Magdalena Ogórek, kandydatka na prezydenta RP: Nie wiem nic o żadnych żalach. Członkowie i sympatycy SLD w terenie ciężko pracują w mojej kampanii i są z niej zadowoleni. Dzięki nim miałam 500 tys. podpisów poparcia. Zresztą partyjne spory Polaków nie interesują, tylko praca na etat i spokój na granicy.
Za to interesują działaczy SLD, którzy jesienią będą walczyli o wejście do parlamentu. A to oni płacą za pani kampanię.
Ja jestem niezależną kandydatką na urząd prezydenta. Sojusz mnie wspiera, bo socjalna część mojego programu jest zbieżna z programem tej partii. To wszystko.
Przecież gdyby Leszek Miller nie zaproponował pani kandydowania, to pani by w tych wyborach nie wystartowała.
Ale to ja zdecydowałam, że powalczę o prezydenturę. To była moja głęboko przemyślana decyzja. Tymczasem jest to kwestionowane przez część publicystów i polityków. Sugeruje się, że nie jestem zdolna do samodzielnej decyzji.
Te komentarze nie wzięły się z powietrza. Na pierwszej konferencji Leszek Miller nie dopuścił pani do głosu. Nie powiedziała pani wówczas: – Leszku, to jest moja chwila.
Może czasami jestem za grzeczna i nie chcę drugiej osobie przerywać. Ale wiem, że wielu kandydatów chciałoby mieć taką niezależną pozycję jak ja. Dlatego próbują mnie zdyskredytować. Obecny prezydent może tylko tyle, na ile pozwoli mu PO. Nikt nie ma wątpliwości, dlaczego jedne ustawy wetuje, a inne podpisuje.
Czy gdyby SLD nie wszedł do następnego Sejmu, scena polityczna straciłaby na tym?
Polska potrzebuje zarówno lewicy, jak i prawicy. Jako kandydatka na prezydenta nie mogę opowiadać się po stronie żadnej partii, bo przestanę być wiarygodna dla Polaków. Ale za to jestem pewna, że do mnie na Radę Bezpieczeństwa Narodowego przyszliby liderzy wszystkich ugrupowań, również Jarosław Kaczyński. Za mojej prezydentury takich antagonizmów politycznych jak obecnie by nie było.
Zaapeluje pani do wyborców SLD, żeby przy urnach oddali głos na panią? Z sondaży wynika, że duża grupa wyborców Sojuszu poprze urzędującego prezydenta.
Wyborcy SLD będą na mnie głosowali. W terenie spotykam się z ich ogromną sympatią. Powtarzam, antagonizmy, o których piszą media, są wydumane. Może komuś nie podoba się, że młoda kobieta ubiega się o najwyższy urząd w państwie. Atakowano mnie z powodu młodego wieku, choć konstytucja wyraźnie określa, że wystarczy mieć skończone 35 lat, żeby ubiegać się o ten urząd.
Nie wypominano pani młodego wieku, tylko brak dorobku politycznego.
Od lat rządzą nami doświadczeni politycy, którzy doprowadzili do sytuacji, że mamy Polskę złego prawa, pogłębiających się nierówności społecznych, biedy, kolejek do lekarzy. Tak naprawdę w tych atakach chodzi o to, żeby odebrać mi głosy, i w ten sposób zwiększyć szanse prezydenta na wygraną w pierwszej turze wyborów. Ale to się nie uda, bo ten polityk nas kompromituje.
Dlaczego kompromituje? I dlaczego mówiła pani o głowie państwa „pan Bronisław”?
Mam olbrzymi szacunek do urzędu prezydenta RP. Ale obecna głowa państwa nie wypełnia swoich obowiązków.
Cały wywiad możecie przeczytać w najnowszym wydaniu "Wprost", dostępnym w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl, a od poniedziałku w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay