Budujemy gospodarkę rynkową. To dobrze. Z tej perspektywy uprzywilejowanie określonych grup zawodowych, sektorowych, branżowych jest niepożądane. Często, zwłaszcza gdy politycy są słabi i ulegają presji, prowadzi to do tego, że silniejsi żyją na koszt słabszych. Z tej perspektywy warto przyjrzeć się bankom.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z protestami rolników, górników czy nauczycieli. Ale nie zauważamy, że jedną z najbardziej uprzywilejowanych branż w Polsce jest sektor bankowy. Skutkiem tego są szkody gospodarcze, społeczne, demograficzne. Jeśli w rezultacie m.in. istnienia takich mechanizmów jak bankowy tytuł egzekucyjny (BTE) banki mogły pozwolić sobie na sztuczne podnoszenie zdolności kredytowej klientów, przerzucając na nich ryzyko z niespłacenia kredytu, nie zwiększały wcale ilości dóbr dostępnych na rynku. Sprawiały, że te dobra, które były masowo kupowane z użyciem kredytów, drożały. To m.in. dlatego młodzi ludzie, którzy nabywali nieruchomości, kupili je drożej za mkw. To kreuje tzw. bańki na rynku nieruchomości, a zatem BTE jest wśród instrumentów systemowo kryzysogennych.
Trybunał Konstytucyjny wskazał na szczęście, że BTE jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Dlaczego? Bo daje bankom atrybut wymiaru sprawiedliwości. Daje im prawo do zlicytowania klienta i wymagania od niego pozostałego zadłużenia bez rozpatrywania sprawy przez niezależny sąd. Nie ma zatem arbitra w sporze klient-bank. Sędziego, który przeprowadza postępowanie wyjaśniające. Parafrazując, trafnie Trybunał zauważył, że państwo nie może być słabe wobec silnych, a silne wobec słabych.
BTE przynosi także szkody w wymiarze ekonomicznym. Pozwala sektorowi finansowemu ograniczać swoje ryzyko, przerzucając je na klientów. To o tyle paradoks, że to banki mają zajmować się profesjonalnie oceną, a zatem kupnem i sprzedażą ryzyka. Co więcej, przy takich rozwiązaniach podmioty sektora finansowego są skłonne podejmować wyższe ryzyko na koszt klienta. To m.in. dlatego przed kilkoma laty – gdy trwała ekspansja bankowa kredytów mieszkaniowych – banki udzielały za wysokich pożyczek w stosunku do możliwości klientów. Robiły to, bo wiedziały, że w razie kłopotów klientów mogą ich błyskawicznie zlicytować, a po drugie automatycznie egzekwować dług z całego ich majątku, a nie tylko z tego, co jest przedmiotem zabezpieczenia.
Banki straszą nas, że po zniknięciu BTE ich usługi będą droższe. Nie ulegałbym tej presji, tym strachom, pokrzykiwaniom. Banki nie obrażą się na klientów, ale będą grały według nowych reguł gry. BTE tak naprawdę ogranicza konkurencyjność, a jego zniknięcie ją zwiększy. Będzie to służyć wzrostowi efektywności sektora, nie obniży dostępności kredytu, a np. na rynku mieszkaniowym będzie sprzyjać większej dostępności tańszych mieszkań. Pozorowane lęki bankowców można włożyć między bajki.
Trybunał Konstytucyjny wskazał na szczęście, że BTE jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Dlaczego? Bo daje bankom atrybut wymiaru sprawiedliwości. Daje im prawo do zlicytowania klienta i wymagania od niego pozostałego zadłużenia bez rozpatrywania sprawy przez niezależny sąd. Nie ma zatem arbitra w sporze klient-bank. Sędziego, który przeprowadza postępowanie wyjaśniające. Parafrazując, trafnie Trybunał zauważył, że państwo nie może być słabe wobec silnych, a silne wobec słabych.
BTE przynosi także szkody w wymiarze ekonomicznym. Pozwala sektorowi finansowemu ograniczać swoje ryzyko, przerzucając je na klientów. To o tyle paradoks, że to banki mają zajmować się profesjonalnie oceną, a zatem kupnem i sprzedażą ryzyka. Co więcej, przy takich rozwiązaniach podmioty sektora finansowego są skłonne podejmować wyższe ryzyko na koszt klienta. To m.in. dlatego przed kilkoma laty – gdy trwała ekspansja bankowa kredytów mieszkaniowych – banki udzielały za wysokich pożyczek w stosunku do możliwości klientów. Robiły to, bo wiedziały, że w razie kłopotów klientów mogą ich błyskawicznie zlicytować, a po drugie automatycznie egzekwować dług z całego ich majątku, a nie tylko z tego, co jest przedmiotem zabezpieczenia.
Banki straszą nas, że po zniknięciu BTE ich usługi będą droższe. Nie ulegałbym tej presji, tym strachom, pokrzykiwaniom. Banki nie obrażą się na klientów, ale będą grały według nowych reguł gry. BTE tak naprawdę ogranicza konkurencyjność, a jego zniknięcie ją zwiększy. Będzie to służyć wzrostowi efektywności sektora, nie obniży dostępności kredytu, a np. na rynku mieszkaniowym będzie sprzyjać większej dostępności tańszych mieszkań. Pozorowane lęki bankowców można włożyć między bajki.