- Kiedyś jeden z moich kolegów powiedział do mnie: ty niszczysz Kościół. Niszczysz tym, co mówisz i tym, co piszesz - mówi w rozmowie z Magdaleną Rigamonti dla "Wprost" biskup Tadeusz Pieronek.
Bp Tadeusz Pieronek: Pani z Wprost?
Magdalena Rigamonti: Tak. Niedobrze?
Dobrze. Ale znowu będę na cenzurowanym, znów mnie wezmą na indeks.
Kto?
Koledzy. Nikt mnie siłą do rozmowy z panią nie przymuszał. Gdybym chciał, to bym tego nie robił, nie udzielał pani wywiadu. [...]
Niszczy ksiądz biskup Kościół?
Teraz pani cytuje moich kolegów? Kiedyś jeden z nich powiedział do mnie: ty niszczysz Kościół. Niszczysz tym, co mówisz i tym, co piszesz. Zgadnie pani, o jaki tekst mu chodziło? O wszystkie! Machnąłem ręką, bo jeśli ktoś tak patrzy na człowieka, to jak tu dyskutować. Nie przejmuję się epitetami. Tym, że jestem komunistą, agentem, Żydem. [...]
Janowi Pawłowi nie podobała się księdza obecność w mediach?
To nie w tych kategoriach. Mówię: Ojcze Święty, dałem teraz duży wywiad do Der Spiegel i co Ojciec Święty na to. – A coś tam powiedział? - To, co zawsze. I już było w porządku.
To, co zawsze, czyli o Kościele w Polsce? O tym, co ksiądz myśli o polityce? O holocauście?
W rozmowę o holocauście wrobił mnie włoski dziennikarz. Powiedziałem mu, że holocaust to jest pomysł żydowski. Ja znam nawet autora tej ideologii. To Elie Wiesel. A dziennikarz napisał: to Żydzi wymyślili Auschwitz. Ja mam świadomość tego, co mówię. Czasem się denerwuję, to prawda. Ale mam też sumienie i odpowiadam za to, co robię. [...]
Wystarczy że ksiądz wystąpi w programie u Moniki Olejnik.
A, pani o tym, co mówiłem o Benedykcie XVI. Powiedziałem, że ma więcej na głowie niż tylko pedofilia, bo papież dźwiga grzechy wszystkich ludzi. Powiedziałem nieprawdę? A za to Wanda Nowicka doniosła na mnie do Rzecznika Prawa Dziecka, a on wystosował naganę.
Przyjął ksiądz?
Żądał publicznego przeproszenia. Nie odpowiedziałem mu. Na jakiej zasadzie? Za to, co powiedziałem u Moniki Olejnik przepraszał nie będę.
Pokaże mi ksiądz biskup zdjęcia, które robił podczas Soboru Watykańskiego II? Podobno unikatowe.
To było ponad 50 lat temu. Mogłem fotografować z trzech miejsc w Watykanie. Głównie przy wyjściu z Bazyliki św. Piotra. Wie pani, co to za widok, jak nagle 2500 hierarchów z całego świata wylega na plac? Wszyscy podobnie ubrani. Spektakl. Nie byłem dziennikarzem, fotografowałem amatorsko.
Tu widzę Karol Wojtyła w ciemnych okularach, jak model, jak aktor.
Był łatwy do fotografowania, fotogeniczny. Namawiano mnie, żeby album z tego wydać. Nie wyszło. Nie naciskam.
Tu na zdjęciu, to księdza młodość.
Wtedy w Rzymie miałem 28 lat.
Polował ksiądz biskup na dziwnie wyglądających hierarchów.
Może nie polowałem, ale ci wschodniego obrządku wyglądali wtedy malowniczo. Tu udało mi się wejść do środka, Jan XXIII trochę nieostry, ale widać. Tu Wojtyła i krakusi. I ja w kącie. Ktoś musiał nam zrobić to zdjęcie.
Selfie jeszcze wtedy nie były modne.
Takie, że sobie sami robimy? Nie. A to jedno z pierwszych zdjęć Wojtyły. Robione w 4 listopada w kościele San Carlo al Corso, niedaleko miejsca gdzieśmy mieszkali. Poszliśmy tam imieniny odprawiać Karola. A to sobór w środku. Widok z boku. Stałem tak w auli soborowej, w tej jej części, gdzie byli obserwatorzy, że wygląda jakbym był na jakimś podwyższeniu. A to jest samochód, którym jeździł Wojtyła podczas soboru.
Skąd miał opla?
Po prostu kupił. To był ks. Szmelter pochodzący z Polski, ale z zaboru pruskiego. W czasie wojny wcielono go do Wehrmachtu i tam został szoferem kapelana wojskowego, a potem w Paryżu uciekł do Armii Andersa. Widzi pani, że za każdym z tych zdjęć stoi jakaś historia.
Ale ksiądz biskup wiedział, że ma talent do tych zdjęć? To jest jak z obrazów Hoppera.
Nie, nie wiedziałem i dotąd w to nie wierzę. Dokumentowałem raczej. Byłem może trochę reporterem. Nie wszystkie są takie ładne, jak to z samochodem albo to jak się wysypuje tych 2,5 tysiąca biskupów... Objąć tego nie było można. Kardynałowie pojawiali się rzadko, bo wychodzili innym wyjściem. A Wojtyła... Czasem mi się go udawało złowić. Prawie zawsze wychodził z opóźnieniem. Zawsze musiał z kimś pogadać, coś załatwić, nigdy nie wychodził z tłumem. Proszę pamiętać, że te obrady trwały często od rana do nocy, cztery razy po kilka miesięcy.
[...] A to w pociągu radzieckim Rzym - Moskwa. Wracamy. Karol Wojtyła ma w przedziale tyle książek, że właściwie sam się nie mieści. Ładowałem te książki, to wiem. Zresztą każdy wiózł książki. Było ich tyle, że w pewnym momencie poszły osie w pociągu.
Magdalena Rigamonti: Tak. Niedobrze?
Dobrze. Ale znowu będę na cenzurowanym, znów mnie wezmą na indeks.
Kto?
Koledzy. Nikt mnie siłą do rozmowy z panią nie przymuszał. Gdybym chciał, to bym tego nie robił, nie udzielał pani wywiadu. [...]
Niszczy ksiądz biskup Kościół?
Teraz pani cytuje moich kolegów? Kiedyś jeden z nich powiedział do mnie: ty niszczysz Kościół. Niszczysz tym, co mówisz i tym, co piszesz. Zgadnie pani, o jaki tekst mu chodziło? O wszystkie! Machnąłem ręką, bo jeśli ktoś tak patrzy na człowieka, to jak tu dyskutować. Nie przejmuję się epitetami. Tym, że jestem komunistą, agentem, Żydem. [...]
Janowi Pawłowi nie podobała się księdza obecność w mediach?
To nie w tych kategoriach. Mówię: Ojcze Święty, dałem teraz duży wywiad do Der Spiegel i co Ojciec Święty na to. – A coś tam powiedział? - To, co zawsze. I już było w porządku.
To, co zawsze, czyli o Kościele w Polsce? O tym, co ksiądz myśli o polityce? O holocauście?
W rozmowę o holocauście wrobił mnie włoski dziennikarz. Powiedziałem mu, że holocaust to jest pomysł żydowski. Ja znam nawet autora tej ideologii. To Elie Wiesel. A dziennikarz napisał: to Żydzi wymyślili Auschwitz. Ja mam świadomość tego, co mówię. Czasem się denerwuję, to prawda. Ale mam też sumienie i odpowiadam za to, co robię. [...]
Wystarczy że ksiądz wystąpi w programie u Moniki Olejnik.
A, pani o tym, co mówiłem o Benedykcie XVI. Powiedziałem, że ma więcej na głowie niż tylko pedofilia, bo papież dźwiga grzechy wszystkich ludzi. Powiedziałem nieprawdę? A za to Wanda Nowicka doniosła na mnie do Rzecznika Prawa Dziecka, a on wystosował naganę.
Przyjął ksiądz?
Żądał publicznego przeproszenia. Nie odpowiedziałem mu. Na jakiej zasadzie? Za to, co powiedziałem u Moniki Olejnik przepraszał nie będę.
Pokaże mi ksiądz biskup zdjęcia, które robił podczas Soboru Watykańskiego II? Podobno unikatowe.
To było ponad 50 lat temu. Mogłem fotografować z trzech miejsc w Watykanie. Głównie przy wyjściu z Bazyliki św. Piotra. Wie pani, co to za widok, jak nagle 2500 hierarchów z całego świata wylega na plac? Wszyscy podobnie ubrani. Spektakl. Nie byłem dziennikarzem, fotografowałem amatorsko.
Tu widzę Karol Wojtyła w ciemnych okularach, jak model, jak aktor.
Był łatwy do fotografowania, fotogeniczny. Namawiano mnie, żeby album z tego wydać. Nie wyszło. Nie naciskam.
Tu na zdjęciu, to księdza młodość.
Wtedy w Rzymie miałem 28 lat.
Polował ksiądz biskup na dziwnie wyglądających hierarchów.
Może nie polowałem, ale ci wschodniego obrządku wyglądali wtedy malowniczo. Tu udało mi się wejść do środka, Jan XXIII trochę nieostry, ale widać. Tu Wojtyła i krakusi. I ja w kącie. Ktoś musiał nam zrobić to zdjęcie.
Selfie jeszcze wtedy nie były modne.
Takie, że sobie sami robimy? Nie. A to jedno z pierwszych zdjęć Wojtyły. Robione w 4 listopada w kościele San Carlo al Corso, niedaleko miejsca gdzieśmy mieszkali. Poszliśmy tam imieniny odprawiać Karola. A to sobór w środku. Widok z boku. Stałem tak w auli soborowej, w tej jej części, gdzie byli obserwatorzy, że wygląda jakbym był na jakimś podwyższeniu. A to jest samochód, którym jeździł Wojtyła podczas soboru.
Skąd miał opla?
Po prostu kupił. To był ks. Szmelter pochodzący z Polski, ale z zaboru pruskiego. W czasie wojny wcielono go do Wehrmachtu i tam został szoferem kapelana wojskowego, a potem w Paryżu uciekł do Armii Andersa. Widzi pani, że za każdym z tych zdjęć stoi jakaś historia.
Ale ksiądz biskup wiedział, że ma talent do tych zdjęć? To jest jak z obrazów Hoppera.
Nie, nie wiedziałem i dotąd w to nie wierzę. Dokumentowałem raczej. Byłem może trochę reporterem. Nie wszystkie są takie ładne, jak to z samochodem albo to jak się wysypuje tych 2,5 tysiąca biskupów... Objąć tego nie było można. Kardynałowie pojawiali się rzadko, bo wychodzili innym wyjściem. A Wojtyła... Czasem mi się go udawało złowić. Prawie zawsze wychodził z opóźnieniem. Zawsze musiał z kimś pogadać, coś załatwić, nigdy nie wychodził z tłumem. Proszę pamiętać, że te obrady trwały często od rana do nocy, cztery razy po kilka miesięcy.
[...] A to w pociągu radzieckim Rzym - Moskwa. Wracamy. Karol Wojtyła ma w przedziale tyle książek, że właściwie sam się nie mieści. Ładowałem te książki, to wiem. Zresztą każdy wiózł książki. Było ich tyle, że w pewnym momencie poszły osie w pociągu.
Cały tekst można przeczytać w świątecznym numerze "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a