Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania potwierdziło, że od 1 stycznia 2017 roku składowisko śmieci na Radiowie przestanie przyjmować odpady.
Wczoraj mieszkańcy Radiowa protestowali przeciwko składowisku śmieci , jakie funkcjonuje tuż pod ich domami. Na bielańskim Radiowie wciąż rośnie góra śmieci. Hałda rozrosła się już tak bardzo, że jest największą górą śmieci w Europie. Obok niej działa także instalacja kompostowania i mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, które sprawiają, że na Radiowie z powodu smrodu nie da się otworzyć okna.
MPO tłumaczy rozrastanie się hałdy śmieci, tym że w przyszłości góra ma zostać przekształcona w stok narciarski. "Obecnie trwa kształtowanie bryły składowiska pod kątem przyszłego wykorzystania obiektu na cele rekreacji w sezonie letnim i zimowym" - zapewniają przedstawiciele MPO.
Mieszkańcy mają jednak wątpliwości, czy na wysypisku będzie można stworzyć stok narciarski. - Nie wierzymy, żeby stok narciarski można było usytuować na starych oponach czy foliach. Mamy informacje ze szkół narciarskich, że takie miejsca mogą być użytkowane dopiero po 30 latach od momentu zaprzestania użytkowania - mówił w rozmowie z "Wprost" Bogdan Bajak.
MPO zapewniło też, że Zarząd Spółki podjął już decyzję o innej lokalizacji składowiska po 2016r. Ma ono zostać przeniesione do podwarszawskiej Zielonki. "Spółka jest w posiadaniu prawomocnej i ostatecznej decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji, która została wydana w dniu 12 października 2011r. (...). Na mocy decyzji środowiskowej, inwestycja została obwarowana restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi oceny wpływu na środowisko naturalne. Do tej pory przeprowadzone zostały m.in. badania hydrogeologiczne, dotyczące struktury geologicznej gruntów i wód podziemnych" - wyjaśniono.
MPO zapewniło też, że kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie przeprowadzona na przełomie września i października 2013 nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
Mieszkańcy alarmowali wcześniej, że odcieki, które płyną z góry kompostowej znacząco przekraczają normy współczynnika skażenia. A szlam ten spuszczany jest do kanalizacji miejskiej. - Dotarliśmy do umowy między MPO a MPWiK, gdzie zapisano, że współczynnik skażenia nie może być większy niż 1000 mg/l. W styczniu za własne pieniądze przeprowadziliśmy badania laboratoryjne brunatnej mazi, która trafia do warszawskiej kanalizacji. Wynika z nich, że współczynnik ten wynosi nie 1000 a między 2700 a 3500 mg/l – mówi Bajak.
MPO uspokaja, że odcieki trafiają do kanalizacji, a następnie do oczyszczalni ścieków "Czajka". "Dzięki wyposażeniu składowiska w system drenaży, zbierających wody odciekowe, nie przenikają one do gruntu, są wyłącznie wprowadzane do kanalizacji miejskiej, gdzie następuje ich oczyszczanie" - stwierdzono.
Na terenie składowiska wykonywane są badania wód powierzchniowych, podziemnych i odciekowych. W ocenie MPO nie można jednak porównywać ich z badaniami wykonanymi przez mieszkańców. "Nie można odnieść się do okoliczności przekroczenia normy współczynnika skażenia, nie znając ani miejsca poboru ani punktu odniesienia do którego porównana została wartość tego parametru" - napisano.
Dodano, że w umowie z MPWiK wyznaczone są konkretne miejsca poboru odprowadzanych ścieków do badania. Znajdują się na ogrodzonym terenie, więc w ocenie MPO mieszkańcy nie mogli z nich pobrać próbek. "Wyznaczony punkt poboru próbek stanowi miejsce odprowadzania zarówno ścieków ze składowiska jak i ścieków z terenu Zakładu MBP (wody opadowe z terenu Zakładu)".
