Jak wygląda życie zakonnicy?

Jak wygląda życie zakonnicy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Występ włoskiej urszulanki w popularnym talent show obejrzano w internecie prawie 40 mln razy. Polskie zakonnice też mają swoje pasje. Niestety, najczęściej muszą je zostawić za klasztorną furtą.

Trzydziestoletnia siostra Monika ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek uwielbia chodzić po górach. Gdy latem w czasie krótkiego urlopu wybrała się na Kasprowy Wierch, od pary turystów usłyszała, że pewnie na górę wjechała „za pieniądze pochodzące ze składek wiernych”. Inni patrzyli na nią badawczo: co zakonnica może robić w Tatrach? – Cały czas jesteśmy pod presją, wszyscy dookoła wychodzą z założenia, że zakonnice są tylko od tego, by się modlić – mówi służebniczka. Siostrę urszulankę pochodzącą z Włoch, która zrobiła furorę, występując w programie The Voice of Italy i śpiewając utwór amerykańskiej gwiazdy Alicii Keys, siostra Monika podziwia. – Oglądałam ten występ z radością, fajnie, że się zdecydowała na udział w programie – mówi. Jej zdaniem taki show w wykonaniu piosenkarki w habicie w polskich realiach byłby jednak niemożliwy. Bo siostry nad Wisłą często boją się wychodzić ze swoimi pasjami poza klasztorne mury. Co najwyżej z wypiekami na twarzy śledzą historie innych zakonnic, tych kilku bardziej przebojowych z Polski i wielu z zagranicy, którym łączenie życia zakonnego z realizacją życiowej pasji jakimś cudem się udaje.

Showmanek brak

Do 101 zgromadzeń zakonnych w Polsce należy 19 tys. sióstr. Te, których nazwiska są powszechnie znane, można policzyć na palcach jednej ręki. Na co dzień poświęcają się prowadzeniu dziesiątków szpitali, ambulatoriów, domów starców czy setek sierocińców i rzadko występują publicznie.

Chyba że ktoś porzuci noworodka w oknie życia i siostra odpowiedzialna za jego dalszy los przed kamerą opowie o stanie zdrowia dziecka. – Z zakonnicami jest trochę tak, jak w ogóle z kobietami w Polsce. W niektórych środowiskach cały czas pokutuje przekonanie, że kobieta ma się zajmować domem i dziećmi, a nie jakimiś fanaberiami – ubolewa siostra Monika.

To, że jakaś zakonnica mogłaby wystąpić w popularnym programie rozrywkowym, w zasadzie trudno sobie wyobrazić. Piastująca wysokie stanowisko w zakonnej hierarchii siostra mówi: takie programy są dla świeckich, a nie zakonnic! A przecież pośród 19 tys. polskich sióstr z pewnością są takie, których talent, choćby wokalny, mógłby przewyższać zdolności Cristiny Scucci – podziwianej dziś przez miliony internautów i gwiazdy, takie jak Whoopi Goldberg czy Alicia Keys. Taki występ w polskim show mógłby pokazać zupełnie nieznane oblicze naszych zakonnic. Tym bardziej że księża od dawna są w mediach bardzo aktywni: w wolnym czasie jeżdżą na harleyach, grają w rockowych zespołach, skaczą ze spadochronem.

S. Małgorzata Krupecka, rzeczniczka Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, sprowadza na ziemię wszystkich, którym marzy się, by polskie siostry zaczęły być bardziej eksponowane. – Nie mamy takich showmanek jak siostra Cristina. Są siostry, które swoje talenty realizują, ale w stopniu skromniejszym, mniej publicznym. Nie chcą się z tym prezentować – podkreśla.

Niektóre jednak próbują. S. Felicyta Iwona Szewczyk, elżbietanka z Wrocławia, ma 54 lata. Pochodzi z Kamiennej Góry, jest absolwentką wrocławskiej ASP, studiowała też na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na Wydziale Sztuk Pięknych. Jest wszechstronnie uzdolnioną artystką, oprócz malarstwa zajmuje się także konserwacją i restauracją dzieł sztuki, tworzy ilustracje książkowe i projektuje znaki graficzne. Nie wszystkie jej dzieła są o tematyce sakralnej. – Czasami maluję świeckie obrazy – mówi skromnie w rozmowie z „Wprost”. O prestiżowej nagrodzie, którą zdobyła w jednym z międzynarodowych konkursów, już nie mówi. Ani o tym, że dzięki wyróżnieniu miała możliwość wystawiania prac w Londynie, Sztokholmie, Brukseli i Nowym Jorku. Dziś dzieła malarki w habicie można zobaczyć w domach elżbietanek we Wrocławiu i w Rzymie. Siostra tworzy jednak również dla innych wspólnot i osób prywatnych. Oczywiście gdy znajdzie czas po wypełnieniu wszystkich zakonnych obowiązków.

