Wzrost gospodarczy nie jest fetyszem ekonomistów, ale ma służyć osiąganiu praktycznych celów w dłuższym okresie. W przypadku Polski celem powinno być zbliżenie się do poziomu 75-85 proc. dochodów per capita Niemiec, mierzonych parytetem siły nabywczej w ciągu kolejnych 25 lat.
Wysoki poziom konwergencji z Niemcami nie jest teoretycznym marzeniem, ponieważ osiągnięty został w latach 2002-2009 przez gospodarkę Hiszpanii. W kolejnych latach cofnęła się ona jednak w relatywnym rozwoju wobec Niemiec do poziomu z lat 90., czyli o 25 lat. Może to nie być koniec problemów Hiszpanii, która wpadła w pułapkę średniego (dla krajów UE) poziomu rozwoju, bo trudność wybicia się na wyższy poziom ekonomicznego rozwoju jest nieporównywalnie większa niż odbicie się od ekonomicznego dna.
Polska znajduje się na poziomie konwergencji z Niemcami, jaki Hiszpania miała w latach 80., i z makroekonomicznego punktu widzenia coraz bardziej istotna staje się dla nas kwestia czynników produkcji koniecznych dla wzrostu. Wiemy, że przez najbliższe 25 lat zasoby siły roboczej w naszym kraju nie będą jeszcze maleć, choć sytuacja w poszczególnych rejonach Polski będzie bardzo różna. Zasoby te można nieco poprawić we wszystkich grupach wiekowych poprzez wzrost liczby osób aktywnych zawodowo (mniej studentów, więcej pracujących kobiet, późniejszy wiek emerytalny), ale nie będzie to czynnik decydujący. Wiemy też, że produktywność czynników produkcji (Total Factor Productivity) będzie maleć. Nieliczne gospodarki, które zdołały wyłamać się z tego spadkowego trendu, osiągały pozycje w rankingach swobody działalności, do których Polska nawet się nie zbliży z przyczyn powszechnie znanych. Zostaje nam kapitał, czyli inwestycje w środki trwałe, które trzeba sfinansować oszczędnościami zagranicznymi lub krajowymi.
Z przeprowadzonej niedawno w Deloitte symulacji wynika, że do osiągnięcia konwergencji do poziomu 75-85 proc. dochodów per capita z Niemcami ok. 2040 r. potrzeba rocznie od 5 do 15 proc. PKB kapitału. Dalsze finansowanie krajowych inwestycji pieniędzmi z zagranicy rodzi ryzyko, gdyż zagraniczne zobowiązania polskiego państwa, polskich firm i gospodarstw domowych przekraczają już 1,1 bln zł, czyli 67 proc. PKB (za poziom bezpieczny uznaje się 35 proc. PKB). Natomiast oszczędności krajowych nam brakuje, ponieważ politycy i Ministerstwo Finansów nie chcą dać żadnych bodźców do długoterminowego oszczędzania – lepsza dla wyborców jest przecież konsumpcja.
Jeśli nie będziemy chcieli równać do najlepszych, to zawsze można się zadowolić pozycją kraju na średnim poziomie rozwoju, który może nie ma południowego słońca, ale ma niezłą kuchnię i społeczeństwo lubujące się w konsumpcji. Taką wizję już raz w Polsce zrealizowano, a było to ok. 300 lat temu – nazywała się sarmatyzm i jeszcze dziś niektórzy wspominają ją jako złoty wiek.
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost, który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
Polska znajduje się na poziomie konwergencji z Niemcami, jaki Hiszpania miała w latach 80., i z makroekonomicznego punktu widzenia coraz bardziej istotna staje się dla nas kwestia czynników produkcji koniecznych dla wzrostu. Wiemy, że przez najbliższe 25 lat zasoby siły roboczej w naszym kraju nie będą jeszcze maleć, choć sytuacja w poszczególnych rejonach Polski będzie bardzo różna. Zasoby te można nieco poprawić we wszystkich grupach wiekowych poprzez wzrost liczby osób aktywnych zawodowo (mniej studentów, więcej pracujących kobiet, późniejszy wiek emerytalny), ale nie będzie to czynnik decydujący. Wiemy też, że produktywność czynników produkcji (Total Factor Productivity) będzie maleć. Nieliczne gospodarki, które zdołały wyłamać się z tego spadkowego trendu, osiągały pozycje w rankingach swobody działalności, do których Polska nawet się nie zbliży z przyczyn powszechnie znanych. Zostaje nam kapitał, czyli inwestycje w środki trwałe, które trzeba sfinansować oszczędnościami zagranicznymi lub krajowymi.
Z przeprowadzonej niedawno w Deloitte symulacji wynika, że do osiągnięcia konwergencji do poziomu 75-85 proc. dochodów per capita z Niemcami ok. 2040 r. potrzeba rocznie od 5 do 15 proc. PKB kapitału. Dalsze finansowanie krajowych inwestycji pieniędzmi z zagranicy rodzi ryzyko, gdyż zagraniczne zobowiązania polskiego państwa, polskich firm i gospodarstw domowych przekraczają już 1,1 bln zł, czyli 67 proc. PKB (za poziom bezpieczny uznaje się 35 proc. PKB). Natomiast oszczędności krajowych nam brakuje, ponieważ politycy i Ministerstwo Finansów nie chcą dać żadnych bodźców do długoterminowego oszczędzania – lepsza dla wyborców jest przecież konsumpcja.
Jeśli nie będziemy chcieli równać do najlepszych, to zawsze można się zadowolić pozycją kraju na średnim poziomie rozwoju, który może nie ma południowego słońca, ale ma niezłą kuchnię i społeczeństwo lubujące się w konsumpcji. Taką wizję już raz w Polsce zrealizowano, a było to ok. 300 lat temu – nazywała się sarmatyzm i jeszcze dziś niektórzy wspominają ją jako złoty wiek.
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost, który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay