Z punktu widzenia ekonomicznego w naszej sytuacji organizacja igrzysk jest wątpliwa. Mamy inne priorytety. Igrzyska przestały być rentowne, są kosztownym kaprysem – mówi w rozmowie z "Wprost" Maciej Grelowski, przewodniczący Rady Głównej Business Centre Club.
Organizacja zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie w 2022 roku podzieliła nie tylko Polaków, ale i samych krakowian. W stolicy Małopolski ma zostać zorganizowane referendum. Jego wyniki rozstrzygną, czy Kraków nadal powinien starać się o status oficjalnego kandydata do organizacji.
Jednym z argumentów przeciwników organizacji igrzysk są wysokie koszty. Maciej Grelowski z BCC przyznaje, że z ekonomicznego punktu widzenia w naszej sytuacji organizacja igrzysk jest wątpliwa. – Z punktu widzenia społecznego uważam ten pomysł za pożądany. Z ekonomicznego – za nieprzemyślany – przekonuje ekonomista. – Mamy inne priorytety. Jeżeli popatrzymy, kto odmawia, to widzimy, że bogaci też nie chcą organizować tej imprezy (swoją kandydaturę wycofał Sztokholm - przyp. red.). Igrzyska przestały być rentowne, są kosztownym kaprysem. To nadzwyczaj drogi sposób na promowanie kraju i regionu. Kraków jest tymczasem najbardziej rozpoznawalnym miastem w Polsce. Chociaż jako samorządowiec na pewno bym się zastanawiał. W skali krajowej jest to interes nieopłacalny, w skali regionalnej oczywiście tak – wyjaśnia Grelowski.
Ekspert BCC, choć sceptyczny, przestrzega jednak przed patrzeniem na igrzyska w Krakowie tylko i wyłącznie w perspektywie obecnego stanu finansów w kraju. – Z pewnością będziemy w 2022 roku w innym miejscu. Wydaje się, że odnoszenie się do tego, że dzisiaj nas nie stać, nie przesądza o fakcie, że za 8 lat będzie nam lepiej. Ja osobiście nie jestem entuzjastą organizacji tego zdarzenia w Polsce. W ciągu ostatniej dekady każdy z organizatorów igrzysk musiał do tego sporo dołożyć. Olimpiada nie jest tym priorytetem, na które chciałbym wydać potencjalne nadwyżki Polski przez najbliższe osiem lat – tłumaczy.
Grelowski nie wierzy także, że w Krakowie może zaistnieć zjawisko podobne do efektu barcelońskiego. Stolica Katalonii po organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 1992 roku rozwinęła się turystycznie i do dzisiaj czerpie wymierne korzyści finansowe z organizacji letniej olimpiady 22 lata temu. - Efekt barceloński rozważaliśmy podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej. Osiągnęliśmy go wtedy nie poprzez to, że budowaliśmy drogi, tylko dlatego, że byliśmy w telewizorach zwykłych mieszkańców Europy. Spędziłem czas mistrzostw poza granicami i widziałem, jak odkrywana była Polska. Natomiast w przypadku igrzysk w Krakowie nie wierzę w efekt barceloński. Kraków już jest najlepiej rozpoznawalnym miejscem w Polsce i ma najbardziej znaczące przychody z turystyki - wyjaśnia.
Jednym z argumentów przeciwników organizacji igrzysk są wysokie koszty. Maciej Grelowski z BCC przyznaje, że z ekonomicznego punktu widzenia w naszej sytuacji organizacja igrzysk jest wątpliwa. – Z punktu widzenia społecznego uważam ten pomysł za pożądany. Z ekonomicznego – za nieprzemyślany – przekonuje ekonomista. – Mamy inne priorytety. Jeżeli popatrzymy, kto odmawia, to widzimy, że bogaci też nie chcą organizować tej imprezy (swoją kandydaturę wycofał Sztokholm - przyp. red.). Igrzyska przestały być rentowne, są kosztownym kaprysem. To nadzwyczaj drogi sposób na promowanie kraju i regionu. Kraków jest tymczasem najbardziej rozpoznawalnym miastem w Polsce. Chociaż jako samorządowiec na pewno bym się zastanawiał. W skali krajowej jest to interes nieopłacalny, w skali regionalnej oczywiście tak – wyjaśnia Grelowski.
Ekspert BCC, choć sceptyczny, przestrzega jednak przed patrzeniem na igrzyska w Krakowie tylko i wyłącznie w perspektywie obecnego stanu finansów w kraju. – Z pewnością będziemy w 2022 roku w innym miejscu. Wydaje się, że odnoszenie się do tego, że dzisiaj nas nie stać, nie przesądza o fakcie, że za 8 lat będzie nam lepiej. Ja osobiście nie jestem entuzjastą organizacji tego zdarzenia w Polsce. W ciągu ostatniej dekady każdy z organizatorów igrzysk musiał do tego sporo dołożyć. Olimpiada nie jest tym priorytetem, na które chciałbym wydać potencjalne nadwyżki Polski przez najbliższe osiem lat – tłumaczy.
Grelowski nie wierzy także, że w Krakowie może zaistnieć zjawisko podobne do efektu barcelońskiego. Stolica Katalonii po organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 1992 roku rozwinęła się turystycznie i do dzisiaj czerpie wymierne korzyści finansowe z organizacji letniej olimpiady 22 lata temu. - Efekt barceloński rozważaliśmy podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej. Osiągnęliśmy go wtedy nie poprzez to, że budowaliśmy drogi, tylko dlatego, że byliśmy w telewizorach zwykłych mieszkańców Europy. Spędziłem czas mistrzostw poza granicami i widziałem, jak odkrywana była Polska. Natomiast w przypadku igrzysk w Krakowie nie wierzę w efekt barceloński. Kraków już jest najlepiej rozpoznawalnym miejscem w Polsce i ma najbardziej znaczące przychody z turystyki - wyjaśnia.