"Zabiegi rekultywacyjne wykonane na składowisku na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat znacząco wpłynęły na ograniczenie oddziaływania składowiska na stan środowiska w jego rejonie. Instalacja pionowej bariery bentonitowej na składowisku skutecznie zapobiega przedostawaniu się zanieczyszczeń do środowiska. Ujęcie gazu składowiskowego poprawia stan jakości powietrza, zmniejsza odory i powoduje efekt ekologiczny poprzez ograniczenie emisji metanu do atmosfery" - napisano.
MPO tłumaczy rozrastanie się hałdy śmieci, tym że w przyszłości góra ma zostać przekształcona w stok narciarski. "Obecnie trwa kształtowanie bryły składowiska pod kątem przyszłego wykorzystania obiektu na cele rekreacji w sezonie letnim i zimowym" - zapewniają przedstawiciele MPO.
Mieszkańcy mają jednak wątpliwości, czy na wysypisku będzie można stworzyć stok narciarski. - Nie wierzymy, żeby stok narciarski można było usytuować na starych oponach czy foliach. Mamy informacje ze szkół narciarskich, że takie miejsca mogą być użytkowane dopiero po 30 latach od momentu zaprzestania użytkowania - mówił w rozmowie z "Wprost" Bogdan Bajak.
MPO zapewniło też, że Zarząd Spółki podjął już decyzję o innej lokalizacji składowiska po 2016r. Ma ono zostać przeniesione do podwarszawskiej Zielonki. "Spółka jest w posiadaniu prawomocnej i ostatecznej decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji, która została wydana w dniu 12 października 2011r. (...). Na mocy decyzji środowiskowej, inwestycja została obwarowana restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi oceny wpływu na środowisko naturalne. Do tej pory przeprowadzone zostały m.in. badania hydrogeologiczne, dotyczące struktury geologicznej gruntów i wód podziemnych" - wyjaśniono.
MPO zapewniło też, że kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie przeprowadzona na przełomie września i października 2013 nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
Mieszkańcy alarmowali wcześniej, że odcieki, które płyną z góry kompostowej znacząco przekraczają normy współczynnika skażenia. A szlam ten spuszczany jest do kanalizacji miejskiej. - Dotarliśmy do umowy między MPO a MPWiK, gdzie zapisano, że współczynnik skażenia nie może być większy niż 1000 mg/l. W styczniu za własne pieniądze przeprowadziliśmy badania laboratoryjne brunatnej mazi, która trafia do warszawskiej kanalizacji. Wynika z nich, że współczynnik ten wynosi nie 1000 a między 2700 a 3500 mg/l – mówi Bajak.
MPO uspokaja, że odcieki trafiają do kanalizacji, a następnie do oczyszczalni ścieków "Czajka". "Dzięki wyposażeniu składowiska w system drenaży, zbierających wody odciekowe, nie przenikają one do gruntu, są wyłącznie wprowadzane do kanalizacji miejskiej, gdzie następuje ich oczyszczanie" - stwierdzono.
Na terenie składowiska wykonywane są badania wód powierzchniowych, podziemnych i odciekowych. W ocenie MPO nie można jednak porównywać ich z badaniami wykonanymi przez mieszkańców. "Nie można odnieść się do okoliczności przekroczenia normy współczynnika skażenia, nie znając ani miejsca poboru ani punktu odniesienia do którego porównana została wartość tego parametru" - napisano.
Dodano, że w umowie z MPWiK wyznaczone są konkretne miejsca poboru odprowadzanych ścieków do badania. Znajdują się na ogrodzonym terenie, więc w ocenie MPO mieszkańcy nie mogli z nich pobrać próbek. "Wyznaczony punkt poboru próbek stanowi miejsce odprowadzania zarówno ścieków ze składowiska jak i ścieków z terenu Zakładu MBP (wody opadowe z terenu Zakładu)".
"Zabiegi rekultywacyjne wykonane na składowisku na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat znacząco wpłynęły na ograniczenie oddziaływania składowiska na stan środowiska w jego rejonie. Instalacja pionowej bariery bentonitowej na składowisku skutecznie zapobiega przedostawaniu się zanieczyszczeń do środowiska. Ujęcie gazu składowiskowego poprawia stan jakości powietrza, zmniejsza odory i powoduje efekt ekologiczny poprzez ograniczenie emisji metanu do atmosfery" - napisano.