Czy był pan zaskoczony, że najważniejsze osoby w państwie były przez długi czas nielegalnie nagrywane?
Spodziewałem się, że taka afera wcześniej czy później wybuchnie. Jeszcze w czasie mojej służby w UOP, a potem w ABW obserwowałem niefrasobliwe podejście do sposobu prowadzenia rozmów przez ludzi odpowiedzialnych za istotne obszary działalności państwa. Widać, przez lata nic się nie zmieniło.
A gdzie służby odpowiedzialne za ochronę kontrwywiadowczą najważniejszych urzędników?
Służby chronią kontrwywiadowczo najważniejsze osoby w państwie. W ramach tej działalności prześwietla się m.in. tych, którzy chcą do nich docierać, spotykać się z nimi – np. lobbystów. Tymczasem my mówimy o sytuacji zupełnie innej. O spotkaniu ludzi objętych ochroną, jak minister Sienkiewicz i prezes Belka. Służby nie są od tego, aby się zajmować ich nieformalnymi rozmowami!Dlatego zrzucanie winy na ABW czy BOR jest zupełnie nieuzasadnione. Nie można oczekiwać od BOR, że rozbuduje swój pion techniczny i będzie sprawdzał pod kątem ewentualnych podsłuchów każdą restaurację. To niewykonalne ze względu na środki i czas, jaki na to trzeba poświęcić. Winni są ci, którzy zostali nagrani. Okazali się lekkomyślni i nieszczerzy. Każdy z tych urzędników powinien mieć elementarną wiedzę, że rozmowa o istotnych rzeczach w restauracji jest niebezpieczna i bardzo ryzykowna. Zwłaszcza w dobie, gdy dostęp do urządzeń nagrywających jest bardzo łatwy. Od takich rozmów są odpowiednio zabezpieczone gabinety.
Nie rozgrzesza pan zbyt łatwo służb? Przecież nie jest tajemnicą, do których restauracji chodzą VIP-y.
Szef ABW czy BOR nie może zakładać, że najważniejsi politycy w państwie chodzą do takich miejsc, by rozmawiać o wrażliwych dla państwa tematach. Zresztą dla mnie istotą tej całej historii jest to, co wynika z treści nagrań. Te rozmowy pokazują mizerię polityków, którzy nami rządzą. Służby nie są po to, aby tej mizerii bronić, ale aby z nią walczyć. Dlatego jeśli można mieć pretensje do służb, to właśnie o to, że same nie wykryły dealów, o których mowa na nagraniach.Dlaczego jednak służby nie wiedziały o procesie nielegalnego nagrywania?
Uporządkujmy całą sytuację. Idzie dwóch facetów do publicznie dostępnej restauracji i rozmawia tam o rzeczach, o których powinni dyskutować wyłącznie w gabinetach. Traf chce, że jacyś kelnerzy ich nagrywają, podobnie jak wiele innych osób w kraju. Pewnie przez rok czy półtora nie wiedzą, co z tymi taśmami zrobić, w końcu dochodzą do wniosku, że najlepiej je sprzedać. Być może przy dużym szczęściu podczas pracy operacyjnej służby mogły na to trafić, ale przecież monitoring modnych restauracji w Warszawie nie jest elementem działalności służb specjalnych!
Po odejściu ze służb doradzał pan w kwestiach bezpieczeństwa biznesmenom. Czy brali oni pod uwagę pana rady dotyczące unikania podsłuchów?
Tak, bo biznesmeni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że podsłuchanie ich rozmów może dla nich oznaczać wymierne straty finansowe. Dlatego w przeciwieństwie do polityków uważają na słowa i nie rozmawiają bez sensu o istotnych sprawach w miejscach publicznych. Także telefon służy im tylko do umawiania spotkań. Jeden z moich pracodawców był tak ostrożny, że przez kilka lat utrzymywał na wyłączność specjalny pokój na piętrze w jednej z restauracji. Pomieszczenie było regularnie sprawdzane urządzeniami do wykrywania podsłuchów, a osoby obsługujące – dokładnie prześwietlane. Oprócz tego pomieszczenie było za każdym razem plombowane, a plombę posiadała tylko jedna osoba. Dzięki temu na zewnątrz nie wyciekła żadna rozmowa, jaka tam się odbyła.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay