Miała być rewolucją w polskim systemie podatkowym, może okazać się strzałem z kapiszona. Dyrektywa in dubio pro tributario, pozwalająca rozstrzygać wątpliwości prawne na korzyść podatnika, została tak skonstruowana przez Bronisława Komorowskiego, że nie sposób jej użyć w praktyce.
Trójka właścicieli kończy swoją przygodę z biznesem. Mieli spółkę, ale zarobili już swoje i chcą ją zamknąć. Dzielą się po równo majątkiem, ale nie wiedzą, czy zyskiem powinni się dzielić także z fiskusem. Jeden zapis w polskim prawie mówi, że z takich pieniędzy rozliczać się nie trzeba. Drugi, że nieopodatkowane zyski w końcu powinny być i tak opodatkowane. Konia z rzędem temu, kto będzie wiedział, co w takim przypadku zrobić. Inny przykład: przedsiębiorca udostępnia swojemu pracownikowi służbowy samochód do celów prywatnych. Może jeździć sobie nim, gdzie chce i kiedy chce, ale musi rozliczyć się z tego z fiskusem. Pracodawca nie wie, czy z tytułu takiej korzyści pracownikowi należy do przychodu doliczyć stałe kilkaset złotych miesięcznie, czy jedynie tyle, ile w ciągu miesiąca wydał na paliwo, bo i tutaj przepisy są niejasne.
To takie beznadziejne przypadki chciał wziąć pod swoją obronę Bronisław Komorowski. Prezydent od miesięcy forsował wprowadzenie do ordynacji podatkowej krótkiego zapisu, że niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzyga się na korzyść podatnika. Dyrektywa in dubio pro tributario dwa tygodnie temu w końcu została przegłosowana przez Sejm. Problem w tym, że to, co zaproponował prezydent, a poparli posłowie, nie ułatwi życia żadnemu podatnikowi. Prawnicy i eksperci podatkowi są zgodni, że prezydencki zapis jest po prostu fikcją opakowaną w ładne pudełko.
– Spotkał pan kiedyś urzędnika skarbówki, który miałby jakiekolwiek wątpliwości co do swojej decyzji? Bo ja jeszcze nie spotkałem – mówi na wstępie Radosław Piekarz, doradca podatkowy z 10-letnim stażem. A według niego żeby prezydencki zapis zastosować, to na dzień podjęcia decyzji musiałyby istnieć takie wątpliwości, których nie da się usunąć. – Jeżeli przedsiębiorca boksuje się o coś ze skarbówką, to naczelnik urzędu czy dyrektor izby skarbowej zawsze wie najlepiej, co się wydarzyło. Wie, jaki przepis zastosować i jaką karę nałożyć. Przy tym nawet nie mrugnie okiem, bo organy podatkowe wątpliwości nie mają prawie nigdy – tłumaczy Piekarz. Jeszcze dalej idzie prof. Witold Modzelewski. – Ta dyrektywa może być już na wejściu martwa. Wyobraźmy sobie sytuację, w której podatnik idzie do urzędnika i mówi, że jakiś zapis budzi jego wątpliwości. Korzystając z nowego prawa, prosi, żeby skarbówka rozstrzygnęła sprawę na jego korzyść. Urzędnik przegląda papiery, wertuje ustawy, drapie się po głowie i mówi, że wątpliwości szybko da się usunąć, stosując taką, a nie inną interpretację. Sprawa jest więc zamknięta – komentuje były wiceminister finansów i autor pierwszej ustawy o podatku VAT. Takich interpretacji podatkowych, czyli zapytań podatników o to, jak należy rozumieć dany zapis, izby skarbowe wydają ponad 30 tys. rocznie. Będą więc miały z czego korzystać przy rozwiewaniu jakichkolwiek wątpliwości. Tak, żeby in dubio pro tributario przypadkiem nie zadziałało.
Więcej przeczytasz w najnowszym tygodniku "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
To takie beznadziejne przypadki chciał wziąć pod swoją obronę Bronisław Komorowski. Prezydent od miesięcy forsował wprowadzenie do ordynacji podatkowej krótkiego zapisu, że niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzyga się na korzyść podatnika. Dyrektywa in dubio pro tributario dwa tygodnie temu w końcu została przegłosowana przez Sejm. Problem w tym, że to, co zaproponował prezydent, a poparli posłowie, nie ułatwi życia żadnemu podatnikowi. Prawnicy i eksperci podatkowi są zgodni, że prezydencki zapis jest po prostu fikcją opakowaną w ładne pudełko.
– Spotkał pan kiedyś urzędnika skarbówki, który miałby jakiekolwiek wątpliwości co do swojej decyzji? Bo ja jeszcze nie spotkałem – mówi na wstępie Radosław Piekarz, doradca podatkowy z 10-letnim stażem. A według niego żeby prezydencki zapis zastosować, to na dzień podjęcia decyzji musiałyby istnieć takie wątpliwości, których nie da się usunąć. – Jeżeli przedsiębiorca boksuje się o coś ze skarbówką, to naczelnik urzędu czy dyrektor izby skarbowej zawsze wie najlepiej, co się wydarzyło. Wie, jaki przepis zastosować i jaką karę nałożyć. Przy tym nawet nie mrugnie okiem, bo organy podatkowe wątpliwości nie mają prawie nigdy – tłumaczy Piekarz. Jeszcze dalej idzie prof. Witold Modzelewski. – Ta dyrektywa może być już na wejściu martwa. Wyobraźmy sobie sytuację, w której podatnik idzie do urzędnika i mówi, że jakiś zapis budzi jego wątpliwości. Korzystając z nowego prawa, prosi, żeby skarbówka rozstrzygnęła sprawę na jego korzyść. Urzędnik przegląda papiery, wertuje ustawy, drapie się po głowie i mówi, że wątpliwości szybko da się usunąć, stosując taką, a nie inną interpretację. Sprawa jest więc zamknięta – komentuje były wiceminister finansów i autor pierwszej ustawy o podatku VAT. Takich interpretacji podatkowych, czyli zapytań podatników o to, jak należy rozumieć dany zapis, izby skarbowe wydają ponad 30 tys. rocznie. Będą więc miały z czego korzystać przy rozwiewaniu jakichkolwiek wątpliwości. Tak, żeby in dubio pro tributario przypadkiem nie zadziałało.
Więcej przeczytasz w najnowszym tygodniku "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay