO powinno zmienić swój charakter z instytucji zbiorowej obrony na instytucję zbiorowego bezpieczeństwa. Dopiero później pojawiła się myśl, że sytuacja wcale nie jest taka stabilna.
W Polsce też nie mogliśmy podjąć sprawy członkostwa w NATO z kilku względów. W owym czasie, w ogóle nie było możliwości podjęcia tej dyskusji z partnerami zachodnimi. Oni uważali, że to coś całkowicie nierealistycznego. Podnoszenie tej sprawy traktowali jako przejaw braku rozeznania w sytuacji. Traktowali tego typu gesty jako nieodpowiedzialność polityczną.
Kiedy sytuacja uległa zmianie?
Dopiero po roku 1991. W 1992 roku, gdy padł pucz Janajewa w Moskwie i okazało się, że sytuacja w Rosji wcale nie jest stabilna. Mogliśmy wtedy swoją polityką pokazać, że jesteśmy krajem odpowiedzialnym, przewidywalnym – to było niesłychanie ważne. Wtedy też uformował się jednolity front poparcia dla naszego członkostwa w NATO wśród głównych sił politycznych w kraju. Wcześniej tego nie było – Konfederacja Polski Niepodległej, w latach 90-tych niebagatelna siła polityczna, była przeciwna wstąpienia do NATO i rozwijała koncepcję międzymorza. Z kolei lewica orientowała się na Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Radykalna prawica do końca była przeciwna naszemu wejściu do NATO. Później straciła na znaczeniu i stała się folklorem politycznym. Sformułowanie jednolitego frontu sprawiło, że naprawdę można było w sposób odpowiedzialny i poważny podnieść nasze członkostwo na forum międzynarodowym. Najdobitniej się to stało, gdy pani Hanna Suchocka pojawiła się w kwaterze głównej NATO w 1992 roku.
Czy to prawda, że USA ostatecznie zaakceptowały pomysł, by Polska wstąpiła do NATO w 1995 roku po rozmowie prezydenta Billa Clintona z Lechem Wałęsą?
To już wcześniej dojrzewało, z tym tylko że w Stanach Zjednoczonych uważano, że może lepiej by było, gdyby Polska zaczęła od szukania swego zakotwiczenia w Unii Europejskiej. W USA bano się reakcji Rosji. Uważano też, że koszt rozszerzenia NATO będzie bardzo duży. Czasami poddawano też ucha płynącym z Moskwy sugestiom, że Polska w NATO będzie ciężarem politycznym i wojskowym aniżeli pewną wartością dodaną. To się zmieniało stopniowo. Dużą rolę odegrali tu nasi sojusznicy z Europy – m.in. minister obrony narodowej Niemiec Volker Rühe. On od razu dał się namówić do podtrzymywania naszego stanowiska, stał się gorącym zwolennikiem naszego wejścia do NATO. Szef MON Niemiec to już jest waga ciężka w polityce. Stopniowo ten ciężar przesuwał się na naszą stronę, choć pojawiały się najrozmaitsze problemy.
Jakie to były problemy?
To była kwestia cywilnej kontroli nad wojskiem. Problemem była też afera z premierem Józefem Oleksym, którego oskarżono o to, że był współpracownikiem wywiadu sowieckiego. Z tym trzeba było się uporać, żeby jednak Polska dalej przedstawiała się jako kraj o solidnych podstawach i wiarygodny sojusznik.
Czy afera Olina mogła opóźnić wejście Polski do NATO?
Oczywiście, dlatego, że Polska mogłaby się jawić, jako kraj, w którym mechanizmy kontroli demokratycznej źle funkcjonują. Na szczęście cała ta afera została przytłumiona w odbiorze na Zachodzie przez rozgrywający się w Bośni dramat. To nie jest też tak, że podobne zarzuty nie były wysuwane wobec rozmaitych czołowych polityków zachodnich, czy we Francji czy w Niemczech. Dla Zachodu nie było ważne to, czy takie zarzuty były wysuwane, tylko co się będzie działo dalej i w jaki sposób my się do tych zarzutów odniesiemy. Czy zostanie to zamiecione pod dywan, czy doprowadzimy sprawę do kompletnego wyjaśnienia. Ponieważ tak się stało, nasza wiarygodność została przywrócona.
Kiedy nastąpił ten moment, że był pan pewien, że Polska wstąpi do NATO?
Prawdę mówiąc byłem o tym przekonany już w 1992 roku. Po wizycie, w której towarzyszyłem premier Suchockiej była konferencja prasowa w Brukseli. Spytano mnie, kiedy Polska wejdzie do NATO. Odparłem, że za pięć lat. Na to zapytano mnie na czym opieram swoje przekonanie. Odpowiedziałem, że nie mam żadnych racjonalnych podstaw do tego, żeby takie oceny wysuwać, wiem tylko jedno – że w Europie wszystko dzieje się znacznie szybciej, niż się wydaje. I po pięciu latach dostaliśmy zaproszenie do NATO.
Czyli był pan w tej sytuacji trochę wieszczem.
(Śmiech) W 1999 roku, gdy jechaliśmy na szczyt NATO w Waszyngtonie dziennikarze mi to przypomnieli. Byłem ogromnie zadowolony, że udało nam się wyjść z szarej strefy, w której znajdowaliśmy się po upadku komunizmu w Polsce. Uzyskaliśmy silne zakotwiczenie w tak istotnej dla naszego bezpieczeństwa strukturze, jaką jest NATO.
Sejm podjął dziś uchwałę, że członkostwo Polski w NATO jest jednym z gwarantów naszego bezpieczeństwa. W pana ocenie jesteśmy bezpieczni?
Myślę, że tak. NATO jest takim sojuszem, który wypełnia wszystkie wymagania opisywane przez myśliciela filozofii wojny Sun Tzu. Jest to sojusz tak silny, że nikt nie próbuje sprawdzić jego wiarygodności. Myślę, że nikt nie odważy się w sposób znaczący naruszyć suwerenności kraju należącego do NATO.
***
Przystąpienie do NATO było jednym z podstawowych celów polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w latach 90-tych. Ten strategiczny cel udało się zrealizować 12 marca 1999 roku. Z chwilą uzyskania członkostwa przez Polskę, Sojusz stał się jednym z zasadniczych instrumentów służących zapewnieniu bezpieczeństwa i obronności państwa.
Członkostwo Polski w najpotężniejszym sojuszu wojskowym na świecie dało naszemu krajowi nie tylko gwarancje bezpieczeństwa w postaci art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, ale doprowadziło również do wzrostu pozycji i znaczenia Polski na arenie międzynarodowej.
Przystąpienie Polski do NATO spowodowało konieczność dostosowania Sił Zbrojnych RP do standardów NATO. Zmiany po 1999 r. roku wprowadzono we wszystkich obszarach działalności i dziedzinach życia sił zbrojnych. Najwyraźniej są one widoczne w profesjonalizacji kadry, rosnącej liczbie kobiet w wojsku, strukturze organizacyjnej, uzbrojeniu i sprzęcie wojskowym, systemie szkolenia oraz obowiązujących procedurach.