Wystartowało w tę niedzielę o 16.37. Niby wszystko jak co roku, a jednak od razu zrobiło się przyjemniej. Większość z żyjących na tej szerokości geograficznej wiąże z latem ogromne nadzieje. Że w końcu wypoczniemy. Że się wyciszymy. Albo wręcz przeciwnie – że dostaniemy porządny zastrzyk adrenaliny, który pozwoli zapomnieć o kursie franka. A może – że przeżyjemy wakacje jak te w dzieciństwie, najlepiej z własnymi dziećmi, z którymi zgubiliśmy kontakt. A przynajmniej, że nie będzie lało. Jedno jest pewne – jeśli dobrze nie zaplanujemy i nie wykorzystamy letniego urlopu, następna szansa dopiero za rok. Oczywiście, można na te dwa-trzy tygodnie wyjechać za granicę. Tym razem nie do deszczowej Wielkiej Brytanii, ale do Hiszpanii, Grecji, Włoch czy Turcji. Wszystkich tych miejsc z gwarancją pogody i potężną infrastrukturą turystyczną. Ale czyż nie jest to już banalne? Dziś w dobrym tonie jest spędzić urlop na barce koło Mielna, na glampingu na Warmii czy latając na kajcie nad zatoką Pucką. Poza tym, kiedy – jak nie latem – odkrywać Polskę? Teraz właśnie jest najpiękniejsza. I ma do zaoferowania turystom coraz więcej.
DLA RODZIN Z DZIEĆMI
Na początek grupa chyba najbardziej wymagająca. Choćby dlatego że dzieci mają zupełnie inne wyobrażenie „fajnych wakacji” niż ich rodzice. Nie lubią daleko podróżować, nie przepadają za nowymi smakami, nie znoszą zwiedzać zabytków, nie mówiąc o oglądaniu europejskiego malarstwa, które doprowadza je do łez, dosłownie. Co lubią? Wakacyjny kicz – skakanie po dmuchanych zamkach, jeżdżenie na konikach na kółkach po bulwarach kurortów i obżeranie się cukrową watą. Na szczęście jest coś, co kręci na wakacjach i dużych, i małych. To przyroda. W Polsce naprawdę niesamowita, zarówno w wersji wiejskiej, czyli na agroturystyce, jak i dzikiej, choćby w parkach narodowych. Najlepiej, gdy wersje te się nakładają, jak np. w Zagrodzie Kuwasy, na skraju Biebrzańskiego Parku Narodowego. – Organizujemy wycieczki po okolicznych lasach i bagnach. Przewodnicy tropią z naszymi gośćmi łosie, pokazują raki czy larwę ważki. Te ostatnie najlepiej przez lupę! A potem dzieci wracają do nas, gdzie czekają na nich trzy kozy i pięć koni – mówi Agnieszka Piotrowska, właścicielka Zagrody. Niech nie zmyli was ta nazwa, Zagroda to pensjonat wysokiej klasy, należący do sieci Land-Gut-Hotel, zrzeszającej rodzinne hotele usytuowane na wsi. Przez lata Piotrowska gościła głównie birdwatcherów, czyli podglądaczy ptaków z całej Europy, którzy tłumnie zjawiali się nad Biebrzą na wiosnę. By przedłużyć sezon przez lato, postanowiła otworzyć się na nową klientelę, właśnie rodziny z dziećmi. Jak? Choćby współorganizując ze szkołą językową Pan Hipcio kurs angielskiego dla najmłodszych. W czasie lekcji rodzice mają wolne. – Poza tym dołożyliśmy w ciągu dnia, w cenie, jeszcze jeden posiłek. Bo dzieci, w przeciwieństwie do ornitologów, błyskawicznie robią się głodne – śmieje się Piotrowska. Tak jak w wielu hotelach rodzinnych normą jest już wybór diety wegetariańskiej, bezmlecznej czy bezglutenowej.
Podobno dzieci nie wyobrażają sobie wakacji bez wody – morza, jeziora, rzeki z prawdziwego zdarzenia, choćby Biebrzy. Okazuje się, że wystarczy strumień. – Z tym, że u nas przepływa przez środek gospodarstwa. I dla dzieci jest prawdopodobnie największą atrakcją. Budują na nim tamy, kopią dopływy… Dlatego już przy bukowaniu pokoju zaznaczam, że warto zabrać dzieciom kalosze – opowiada Radosław Gil, były warszawiak, który w 200-letnim odrestaurowanym domu z murem pruskim prowadzi agroturystykę Rupaki. Znajduje się w Krainie Wygasłych Wulkanów, czyli na Pogórzu Kaczawskim, niedaleko Złotoryi. Gdy dzieci już się po zabawie w strumieniu wysuszą, mogą wyruszyć z pobliskim geologiem na agaty, których jest w okolicach zatrzęsienie. Można też wyjść na spotkanie muflonom, które sprowadzono do tutejszych lasów przed wojną, potem zdziczały i stały się trwałym elementem tutejszej fauny. W razie niepogody – warsztaty ziołolecznictwa, wyrób naturalnych kosmetyków, wizyta w małej hucie szkła czy buszowanie po średniowiecznym zamku Grodziec, prawie bez nadzoru kustosza.
Jak szukać miejsca na wakacje z rodziną? – Dobrze jest poczytać opinie innych rodziców. Niektóre miejsca powstają jako „skok na kasę” i zwykle po jakimś czasie podupadają. Sekretem sukcesu jest pasja i ciężka praca, aby nie tylko dane miejsce wypromować, ale też by było naprawdę przyjazne dla rodzin – mówi Anna Olej-Kobus, która wraz z mężem Krzysztofem napisała przewodnik dla całej rodziny „Polska pełna przygód” (został uhonorowany nagrodą Magellana) i prowadzi stronę www.malypodroznik.pl. W lipcu na rynku ukażą się ich „Podróżowniki”, czyli kreatywne przewodniki po Polsce dla dzieci. Kobusowie jak mało kto wiedzą, że sprawdzona informacja w czasie wakacji z dziećmi jest na wagę złota. Polecają głównie tradycyjne lokalne punkty informacji turystycznej, które zbierają najlepsze oferty z rynku. – Warto też zajrzeć na portale tematyczne: na stronach Parkmania.pl są zebrane różne parki rozrywki, a Qlturka. pl podpowiada, co ciekawego dzieje się w Polsce. Wariant najprostszy poszukiwań to wpisać w wyszukiwarkę nazwę miejscowości i „+ dziecko”, a na pewno poprowadzi nas to do nowych odkryć. Ich najnowszym jest Leonardia koło Darłowa, czyli park zabaw zrobionych z drewna, a inspirowanych wynalazkami Leonardo da Vinci. – Znajdziemy tam most zbudowany bez użycia gwoździ, kółko i krzyżyk w 3D oraz dziesiątki zabaw, jakie inspirowały naszych dziadków. Genialne miejsce, skąd trudno było wyciągnąć naszych synów – zapewnia Olej-Kobus. Poza tym Park Miniatur Latarni Morskich w Niechorzu, gdzie przewodnicy opowiadają historie i ciekawostki związane z latarniami, a dla dzieci atrakcją jest armata i replika oryginalnej kaszubskiej blizy, czyli latarni (z prawdziwym ogniskiem).
Zmieniają się też miejsca, które Kobusowie znają sprzed lat. W Złotym Stoku obok kopalni złota przybył Średniowieczny Park Techniki, a w Fabryce Porcelany w Ćmielowie na dzieci czeka malowanie słynnych ćmielowskich kotów. W Łodzi można zrobić własny film animowany w Muzeum Animacji Se-Ma-For, w Muzeum Wigier wejść do środka lodowca i poskakać po splei, a w Koninie czeka świetny Park Makiet Mikroskala, gdzie mamy tak różne makiety, jak „Mur berliński” i „Gwiezdne wojny”. Hmm… Może jednak uda się pogodzić fajne wakacje dzieci z udanym urlopem rodziców?
DLA SENIORÓW
Idealne wakacje po sześćdziesiątce? Bożena Srebro z Sądeckiej Organizacji Turystycznej postanowiła nie ryzykować i zapytała o to uczestników Uniwersytetów III Wieku. Z ponad 900 wypełnionych ankiet wynikało: że nie powinno być barier architektonicznych, pokoje mają być z łazienkami, ma być smaczne i zdrowe jedzenie (przynajmniej trzy posiłki dziennie), zapewniony dojazd ze stacji kolejowej oraz – co chyba najważniejsze – empatia gospodarzy. – Seniorzy potrzebują uwagi. Przyjmując u siebie starszych gości, trzeba chcieć spędzać z nimi czas – podkreśla Bożena Srebro, która dwa lata temu stworzyła Małopolską Wieś dla Seniorów. Wybrała 15 gospodarstw agroturystycznych rozsianych po całym regionie, z przeróżnymi atrakcjami wliczonymi w cenę. W Sądeckim Bartniku jest to doglądanie z gospodarzem jego uli, pieczenie miodowych ciastek czy wytop świec. W Pogorzanach gospodarz wprowadza w tajniki prowadzenia winnicy (wraz z degustacją trunków). W Bełdnie zaprasza na wieczory poezji. Także wspólne odwiedzanie drewnianych kościołów wpisanych na listę UNESCO, np. w Sękowej, Brunarach, Kwiatoniu, Owczarach, Binarowej. – Senior to klient wymagający i lubiący wiedzieć, za co płaci – podkreśla Srebro.