Siostra Felicyta to niejedyna malarka wśród polskich zakonnic. Ostatnia wystawa s. Natanaeli Wiesławy Błażejczyk ze Zgromadzenia Sióstr Felicjanek, pierwszej zakonnicy, która ukończyła warszawską ASP, była prezentowana w warszawskiej Galerii Młodych Twórców. Oprócz tego, że 53-letnia siostra tworzy grafiki, jest autorką rzeźb z brązu i konsultantem ds. ochrony zabytków sakralnych przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie. – Nie istnieje sprzeczność między religią a sztuką, życiem zakonnym a twórczością artystyczną – podkreślała podczas ostatniego wernisażu.

Koniec z dawnym życiem

Większość polskich sióstr wraz z końcem świeckiego życia przestaje się poświęcać temu, co wcześniej było dla nich ważne. Chyba że znajdą dla siebie kościelną niszę – malarka zechce odnawiać kościelne freski, a absolwentka szkoły muzycznej zorganizuje parafialny chór.

47-letnia Jolanta Pietrasińska ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia z Płocka ma czarny pas w taekwondo. W 1987 r. uczestniczyła w mistrzostwach świata w Atenach. Ze sportem definitywnie pożegnała się jednak rok później, wraz z podjęciem decyzji o wstąpieniu do zakonu. Tadeusz Łoboda, ówczesny trener Pietrasińskiej, przyznaje, że była jedną z lepiej zapowiadających się zawodniczek w Polsce. – Ciężko trenowała pięć razy w tygodniu, dostała się do kadry narodowej. W ciągu kilku lat mogłaby sięgać po medale najważniejszych sportowych imprez. Jednak praktycznie z dnia na dzień to wszystko rzuciła. Do ostatniej chwili staraliśmy się ją przekonać, by nie szła do zakonu – przekonuje Łoboda. Siostra tłumaczy, że decyzję podjęła, bo spotkanie z Jezusem całkowicie odmieniło jej życie. – W sposób naturalny musiało na dalszy plan zejść wszystko, co dotąd było dla mnie najważniejsze. Nawet marzenia o karierze sportowej – przyznaje dzisiaj. Od razu dodaje jednak, że sport stanowił bardzo ważny etap jej życia. Dał jej możliwość nie tylko osiągnięcia dużej sprawności fizycznej i precyzji technicznej, ale również niepowtarzalną okazję do nauki tak przydatnej w zakonie samodyscypliny. Choć zdobyte medale i odznaczenia zostawiła w rodzinnym domu, siostrze Jolancie zdarzyło się wykorzystać chwyty taekwondo do samoobrony, gdy znalazła się w niebezpiecznej sytuacji na ulicy.

Zakonnice od harówy

Najczęściej polskie siostry swoje pasje muszą zostawić za klasztorną furtą. Inaczej niż np. na Zachodzie. Włoska siostra Anna Nobili przed wstąpieniem do zakonu była striptizerką, ale nawet jej władze zakonne nie zabroniły kontynuować tanecznej pasji. Teraz, ubrana w taneczny strój, pląsa po scenie telewizyjnego show. Bo przecież tańczy „dla Jezusa”.

Dlaczego nad Wisłą tak nie jest? Jak zauważa teolożka i publicystka „Tygodnika Powszechnego” Zuzanna Radzik, taka sytuacja to nie tylko wina zakonów. – Wielu Polaków po prostu nie wyobraża sobie zakonnicy czy księdza poza kościołem albo lekcją religii – mówi. Potwierdzają to komentarze niektórych internautów, którzy ostro skrytykowali występ siostry Cristiny w talent show. „Tej siostrze chyba się priorytety pomyliły” – napisał jeden z nich na katolickim profilu facebookowym. Ktoś inny stwierdził, że zakonnica w Wielki Post w programie rozrywkowym to „skandal i żenada”. Na nic zdały się argumenty płynące z samego Watykanu. Komentując występ urszulanki, kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, zacytował fragment z listu Świętego Piotra: „Niech każdy służy innym zgodnie z otrzymanym darem”. Zdaniem Zuzanny Radzik my, Polacy, sami zagoniliśmy zakonnice do kuchni, żłobków i sierocińców. Gdy siostra, nawet we Włoszech, występuje w telewizyjnym show, konserwatywny Polak zaczyna się burzyć. Wszak w konserwatywnym ocenianiu innych jesteśmy mistrzami.

– Dlaczego w telewizji o sprawach dotyczących Kościoła mówią tylko księża, zakonnicy albo katoliccy publicyści? W Polsce zakonnica to ostatnia osoba, do której zgłaszają się dziennikarze czy wydawcy programów telewizyjnych. Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych siostry bywają w popularnych programach i wypowiadają się praktycznie na każdy temat – zauważa teolożka.

Inna sprawa, że USA są pod tym względem absolutnie wyjątkowe. Tam większość katolickich zakonnic reprezentuje tzw. nurt postępowy, który jest związany z ruchami feministycznymi. Siostry te są skupione wokół Konferencji Kierownictwa Zakonów Żeńskich. Po Soborze Watykańskim II większość z nich zrezygnowała nawet z habitów, noszą zwykłe ubrania, by być bliżej ludzi. – Amerykańskie siostry zakonne były i są w awangardzie teologii feministycznej, zaangażowane są w pomoc społeczną, ale też tematy w kościele kontrowersyjne, jak duszpasterstwo LGBT – zauważa Radzik.

