Pieniądz bez pokrycia w złocie. Obecny system może upaść

Pieniądz bez pokrycia w złocie. Obecny system może upaść

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Informacje o końcu pieniądza są, jak by to ujął Mark Twain, przedwczesne. Istnieje jednak zagrożenie, i to całkiem realne, że obecny system pieniądza fiducjarnego, czyli papierowego, niemającego oparcia w kruszcu, w nieodległej przyszłości może upaść.

W tej chwili mamy wysyp propozycji alternatywnych. Pieniądzem może być dzisiaj SMS, impuls telefoniczny lub zapis elektroniczny. Z drugiej strony istnieją oparte na algorytmach kryptowaluty, takie jak np. bitcoin, które w tej chwili, z racji tego, że nie mają żadnego gwaranta, nie przejmą roli powszechnie akceptowanych środków pieniężnych. System z pewnością będzie się rozwijał w tych dwóch obszarach. Jednak jest jeszcze jeden element tej układanki. To rosnąca pazerność fiskusa w krajach rozwiniętych. W konsekwencji jego działań pojawia się i rozwija szara strefa, rozumiana jako działalność wytwórcza, w której świadczeniodawcy optymalizują swoje zobowiązania podatkowe, a świadczeniobiorcy akceptują rosnącą rolę transakcji gotówkowych. Paradoksalnie właśnie to zjawisko może jeszcze długo utrzymać tradycyjny pieniądz przy życiu.

Na to wszystko nakłada się element geopolityczny, który w znacznym stopniu wpływa na percepcję pieniędzy. Zadłużenie krajów Zachodu jest bardzo duże i wciąż rośnie, a luźna polityka pieniężna polegająca na ciągłym drukowaniu dolarów, jak to ma miejsce w USA, prowadzi wprost do psucia pieniądza. Jest to główna przyczyna, z powodu której pojawiają się różne pomysły zmierzające do zastąpienia dolara. Niektóre kraje już dzisiaj rozliczają wzajemne zobowiązania w złocie.

System pieniężny cały czas ewoluuje. Jeszcze w 1945 r. funt brytyjski był główną walutą rezerwową, wcześniej istniał parytet złota, a w Chinach do czasów Czang Kaj-szeka lokalna waluta była oparta na srebrze. To się zmieniło, a główną przyczyną tych zmian było z reguły nadmierne zadłużanie się rozrzutnych państw. Zatem całkowita zmiana obecnego systemu jest bardzo prawdopodobna. Nie wiadomo tylko, kiedy ona nastąpi. Nie ma jednej funkcji, która pozwoliłaby liczyć moment przełomu. Jest to zazwyczaj kombinacja wielu czynników, które występując oddzielnie, nie mają większego znaczenia, jednak razem tworzą masę krytyczną zmiany. Czasem jest to po prostu dzieło przypadku.

W tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz to powrót do parytetu złota. Obecny system fiducjarny, czyli oparty na wierze w siłę państwa jako gwaranta mocnego pieniądza, może się nie utrzymać. Siła dolara nie bierze się z wydrukowanych na nim portretów kolejnych prezydentów, tylko z zaufania do państwa, które za nim stoi. Jeśli finanse tego państwa będą psute przez polityków, jeśli jego gospodarka będzie obciążana nadmiernym długiem, to system ten prędzej czy później upadnie.

I wtedy niewykluczone, że powstanie nowe centrum gospodarczo-polityczne świata. Do takiej roli aspirują dziś Chiny wspierane przez grupę BRICS. Skupują one ogromne ilości złota, licząc, że juan kiedyś może jeżeli nie zastąpić, to co najmniej zrównoważyć dolara. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy i kiedy to nastąpi. Jeszcze kilka lat temu do podobnej roli aspirowała Unia Europejska, tworząc euro, które jednak nie stało się powszechnie akceptowaną waluta światową – równorzędną dolarowi. Przyczyny porażki tego europejskiego projektu należy upatrywać w strukturalnej niewydolności większości gospodarek europejskich i wynikającej z niej słabości politycznej.

Artykuł ukazał się w jednym z ostatnich numerów cyfrowego tygodnika "Wprost Biznes"

"Wprost Biznes" można zakupić na stronie internetowej