Ani zachwycenia, ani zaskoczenia, ani zniesmaczenia nie wywołała wtorkowa debata telewizyjna liderów ośmiu formacji ogólnopolskich.
Ewa Kopacz z PO i Beata Szydło z PiS potraktowały tę debatę jak dogrywkę z poprzedniego dnia, co zresztą w niczym nie zmieniło remisowego wyniku obu pań. Ryszard Petru, lider Nowoczesnej na co drugie pytanie odpowiadał, że trzeba umocnić gospodarkę a Barbara Nowacka, twarz Zjednoczonej Lewicy – mówiła o zasadzie solidarności przy niemal każdej okazji. Oboje wypadli tak jakby odgrzali stary spór PiS i PO sprzed dekady o to, czy Polska ma być liberalna czy solidarna.
Janusz Korwin-Mikke z partii KORWiN i Paweł Kukiz, z komitetu Kukiz15 walczyli o to kto wypowie najbardziej kontrowersyjne zdanie,a Janusz Piechociński z PSL samotnie wystartował w konkurencji na najbardziej przewidywalnego i zarazem najnudniejszego przywódcę partyjnego.
Jedynie przedstawiciel Partii Razem Adrian Zandberg po prostu postanowił przedstawić się wyborcom, a że zrobił to w sposób rzeczowy i spokojny natychmiast zyskał status objawienia tej kampanii. Gdyby oceniać która partia najbardziej skorzystała na debacie to właśnie była to Partia Razem, bo dzięki telewizji na pewno przebiła się do świadomości części wyborców. Co nie znaczy, że uda jej się dzięki temu wejść do Sejmu. Reszta uczestników była do bólu przewidywalna, powtarzając te same zdania, co przez całą kampanię wyborczą.
Widz, który wytrwał przed telewizorem do końca debaty być może zorientował się czy jego poglądy przystają do którejś z partii o ogólnopolskim zasięgu. Ale żaden z liderów nie był aż tak przekonujący, żeby porwać za sobą tłumy. I jedynie Ewa Kopacz skorzystała z okazji by naprawić błąd z poniedziałku i na wtorkowej debacie zjawiła się, tak jak Beata Szydło w otoczeniu młodych ludzi występujących w roli klakierów, co raczej nie poprawi notowań jej partii. [[ank_1]]
Janusz Korwin-Mikke z partii KORWiN i Paweł Kukiz, z komitetu Kukiz15 walczyli o to kto wypowie najbardziej kontrowersyjne zdanie,a Janusz Piechociński z PSL samotnie wystartował w konkurencji na najbardziej przewidywalnego i zarazem najnudniejszego przywódcę partyjnego.
Jedynie przedstawiciel Partii Razem Adrian Zandberg po prostu postanowił przedstawić się wyborcom, a że zrobił to w sposób rzeczowy i spokojny natychmiast zyskał status objawienia tej kampanii. Gdyby oceniać która partia najbardziej skorzystała na debacie to właśnie była to Partia Razem, bo dzięki telewizji na pewno przebiła się do świadomości części wyborców. Co nie znaczy, że uda jej się dzięki temu wejść do Sejmu. Reszta uczestników była do bólu przewidywalna, powtarzając te same zdania, co przez całą kampanię wyborczą.
Widz, który wytrwał przed telewizorem do końca debaty być może zorientował się czy jego poglądy przystają do którejś z partii o ogólnopolskim zasięgu. Ale żaden z liderów nie był aż tak przekonujący, żeby porwać za sobą tłumy. I jedynie Ewa Kopacz skorzystała z okazji by naprawić błąd z poniedziałku i na wtorkowej debacie zjawiła się, tak jak Beata Szydło w otoczeniu młodych ludzi występujących w roli klakierów, co raczej nie poprawi notowań jej partii. [[ank_1]]
Ankieta:
Kto zaprezentował się najlepiej podczas Debaty Liderów?