Polska awangarda

W Polsce to nie do wyobrażenia. Choć zdarzają się silne, samodzielne osobowości. Jak s. Małgorzata Chmielewska, przełożona wspólnoty Chleb Życia, znana jako „generał w habicie”. Choć sama o sobie mówi „kobieta w habicie”, bo nie chce prowokować. Siostra Chmielewska otwarcie przyznaje się do palenia papierosów, zdarza jej się przekląć i wyznać, że cieszy się, że nie ma męża alkoholika. Oprócz tego jako matka zastępcza wychowała kilkoro dzieci, zajmuje się kobietami, których życie nie rozpieszczało, prowadzi domy dla bezdomnych i biznes, by móc pomagać na własny rachunek. W szwalniach szyjących sprzedawane przez wspólnotę rzeczy powstaje seksowna bielizna, bo jak mówi siostra Chmielewska – seks wymyślił sam Bóg.

Jest też s. Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. To ona robi największą muzyczną karierę wśród polskich zakonnic i pewnie z powodzeniem mogłaby konkurować w muzycznym show. Głos ma mocny, wspaniale gra na gitarze, rewelacyjnie nawiązuje kontakt z publicznością. Kariery w show-biznesie siostra jednak robić nie będzie. Podkreśla, że zespół to tylko element jej pracy. „Zakonnica od prostytutek”, bo tak jest nazywana siostra Anna, skupia się na prowadzeniu stowarzyszenia Pomoc wspierającego kobiety w trudnych życiowych sytuacjach. Także prostytutki walczące z handlem ludźmi. – Jestem szczęśliwa, nie mam schizy bycia męczennicą – oznajmia 49-latka. Ci, którzy ją znają, mówią, że twardo stąpa po ziemi, że nauczyła jej tego m.in. praca streetworkerki. Mówią też, że gdy czasem siostra Anna spojrzy zza swoich okularów – wieje chłodem, ale w rzeczywistości to niezwykle ciepła osoba.

Do awangardowych polskich zakonnic można zaliczyć jeszcze kulinarne celebrytki. Pierwsza, s. Anastazja Pustelnik, która na co dzień gotuje u krakowskich jezuitów, a w wolnym czasie pisze książki kucharskie, które rozchodzą się jak świeże bułeczki. Jej każdy telewizyjny występ spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem widzów. Siostra na Facebooku ma ponad 3,2 tys. fanów, „Gość Niedzielny” nazwał ją Pierwszą Kucharką Rzeczypospolitej, a zagraniczne media także poświęciły jej uwagę. Aniela Garecka, pierwsza z własnym programem kulinarnym siostra w Polsce, doskonale się czuje na wizji. Jej kulinarny show „Anielska kuchnia” ma swoich wiernych fanów. Jak mówił „Wprost” ks. Kazimierz Sowa, dyrektor Religia TV, kanału, w którym salwatorianka prezentuje swoje kulinarne talenty, praca z siostrą Anielą to przyjemność. Niepotrzebne są ani duble, ani nawet scenariusz.

Zakonnicy mają lepiej

Jednak nawet dla tych nielicznych popularność bywa wewnętrznym kłopotem. Siostra Chmielewska twierdzi, że ze swojej popularności musi ciągle robić rachunek sumienia. – Robię to po to, by profity z tego płynęły nie dla mnie, ale dla tych, którym niosę pomoc. Bo tę popularność zdobyłam na ich plecach i dla nich. I muszę im to zwrócić – powiedziała w jednym z wywiadów.

Jednak większość polskich zakonnic i ich przełożonych patentu na to, jak zaistnieć w kulturze popularnej, na razie nie znalazła. Choć zdaniem wielu mogłaby to być dobra metoda na zahamowanie tendencji spadkowej powołań. W 2013 r. do zakonów zgłosiło się co prawda o 20 kandydatek więcej niż rok wcześniej, ale liczba ogólna sióstr nadal spada. A przecież w 33 szpitalach, 244 ambulatoriach, 267 domach starców oraz ponad 500 sierocińcach prowadzonych przez zakonnice potrzeba tysięcy rąk do pracy. – Mówiąc o miejscu siostry zakonnej w społeczeństwie, najpierw trzeba mówić o miejscu kobiety w Kościele i społeczeństwie – dodaje Zuzanna Radzik. A siostra Monika, wielbicielka gór, z bólem serca przyznaje, że zakonnicy i księża mają lepiej. – Wystarczy, że są ubrani po cywilnemu. A nawet gdy są w sutannach czy habitach, traktowani są i tak bardziej lajtowo – mówi. W tym roku jednak znowu pojedzie w góry. I postara się nie przejmować kąśliwymi uwagami kierowanymi w jej stronę. 



Tekst ukazał się w numerze 14 /201 4 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a.