Małopolska Wieś dla Seniorów została w ubiegłym roku nagrodzona Certyfikatem Polskiej Organizacji Turystycznej na najlepszy produkt turystyczny. Ale, co ważniejsze, cieszy się ogromnym powodzeniem wśród turystów, głównie z Warszawy, Śląska i Łodzi. Także dzięki świetnie prowadzonej reklamie na Uniwersytetach III Wieku. – Turystyka wśród seniorów to coraz większy rynek – zauważa Srebro. Łatwo się o tym przekonać w takich miejscowościach, jak Iwonicz- -Zdrój, Nałęczów, Busko-Zdrój czy Ciechocinek, gdzie prawie cała infrastruktura nastawiona jest na nich – od usług rehabilitantów i balneologów przez fryzjerów (na wystawach zdjęcia siwowłosych fryzur!) czy sklepy z ubraniami po fajfy i wieczorne dancingi z muzyką sprzed lat.Także ten rynek się zmienia, dlatego warto przyglądać się nowym trendom.
Tak jak zrobili to państwo Struck z Jastarni, którzy dzięki unijnym pieniądzom niedawno przebudowali swój dom wczasowy Duna. Pojawiły się sauny, sala gimnastyczna, sprzęt do rehabilitacji, np. krioterapii, kawiarnia, altanka idealna do porannej lektury prasy. A także basen, i to on okazał się prawdziwym hitem. – Zwłaszcza zajęcia aqua aerobiku. Starsi ludzie nie zastanawiają się już, czy wypada w ich wieku paradować w kostiumie kąpielowym. Przecież są wśród swoich rówieśników – mówi Joanna Struck. Ale nie ulegajmy stereotypom, że po sześćdziesiątce czeka nas tylko rehabilitacja, a z szaleństw fajfy. Po przejściu na emeryturę Andrzej i Teresa Walczakowie z Krakowa kupili kampera. – Okazało się, że dwie przeciętne emerytury plus dobra organizacja wystarczą, by dwa razy do roku wyruszyć w kilkutygodniową podróż – mówi Andrzej Walczak. Ich wojaże można śledzić na blogu „Kamperem przez świat”, który jest przy okazji świetnym źródłem informacji, jak taką podróż zorganizować. Walczakowie przejechali już Saharę, dotarli do Mauretanii, zjeździli północną Rosję i Skandynawię. A jednak na lato starają się zostawać w Polsce. – Spędzamy wakacyjne miesiące gdzieś nad wodą, nad czystym jeziorem, ciekawą rzeką. Jak nam się miejsce znudzi, to po kilku czy też kilkunastu dniach jedziemy w inne miejsce. Proste? Już za parę dni, za dni parę… ruszamy w kierunku Wielkopolski, w poszukiwaniu ciszy na tamtejszych pojezierzach.
Jego zdaniem należy zmienić myślenie o podróżujących emerytach. – To ludzie dysponujący dużą ilością wolnego czasu (na ogół) i nieco mniejszą ilością pieniędzy (na ogół). Czyli nigdzie się nie spieszymy, nic nie musimy i dlatego jesteśmy wolni – uśmiecha się.
