Dziennikarz Telewizji Republika Michał Rachoń, który został wyrzucony na polecenie Jerzego Owsiaka z konferencji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w rozmowie z Wprost.pl opowiedział o szczegółach całego zajścia. Rachoń zapowiedział także, że będzie domagał się ścigania osób, które siłą wyrzuciły go z sali.
Jak wyglądało to zajście z pańskiej perspektywy?
Sytuacja jest prosta. Telewizja Republika nie otrzymała akredytacji, ponieważ jest wielkie zapotrzebowanie opinii publicznej na odpowiedź na pytania dotyczące działalności komercyjnej spółek, z którymi jest związany Jerzy Owsiak i jego żona w kontekście działalności WOŚP. Sprawy te zostały nagłośnione w trakcie procesu, który Jerzy Owsiak wytoczył blogerowi Piotrowi Wielguckiemu (pseudonim MatkaKurka - red.). Postanowiłem pójść na tę konferencję pomimo braku akredytacji i udało mi się wejść. W momencie, kiedy Owsiak zapytał, czy są pytania, ja zadałem dwa. Jedno dlaczego nie wykonuje poleceń sądu, a tak stwierdził w sentencji swojego wyroku sąd w procesie MatkaKurka. Chodziło o ujawnienie danych finansowych spółki Mrówka Cała. Drugie pytanie o to dlaczego żona Owsiaka wygasiła działalność spółki w kilka dni po orzeczeniu sądu i dlaczego Owsiak powołał nową działalność o nazwie Jasna Sprawa, w której żonę ustanowił swoim pełnomocnikiem. Kiedy te pytania padły, Owsiak wydał polecenie jakimś ludziom, którzy się nie przedstawili, wyprowadzenia mnie z sali. I zostałem wyrzucony siłą. Powiadomiłem więc policję.
Co to znaczy, że został pan wyrzucony siłą?
Próba wypchnięcia, użycia siły fizycznej. Byłem szarpany przez tych ludzi. Pytałem kim są. Jeden z nich podał się za policjanta, co wzbudziło moje wątpliwości, a podawanie się za funkcjonariusza jest przestępstwem, podobnie jak utrudnianie krytyki prasowej. Wtedy wezwałem więc policję.
Podobno słyszał Pan groźby?
Słyszałem coś w rodzaju gróźb, że rzekomo kogoś pobiłem, że zaraz wezwą policję. Więc uznałem, że lepiej, żeby policja była na miejscu, bo ja nikogo nie pobiłem. A wobec mnie użyto siły i uważam, że funkcjonariusze mają w takiej sytuacji obowiązek reagować. Co ważne, kiedy policja się pojawiła, ludzie z WOŚP nie wskazali tych osób, z czego wniosek, że albo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie wie, kim są ludzie, którzy używają siły wobec dziennikarzy na polecenie Jerzego Owsiaka, albo tych ludzi kryje.
Jakie kroki pan podejmie w związku z tą sytuacją?
Wezwałem funkcjonariuszy, aby wykonali czynności na miejscu. Jutro będę składał razem z moim prawnikiem stosowne wnioski bezpośrednio na policji. Będę domagał się ścigania osób, które w mojej opinii dopuściły się złamania prawa.
Wprost.pl
Sytuacja jest prosta. Telewizja Republika nie otrzymała akredytacji, ponieważ jest wielkie zapotrzebowanie opinii publicznej na odpowiedź na pytania dotyczące działalności komercyjnej spółek, z którymi jest związany Jerzy Owsiak i jego żona w kontekście działalności WOŚP. Sprawy te zostały nagłośnione w trakcie procesu, który Jerzy Owsiak wytoczył blogerowi Piotrowi Wielguckiemu (pseudonim MatkaKurka - red.). Postanowiłem pójść na tę konferencję pomimo braku akredytacji i udało mi się wejść. W momencie, kiedy Owsiak zapytał, czy są pytania, ja zadałem dwa. Jedno dlaczego nie wykonuje poleceń sądu, a tak stwierdził w sentencji swojego wyroku sąd w procesie MatkaKurka. Chodziło o ujawnienie danych finansowych spółki Mrówka Cała. Drugie pytanie o to dlaczego żona Owsiaka wygasiła działalność spółki w kilka dni po orzeczeniu sądu i dlaczego Owsiak powołał nową działalność o nazwie Jasna Sprawa, w której żonę ustanowił swoim pełnomocnikiem. Kiedy te pytania padły, Owsiak wydał polecenie jakimś ludziom, którzy się nie przedstawili, wyprowadzenia mnie z sali. I zostałem wyrzucony siłą. Powiadomiłem więc policję.
Co to znaczy, że został pan wyrzucony siłą?
Próba wypchnięcia, użycia siły fizycznej. Byłem szarpany przez tych ludzi. Pytałem kim są. Jeden z nich podał się za policjanta, co wzbudziło moje wątpliwości, a podawanie się za funkcjonariusza jest przestępstwem, podobnie jak utrudnianie krytyki prasowej. Wtedy wezwałem więc policję.
Podobno słyszał Pan groźby?
Słyszałem coś w rodzaju gróźb, że rzekomo kogoś pobiłem, że zaraz wezwą policję. Więc uznałem, że lepiej, żeby policja była na miejscu, bo ja nikogo nie pobiłem. A wobec mnie użyto siły i uważam, że funkcjonariusze mają w takiej sytuacji obowiązek reagować. Co ważne, kiedy policja się pojawiła, ludzie z WOŚP nie wskazali tych osób, z czego wniosek, że albo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie wie, kim są ludzie, którzy używają siły wobec dziennikarzy na polecenie Jerzego Owsiaka, albo tych ludzi kryje.
Jakie kroki pan podejmie w związku z tą sytuacją?
Wezwałem funkcjonariuszy, aby wykonali czynności na miejscu. Jutro będę składał razem z moim prawnikiem stosowne wnioski bezpośrednio na policji. Będę domagał się ścigania osób, które w mojej opinii dopuściły się złamania prawa.
Wprost.pl