Ostatnio w wielu audycjach i na konferencjach dyskutowano o buncie młodych. Czy mamy z nim do czynienia? Jaki jest jego charakter? Jakie będą jego skutki?
Sam miałem okazję w kilku takich spotkaniach uczestniczyć i nie ukrywam, że wielokrotnie na moich ustach gościł pełny irytacji uśmiech. W związku z tym, że prezydentem został Andrzej Duda, a grupą wiekową, która najmocniej go wsparła, była grupa najmłodsza, naczelni, komentatorzy, eksperci i autorytety zaczęli w panice szukać odpowiedzi na pytanie „Co z tymi młodymi?”.
Pierwszym symptomem, że młodzi inaczej widzą politykę, były wybory do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. Około 60 proc. młodych wyborców poparło Nową Prawicę, PiS oraz Ruch Narodowy. Nie przypomina państwu czegoś ten wynik? Tak, bo być może te same 60 proc. rok później w II turze wyborów prezydenckich zagłosowało na Andrzeja Dudę, bo ciężko mi sobie wyobrazić, by zwolennicy Janusza Korwin-Mikkego czy narodowców w drugiej turze popierali Bronisława Komorowskiego (bynajmniej nie udało mi się spotkać takiej osoby). Przez rok nie doszło zatem do żadnej rewolucji w myśleniu młodych, ale został podtrzymany trend, w którym najmłodsi wyborcy wybierają w Polsce prawicę lub głosują przeciw PO.
Lewicowy establishment medialny zachodzi więc w głowę, dlaczego młode pokolenie przestało go słuchać i wiernie powielać wzorce prezentowane przez dyżurne autorytety. Ciągle nie rozumie, że wśród młodych, jakkolwiek interesujących się polityką, tzw. mainstream jest coraz większym obciachem, a prawdziwych inspiracji i informacji szukają w internecie. Dlatego podniesiono larum o rzekomym buncie młodych.
Na konferencji organizowanej przez Fundację Batorego zastanawiano się, jak to jest, że młodzi patrzą optymistycznie w przyszłość – bo tak im wyszło w badaniach – ale postanowili odrzucić najbardziej światłego prezydenta i chcą zmian. Zapomniano jednak o innych badaniach, w których tylko 5 proc. młodych Polaków uważa, że sytuacja w Polsce zmierza w dobrym kierunku. Dokonując prostej korelacji, można dojść do wniosku, że młodzi optymistycznie patrzą w swoją przyszłość, bo wierzą, że zły kierunek, w którym zmierza Polska, zostanie zmieniony.
Nie mamy do czynienia z żadnym buntem młodych, ale racjonalnym wyborem polegającym na tym, że chcemy radykalnej zmiany w wielu aspektach życia i funkcjonowania państwa. Trudniejszy niż kilka lat temu start na rynku pracy, beznadziejna sytuacja mieszkaniowa i wynikający z nich problem startu młodych rodzin nie mają barw politycznych. Zaniechania i błędy w tych dziedzinach barwy jednak mają. Są to barwy PO. Dlatego chęć zmiany władzy przez młodych nie jest buntem, ale zwykłym demokratycznym rozliczeniem przy wyborczej urnie.
Pierwszym symptomem, że młodzi inaczej widzą politykę, były wybory do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. Około 60 proc. młodych wyborców poparło Nową Prawicę, PiS oraz Ruch Narodowy. Nie przypomina państwu czegoś ten wynik? Tak, bo być może te same 60 proc. rok później w II turze wyborów prezydenckich zagłosowało na Andrzeja Dudę, bo ciężko mi sobie wyobrazić, by zwolennicy Janusza Korwin-Mikkego czy narodowców w drugiej turze popierali Bronisława Komorowskiego (bynajmniej nie udało mi się spotkać takiej osoby). Przez rok nie doszło zatem do żadnej rewolucji w myśleniu młodych, ale został podtrzymany trend, w którym najmłodsi wyborcy wybierają w Polsce prawicę lub głosują przeciw PO.
Lewicowy establishment medialny zachodzi więc w głowę, dlaczego młode pokolenie przestało go słuchać i wiernie powielać wzorce prezentowane przez dyżurne autorytety. Ciągle nie rozumie, że wśród młodych, jakkolwiek interesujących się polityką, tzw. mainstream jest coraz większym obciachem, a prawdziwych inspiracji i informacji szukają w internecie. Dlatego podniesiono larum o rzekomym buncie młodych.
Na konferencji organizowanej przez Fundację Batorego zastanawiano się, jak to jest, że młodzi patrzą optymistycznie w przyszłość – bo tak im wyszło w badaniach – ale postanowili odrzucić najbardziej światłego prezydenta i chcą zmian. Zapomniano jednak o innych badaniach, w których tylko 5 proc. młodych Polaków uważa, że sytuacja w Polsce zmierza w dobrym kierunku. Dokonując prostej korelacji, można dojść do wniosku, że młodzi optymistycznie patrzą w swoją przyszłość, bo wierzą, że zły kierunek, w którym zmierza Polska, zostanie zmieniony.
Nie mamy do czynienia z żadnym buntem młodych, ale racjonalnym wyborem polegającym na tym, że chcemy radykalnej zmiany w wielu aspektach życia i funkcjonowania państwa. Trudniejszy niż kilka lat temu start na rynku pracy, beznadziejna sytuacja mieszkaniowa i wynikający z nich problem startu młodych rodzin nie mają barw politycznych. Zaniechania i błędy w tych dziedzinach barwy jednak mają. Są to barwy PO. Dlatego chęć zmiany władzy przez młodych nie jest buntem, ale zwykłym demokratycznym rozliczeniem przy wyborczej urnie.