Mimo ograniczenia swobody działania Juliana Assange’a (wciąż przebywa on w ekwadorskiej ambasadzie w Londynie) założony przez niego portal Wikileaks nie przestaje irytować polityków i szefów wielkich korporacji. W zeszłym tygodniu specjaliści od skandalizujących przecieków opublikowali treść jednego z rozdziałów okrzykniętej jako "historyczna" umowy o Partnerstwie Trans-Pacificznym (TPP).
Chodzi o rozdział dotyczący własności intelektualnej, w którym ujęto zasady i przepisy mające "daleko idące skutki dla usług internetowych, leków, wydawców, swobód obywatelskich i patentów biologicznych". Oficjalnie TPP ma służyć rozszerzeniu zakresu wolnego handlu między uczestniczącymi w umowie państwami Azji i Ameryki. W projekcie tekstu końcowego, nad którym prace już zakończono mowa jest o znoszeniu barier w handlu, egzekwowaniu standardów pracy i ochrony środowiska, a także o stworzeniu wspólnych standardów ochrony własności intelektualnej. Właśnie ten ostatni punkt wzbudza najwięcej wątpliwości. Chodzi o to, że miałoby dojść do zaostrzenia kar za naruszanie własności intelektualnej, a także do przedłużenia okresu ochrony praw autorskich. Wśród czynów karalnych znalazłaby się np. wymiana plików w internecie. Powszechną krytykę budzą też plany zaostrzenia zasad i wydłużenie okresu ochrony patentów leków. Skutkami tego byłyby trudniejsze wytwarzanie leków generycznych, podniesienie cen i drastyczne ograniczenie dostępu do nowszych lekarstw dla biedniejszych społeczeństw.
Jeśli dokument ujawniony przez Wikileaks jest prawdziwy (a w przeszłości okazywało się, że grupa ma na ogół dobre źródła informacji), to te obawy niestety się potwierdzają. Cytowany przez "The Independent" Peter Maybarduk, dyrektor programowy w organizacji PCGAM promującej postęp medyczny w najbiedniejszych państwach, stwierdził, że nowe prawo w istocie zwiększy monopol dużych firm farmaceutycznych, a to ograniczy dostęp do leków w krajach, które ratyfikują TPP. "Ceną tego układu będzie ludzkie życie" – stwierdził dramatycznie Maybarduk. Ujawniony przez Wikileaks dokument pochodzi z 5 października, czyli z dnia, w którym ogłoszono, że 12 państw członkowskich TPP (Wietnam, Peru, Meksyk, Malezja, Japonia, Kanada, Australia, USA, Singapur, Nowa Zelandia, Chile i Brunei) osiągnęło porozumienie po pięciu i pół roku negocjacji.
Negocjacje (podobnie zresztą jak toczące się równolegle negocjacje na temat Partnerstwa Transatlantyckiego – TTIP) były ostro krytykowane za całkowity brak jawności. Zdaniem krytyków, wśród których jest wielu znanych ekonomistów, jak choćby noblista Joseph Stiglitz, porozumienie służy interesom najbogatszych i odpowiada głównie potrzebom korporacji, a nie obywatelom państw członkowskich. Potwierdzeniem tego, że w umowie znalazły się treści, które trudno będzie „sprzedać” społeczeństwom, jest fakt, że mimo powtarzających się przecieków ostateczna treść TPP nie została wciąż upubliczniona. Ma to nastąpić dopiero po wyborach w Kanadzie, które odbędą się 19 października.
Tekst ukazał się najnowszym numerze "Wprost", który dostępny jest w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 12 października. Najnowsze wydania można zakupić również w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay. "Wprost" dostępny jest także w formie e-wydania.
Jeśli dokument ujawniony przez Wikileaks jest prawdziwy (a w przeszłości okazywało się, że grupa ma na ogół dobre źródła informacji), to te obawy niestety się potwierdzają. Cytowany przez "The Independent" Peter Maybarduk, dyrektor programowy w organizacji PCGAM promującej postęp medyczny w najbiedniejszych państwach, stwierdził, że nowe prawo w istocie zwiększy monopol dużych firm farmaceutycznych, a to ograniczy dostęp do leków w krajach, które ratyfikują TPP. "Ceną tego układu będzie ludzkie życie" – stwierdził dramatycznie Maybarduk. Ujawniony przez Wikileaks dokument pochodzi z 5 października, czyli z dnia, w którym ogłoszono, że 12 państw członkowskich TPP (Wietnam, Peru, Meksyk, Malezja, Japonia, Kanada, Australia, USA, Singapur, Nowa Zelandia, Chile i Brunei) osiągnęło porozumienie po pięciu i pół roku negocjacji.
Negocjacje (podobnie zresztą jak toczące się równolegle negocjacje na temat Partnerstwa Transatlantyckiego – TTIP) były ostro krytykowane za całkowity brak jawności. Zdaniem krytyków, wśród których jest wielu znanych ekonomistów, jak choćby noblista Joseph Stiglitz, porozumienie służy interesom najbogatszych i odpowiada głównie potrzebom korporacji, a nie obywatelom państw członkowskich. Potwierdzeniem tego, że w umowie znalazły się treści, które trudno będzie „sprzedać” społeczeństwom, jest fakt, że mimo powtarzających się przecieków ostateczna treść TPP nie została wciąż upubliczniona. Ma to nastąpić dopiero po wyborach w Kanadzie, które odbędą się 19 października.
Tekst ukazał się najnowszym numerze "Wprost", który dostępny jest w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 12 października. Najnowsze wydania można zakupić również w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay. "Wprost" dostępny jest także w formie e-wydania.