Migracyjny szantaż Brukseli. Padł już nawet argument siły

Migracyjny szantaż Brukseli. Padł już nawet argument siły

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ewa Kopacz i premier Republiki Czeskiej Bohuslav Sobotka (DAMIAN BURZYKOWSKI / NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
W dyskusji o przyjmowaniu uchodźców pada już nawet argument siły wobec opornej Grupy Wyszehradzkiej. Takiemu szantażowi nie możemy ulec.
Jak należy rozmawiać o problemie uchodźców w gronie przywódców najważniejszych polskich partii politycznych? W gabinecie premier Ewy Kopacz czy w Sejmie? Do debaty miałoby dojść jeszcze przed ostatnim weekendem, a może dopiero 23 września? A co z informacją rządu? Typowe dla polskiej polityki dzielenie włosa na czworo w ubiegłym tygodniu zdawało się przesłaniać zasadniczy przedmiot wątpliwości, czyli naszą reakcję na „kwotowe” rozwiązanie problemu uchodźców zarządzone przez Komisję Europejską.

MIGRACJA PRZEDWYBORCZA

Ostatecznie stanęło na tym, że debata odbędzie się 16 września po przedstawieniu informacji rządu. Termin o tyle uzasadniony, że na początku tygodnia o problemie uchodźców rozmawiają ministrowie spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych państw UE. – Prezentując stanowisko Polski, nasi ministrowie stawiają określone warunki. To przede wszystkim oddzielenie wśród emigrantów tych ekonomicznych od uchodźców, silna i konkretna polityka powrotowa, wzmocnienie granic i fundusz europejski, który będzie pomagał tym, którzy w tej chwili przebywają w obozach w Syrii i Libii – mówiła premier Kopacz.

Nie ma dziś znaczenia, kiedy odbędzie się sejmowa debata – podobnie jak wszystkie inne kwestie dyskutowane w ostatnich dniach na forum parlamentarnym – od „konstytucji przedsiębiorców” po zmiany prawa aborcyjnego – podporządkowana zostanie logice walki wyborczej. Sprawa jest paląca, a dodatkowo rozbudza wielkie namiętności wśród Polaków, ale pech polega na tym, że apogeum dyskusji przypada na kampanię przedwyborczą, którą już wcześniej zdążyła podgrzać walka o prezydenturę. Wygląda na to, że dożywający swoich dni rząd PO-PSL nie ma ani ochoty na głębszą dyskusję, w której i tak nie padną raczej nowe i pobudzające do działania argumenty, ani woli do proponowania w końcówce urzędowania jakichś zasadniczych rozwiązań. Podobnie jak w kilku innych wzbudzających emocje sprawach obecni ministrowie pozostawią decyzję zapewne swoim następcom.

Mogą sobie na to pozwolić, bo w naszym przypadku zagrożenie niekontrolowaną falą uchodźców pozostaje wciąż raczej teoretyczne. Polski paradoks polega właściwie na tym, że w kwestii uchodźców główne siły polityczne różnią się tylko w niuansach – entuzjastów naśladowania niemieckiej albo szwedzkiej polityki „szeroko otwartych wrót” nie ma u nas nawet na lewicy. Tym niemniej powód do szukania rozbieżności zawsze się znajdzie, choćby na poziomie procedur albo zarzutów o uległość wobec żądań Brukseli.

Przykładem służy choćby sejmowa tyrada Jarosława Sellina z PiS zarzucającego premier Kopacz, że „dzieli Polaków”, choć w istocie w tej kwestii podobnie zachowują się wszystkie ugrupowania. Gdy sprawa dotyczy meritum – czyli przyjmowania uchodźców – wówczas rozbieżności prawie nie widać. Przekonujące nie okazuje się nawet stanowisko papieża. – W sprawie przyjęcia imigrantów papież Franciszek nie ma racji – powiedział otwarcie nawet lider Polski Razem Jarosław Gowin.

– Choćby nie wiem co mówiła pani Merkel, choćby nie wiem w jaki lament popadły lewicowe gazety, to Polska nie będzie bazą dla terrorystów muzułmańskich – mówił z właściwą sobie przesadą Stanisław Pięta, znany z radykalnych poglądów poseł PiS...

(...)

Więcej ciekawych artykułów można przeczytać w najnowszym numerze "Wprost", dostępnym w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 14 września. Najnowsze wydanie można zakupić również w wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay.