Chwilę po finałowym biegu na 1500 m Katarzyna Bachleda- -Curuś podjechała na łyżwach do trybun, żeby uściskać swoją córkę Hanię. Ale kiedy kilka godzin później dziennikarze pytali ją na konferencji, czy srebrny medal jest dla córki, odpowiadała: „Przede wszystkim dla męża. Hania jest moimi skrzydłami, on podporą”. – Bo tego medalu by nie było, gdyby nie mój mąż Kuba – mówi „Wprost” panczenistka.
Na poprzednich igrzyskach w Vancouver, choć miała kontuzję biodra, zdobyła brąz. Wiedziała, że po zawodach będzie musiała przejść operację, a potem prawie roczną rehabilitację. Dla kobiety sportowca to najlepszy moment na dziecko. – Wtedy nawet nie wiedziałam, czy będę jeszcze chciała wrócić na lód. Byłam zmęczona trybem życia sportowca: zgrupowania, wyjazdy, treningi. Ale dziecko dało mi oddech. Hanka miała siedem miesięcy, kiedy zdobyłam medal mistrzostw Polski. Udało mi się po krótkich treningach. Igrzyska w Soczi kusiły, ale dopiero mąż mnie namówił, żebym wróciła do treningów na poważnie i spróbowała wystartować – opowiada Bachleda-Curuś. Kolejny rok to medale mistrzostw świata, rekordy Polski, świetna forma. I spokój w głowie. – Od męża dostałam cudowne wsparcie. Zmieniłam swój system treningów tak, żeby jak najwięcej być na miejscu, w Zakopanem, a on przejął opiekę nad dzieckiem. Wiedział, że to moja pasja, marzenie i ambicja. To dziwne?
Zaprzeczenie typu macho
Wbrew pozorom na to pytanie polskiej olimpijki wielu rodaków odpowiedziałoby twierdząco. Co prawda według badań CBOS z 2012 r. prawie połowa Polaków uważa, że partnerski model rodziny, w którym oboje małżonkowie pracują i angażują się w domowe obowiązki, jest najlepszy, ale stosuje go jedynie co czwarta para w Polsce. Jeszcze gorzej jest z podejściem do dzieci. Ponad 90 proc. twierdzi, że dzieckiem powinna się zajmować przede wszystkim kobieta. Według badań Joanny Roszak, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, kobiety na opiekę nad dzieckiem poświęcają średnio 26 godzin tygodniowo. Mężczyźni raptem sześć. Jak w takiej sytuacji kobieta ma robić karierę? Agnieszka Chylińska odpowiedziałaby pewnie, że powinna znaleźć odpowiedniego faceta. Ona sama ma trójkę dzieci, a mimo to znajduje czas na występy w telewizji i pisanie książek. Z nami o swoim mężu nie chciała rozmawiać, ale jeszcze pół roku temu mówiła w TVN: „Dzięki temu, że mój mąż zrezygnował ze swoich wszelakich ambicji zawodowych i siedzi z dziećmi, ja jeszcze mogę próbować coś zrobić. Marek jest cudowny. To zaprzeczenie typu macho”.
Tyle że taki mąż to wciąż w Polsce rzadkość. Według danych portalu Rynekpracy.pl małżeństwa, w których mąż zostaje w domu, a żona na niego zarabia, to zaledwie 2 proc. przypadków. Odwrotnie zdarza się aż sześć razy częściej. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że jeśli kobieta razem z mężem rusza zarabiać pieniądze, domowe obowiązki są dzielone po równo. Według badań fundacji MaMa tylko 4 proc. mężczyzn robi w domu pranie, zaledwie 6 proc. sprząta, a 5 proc. gotuje. Według raportu GUS „Kobiety w Polsce” zawodowo pracujące kobiety, które są mężatkami i mają dzieci, poświęcają na pracę w domu średnio 4 godziny 54 minuty dziennie, podczas gdy ich partnerzy 2 godziny 33 minuty. Skąd ta nierówność?
Bez pieluch i katarków
– To kwestia stereotypów – przekonuje Agnieszka Pomaska, posłanka Platformy Obywatelskiej. – Nie chodzi przecież o to, żeby w związku zamieniać się tradycyjnymi rolami, tylko żeby rodzina mogła funkcjonować na partnerskich zasadach – mówi. Sama przyznaje, że razem ze swoim mężem Maciejem Krupą, radnym PO w Gdańsku, od początku tworzyli partnerski związek. – Ale prawdziwym testem tego partnerstwa były narodziny dziecka. Mężczyźni czasem szukają wymówek. Mówią, że oni się do tego nie nadają, że zrobią dziecku krzywdę albo że skoro kobieta rodzi i karmi, to ona jest stworzona do wychowywania dzieci. Mój mąż nigdy w ten sposób do tego nie podchodził. Raczej jest dowodem na to, że ze wszystkim oprócz karmienia piersią mężczyzna może sobie poradzić równie dobrze – mówi Pomaska.
Przyznaje, że kiedy urodziła się ich pierwsza córka, chciała zostać dłużej w domu. W Sejmie akurat trwała debata nad ustawą o fundacjach politycznych, nad którą Pomaska długo pracowała. – Powiedziałam, że trochę mi tego szkoda, bo zaangażowałam się w temat i mi na tym zależało. I wtedy mąż powiedział: „W czym problem? Zostawisz mi Zosię i pojedziesz do Warszawy”. Nie miałam dyskomfortu czy wyrzutów sumienia, które mogą dotykać kobiet w takiej sytuacji. Wiedziałam, że zostawiam dziecko w dobrych rękach i to było naturalne – opowiada.
Na przewagę ojca nad wynajętą nianią zwraca też uwagę Katarzyna Bachleda- -Curuś. – Musiałam się nauczyć, że idę na trening i wyłączam się z życia domowego. Z pieluch, katarków i kupek. Przez ostatnie dwa lata mieliśmy w życiu roller coaster, często było tak, że w drzwiach wymienialiśmy się kluczykami do auta, bo przecież mąż nie zrezygnował z pracy zawodowej. Nie możemy sobie na to pozwolić, łyżwiarki nie zarabiają wielkich pieniędzy – opowiada Bachleda-Curuś. Mąż Agnieszki Pomaski też nie zrezygnował z pracy. – Realizuje się zawodowo, jest aktywny. Ale skoro on jest w Gdańsku i ma w miarę elastyczny czas pracy, siłą rzeczy tak jest nam łatwiej. Kiedy ja wracam do Trójmiasta, staram się więcej zajmować dziećmi. Kiedy wyjeżdżałam, zostawiałam porcję świeżego i zamrożonego mleka na wszelki wypadek, bo nie wiadomo, kiedy wrócę do domu – mówi Pomaska.
Zobaczyć swoją żonę
Zapasy kilka razy się przydały. Po urodzeniu drugiego dziecka do pracy wróciła już po dwóch tygodniach. Pod Sejmem akurat protestowały tysiące związkowców z „Solidarności”, którzy nie chcieli wypuścić posłów z budynku. Pomaska przedarła się przez barierki, ale zatrzymało ją dwoje manifestantów. Kiedy powiedziała, że czeka na nią małe dziecko, puścili ją, ale od kobiety usłyszała, że skoro ma trzytygodniowe dziecko, powinna siedzieć w domu. – Wiem, że dla niektórych ta sytuacja jest nienaturalna. Nie wszystkim się to podoba, ale trzeba być odpornym, bo to przynosi jedynie korzyści dzieciom, które mają oboje rodziców. Mama nie może zastąpić taty i odwrotnie. Nie mam problemu z tym, że mój mąż częściej niż ja chodzi z dziećmi do lekarza albo zajmuje się kupowaniem jedzenia dla nich. Ja częściej gotuję, ale jestem bałaganiarą, więc to on dba w domu o porządek. Smarowanie rowerów i wieszanie obrazów to wciąż jednak jego działka. Nie zamieniliśmy się tradycyjnymi rolami, tylko staramy się tym po równo dzielić – tłumaczy posłanka.
Może dzięki temu są tak zgodnym małżeństwem. Chociaż feministki od lat próbują przekonywać mężczyzn do zmiany w społecznych rolach, naukowcy podkreślają, że powinno się to robić wyjątkowo ostrożnie. – Zmiany są koniecznie, ale też niebezpieczne. Każda zmiana w rodzinie, nawet taka, która jest jej rozwojem, może być zagrożeniem – tłumaczy dr Wojciech Kulesza, psycholog miłości z SWPS. – Jeśli dużo czasu spędzałem w domu, ale dostanę awans, to z jednej strony sytuacja rodziny się poprawi, ale z drugiej będę rzadziej w domu i wzrośnie ryzyko kłopotów w rodzinie. To widać w statystykach amerykańskich socjologów. Podobnie jest i w drugą stronę. Jeśli zarabiałem dużo pieniędzy, ale nie było mnie w domu, nagle rzucam pracę i żyję z dywidendy, też jest to niebezpieczne. Każde wybicie ze schematu jest groźne. Również to dotyczące dotychczasowego podziału ról w małżeństwie. To nie znaczy, że należy unikać zmian, tylko trzeba mądrze nimi zarządzać – tłumaczy dr Kulesza i podaje przykład Japonii, gdzie mężczyźni najczęściej pracują przez 40 lat tak ciężko, że w domu bywają tylko chwilowo. – Kiedy przychodzi emerytura i nagle mąż zaczyna widzieć żonę dłużej niż kilkanaście minut dziennie, pojawia się zagrożenie. Dlatego człowieka trzeba na coś takiego przygotować. Jeśli taka zmiana ma nadejść, trzeba o tym rozmawiać – tłumaczy psycholog. Przede wszystkim liczy się jednak nastawienie. Agnieszka Pomaska przyznaje, że jej mąż nigdy nie uważał, że robi coś nadzwyczajnego. – Dla niego to było naturalne. Przecież dziecko ma matkę i ojca, oboje są za nie tak samo odpowiedzialni – tłumaczy i dodaje, że powinna powiedzieć, że gdyby nie mąż, raczej nie wróciłaby do polityki. – Chociaż nie wiem, czy tak powinno się mówić. Bo czy zna pan mężczyznę, któremu urodziło się dziecko i wrócił do pracy, mówiąc, że nie mógłby tego zrobić, gdyby nie żona?
Tekst ukazał się w numerze 1 1 /2014 tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a.