DLA ZAMOŻNYCH
Duże pieniądze nie gwarantują udanych wakacji. Choć mogą w tym pomóc. W Polsce powstaje coraz więcej luksusowych miejsc wypoczynku, które warte są swojej ceny. Choćby pałace, zamki i dworki, które zostały przekształcone w hotele. Świetnym przykładem jest pięciogwiazdkowy pałac Ciekocinko na Kaszubach, z 1906 r., z doskonale utrzymaną stadniną koni. – Dbam o to, by pobyt naszych gości był spójny od pierwszych do ostatnich minut. Zaczynamy od dobrego snu – w wygodnych łóżkach z ekskluzywną pościelą irlandzkiej firmy, która dostarczała ją m.in. na Titanica – mówi Beata Sarnowska, dyrektor generalna hotelu. Potem jest śniadanie szefa kuchni Pawła Dołżonka, który serwuje pieczony na miejscu chleb, konfitury własnej roboty, kozie sery z Kaszub, wyrabiane po sąsiedzku wędliny czy warzywne soki wyciskane każdego ranka. Jeśli gość ma ochotę wsiąść na rower i pojechać na plażę, obsługa może mu dowieźć kosz piknikowy ze smakołykami. Do tego sałatka owocowa, jakiś deser i butelka szampana. Popołudnie można spędzić na tarasie z widokiem na 22 ha parku ze starodrzewem lub w bibliotece. Wśród odrestaurowanych biedermeierów, kaszmirowych zasłon, secesyjnych tapet (barwionych w manufakturze Bradbury & Bradbury w San Francisco), wysokich pod sufit drewnianych regałów wypełnionych księgozbiorem… – Nie mają potrzeby spoglądać na komórkę lub na laptopa – zapewnia Sarnowska.
Zupełnie inny rodzaj luksusu proponuje warmińska Glendoria. To pierwszy w Polsce glamping, czyli kemping w stylu glamour. Na wsi, na końcu świata, na poziomie dobrego hotelu, tyle że w namiotach (wojskowych, z Bundeswehry). Wewnątrz łoża z moskitierami, dywany i kominek, a także łazienka. Wszystko bardziej przypomina scenografię z filmu „Pożegnanie z Afryką” niż kemping w Polsce. Jak mówią właściciele – psycholog i polonista, którzy rozstali się z pracą w agencjach reklamowych: „Tu czas płynie odmiennym rytmem, bardziej w zgodzie z ruchem chmur niż wskazówek zegarka”. A może by tak zamieszkać na wodzie? Zanim jednak przepływająca przez Kraków czy Warszawę Wisła przypominać będzie amsterdamskie kanały, można wypróbować takiego stylu życia w wakacje. I to w bardzo luksusowych warunkach – na jeziorze Jamno w Mielnie, gdzie powstało osiedle pływających domów HT Houseboats. Właścicielem marki, pomysłodawcą, projektantem i wykonawcą jest polska firma zarządzająca nieruchomościami Optima. Pływający dom (stacjonarny lub z napędem) wynająć można przez cały rok. Widoku z okna nie zasłoni nam żaden budynek, a z tarasu można łowić ryby. Co ciekawe, do każdego domu dołączona jest tratwa z łóżkiem. Dla wszystkich tych, którzy pragną w nocy nie tylko unosić się na wodzie, ale i spoglądać w gwiazdy.
DLA SZUKAJĄCYCH WYCISZENIA
A może zamiast na wodzie zamieszkać na drzewie? Gwarancja świętego spokoju gwarantowana, no chyba że mamy lęk wysokości. Na pomysł domków w koronach drzew wpadli Małgorzata i Kuba Fraszkowie. W zalesionych nałęczowskich wąwozach wybudowali drewniane apartamenty, które – jak twierdzą – dosłownie odrywają od problemów życia codziennego. Aby dostać się do domku, trzeba wspiąć się kilka metrów po schodkach. W cenie wynajmu goście otrzymują śniadanie, dostarczone co rano pod drzwi apartamentu w piknikowym koszu, a o godzinie 17.00 kawę i domowe ciasto. W jednej z takich „dziupli” można oddać się zabiegom masażu i skorzystać z sauny. Jeśli nałęczowskie drzewa nie wystarczają, by skutecznie oczyścić myśli, może warto skorzystać z zajęć jogi lub medytacji. Na przykład w siedlisku Siódmy Las, specjalizującym się w holistycznej odnowie. Można tu odbyć orkiszowy lub aloesowy detoks, skorzystać z diety warzywno-owocowej dr Dąbrowskiej (guru polskich celebrytów) i nauczyć się gotowania według jej zasad. Poza odbywającymi się tutaj obozami jogi goście mogą uczestniczyć w medytacjach w systemie Hildegardy z Bingen, czyli „warsztatach komunikowania się z własną duszą”. Jest też pakiet „Święty spokój” (1250 zł), przeznaczony dla osób, które naprawdę mają wszystkiego dość. Chcą leżeć całymi godzinami w łóżku i nie robić nic. Dosłownie. Nie trzeba nawet wstawać na posiłki. Jedzenie, napoje, książki dyskretnie podsuwa obsługa, która niczemu się nie dziwi.
DLA AKTYWNYCH
A może przeciwnie, aż nas nosi? Dla tych, którzy by wypocząć, muszą spalić co najmniej 1000 kalorii dziennie, idealną wakacyjną przygodą będzie nauka pływania na kitesurfingu, czyli desce z latawcem. Polska to prawdziwy kitesurfingowy raj. Innymi słowy wieje tak, jak nigdzie indziej w tej części świata. Doceniają to również Niemcy, Czesi, Duńczycy, Szwedzi i Rosjanie, którzy latem tłumnie zjeżdżają na Hel czy do Rewy. I zapisują się na lekcje do Pauliny Ziółkowskiej, instruktorki, wykładowczyni, członkini Polskiego Związku Kiteboardingu, właścicielki szkoły Aloha. Najczęściej zajęcia prowadzone są indywidualnie, maksymalnie dla dwóch osób. Aby pewnie stać na desce, potrzeba minimum ośmiu godzin nauki. Aby stać się niezależnym kitesurferem, potrzeba następnych ośmiu godzin. Po dwóch tygodniach można już szaleć nad plażami Bałtyku.
Aktywnie nie musi oznaczać wyciskania potów. Kasia Sawko, nauczycielka francuskiego i animatorka kultury, oraz Michał Malikowski – z wykształcenia skrzypek i fotograf, producent wydarzeń muzycznych i scenograf, wymyślili wakacje ze stolarką. „Podczas prób stworzenia miłego domu podłubaliśmy w drewnie i sprawiło nam to tyle frajdy, że postanowiliśmy podzielić się nią z innymi”. Do udziału w stolarskich warsztatach zapraszają do Pasymia na Mazurach. Do dyspozycji gości duży dom nad jeziorem. W cenie: warsztaty do ośmiu godzin dziennie, drewno na potrzeby ćwiczeń, nocleg. Jeśli planujemy wrócić do domu z własnymi stołem czy łóżkiem, pobierana jest dodatkowa opłata za drewno zamawiane w tartaku. Niewielki taboret czy półka są w cenie zajęć. ■
współpraca: Aneta Kołaszewska
DLA DZIECI
Zagroda Kuwasy
(na zdjęciu) zagrodakuwasy.pl, ceny ok. 90 zł za dobę (1 os.)
Agroturystyka Rupaki
rupaki.pl, 220 zł za dobę (4 os.) plus wyżywienie
Farfurnia
farfurnia.pl, agroturystyka w Beskidzie Niskim k. Zawadki Rymanowskiej, szeroki wybór warsztatów rękodzielniczych
Leonardia
leonardia.pl
Hotele mające certyfikat Hotel Przyjazny Rodzinie:
rodzinawhotelu.pl
DLA AKTYWNYCH
Szkoła Aloha
aloha.pl, 8-godzinny kurs kitesurfingu - 750 zł
Wióry lecą
(na zdjęciu) wioryleca.wordpress.com 7 dni - 1150 zł, weekend - 490 zł
DLA SENIORÓW
Małopolska Wieś dla Seniorów
visitmalopolska. agroturystyka.pl i sot.org.pl. Ceny np. 380 zł za 4 dni (Kamionna), 599 zł za 7 dni (Tylicz)
Dom Wczasowy Duna
duna.jastarnia.com, ceny (przy większej grupie) ok. 100 zł za dobę (1 os.)
DW Arka w Jarosławcu
arka.jaroslawiec.pl, miejsce słynące ze świetnych imprez integracyjnych dla seniorów
Blog „Kamperem przez świat”
Teresy i Andrzeja Walczaków kamperemprzezswiat. blogspot.com i na Facebooku pod tą samą nazwą
DLA ZAMOŻNYCH
Pałac Ciekocinko
palacciekocinko.pl, 800 zł doba (2 os.)
Glendoria
glendoria.pl, od 1800 zł za 8 dni (2 os.), bez wyżywienia
HT Houseboats
hthouseboats.com 300-800 zł doba za 4-osobowy pływający dom
DLA SZUKAJĄCYCH WYCISZENIA
Domy w drzewach
wdrzewach.pl, ceny od 310 zł za dobę (2 os.)
Siódmy Las
siodmylas.pl, 200 zł doba z wyżywieniem (1 os.), zajęcia płatne osobno
Oczyszczalnia
oczyszczalniamiejsce.pl
Lipowy Dom
lipowydom.pl
Bajkowa Zagroda
bajkowazagroda.pl
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay