- Nie podzielam zachwytów nad panem Zandbergiem - mówi w wywiadzie dla Wprost.pl dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wprost.pl: Jak ocenia Pan wystąpienie Adriana Zandberga z Partii Razem? Rzeczywiście pozytywnie się wyróżniał, jak to ocenia wielu komentatorów, czy też raczej zagrał efekt świeżości na tle starych graczy sceny politycznej?
Dr Olgierd Annusewicz: Trochę nie podzielam zachwytów nad panem Zandbergiem. Na pewno jego wypowiedzi były retorycznie sprawne. Od strony komunikacyjnej, trudno znaleźć słaby punkt. Natomiast wydaje mi się, że pojawiający się w wielu komentarzach zachwyt, to bardziej tzw. efekt bazy. To, co było wcześniej, czyli w zasadzie nic, dało duży kontrast z ich wystąpieniem podczas debaty. Partia Razem miała bardzo słabą komunikację, nie potrafiła wzbudzić zainteresowania szerszego grona dziennikarzy i wyborców. Partia nie miała też swojej twarzy, lidera. Tym też można tłumaczyć pomijanie ich w debacie publicznej. Nagle się okazało, że przyszedł człowiek, od którego nikt niczego nie oczekiwał i potrafił się sprawnie zaprezentować.
Był lepszy od innych?
Warto zwrócić uwagę na to, że on miał cieplarniane warunki. Pozostałe ugrupowania nie traktowały go jak przeciwnika. Jego nikt nie atakował, miał pełną swobodę komunikacji. Z jednej strony efekt bazy - dość niskie oczekiwania wobec reprezentanta tej partii, a okazało się, że potrafił się zaprezentować w debacie jak równy z równymi z tymi "starymi wygami" politycznymi, a po drugie - te stare wygi polityczne też jakoś nie zachwyciły. Ja byłbym jednak daleki od twierdzenia, że oto narodziła się nowa gwiazda, która jest o kilka lat świetlnych lepsza od innych. Moim zdaniem to jest gruba przesada.
Czy Partia Razem może odebrać część elektoratu Zjednoczonej Lewicy?
Szansa jest. Pytanie tylko, jaka to będzie część? Trudno teraz odpowiedzieć na to pytanie. Najciekawsze w zachowaniach wyborców jest to, że te ostatnie 3-4 dni przed wyborami mogą być takim "sztormem". Tak było tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich i wtedy mocno zmieniły się układy, o których mówiły badania sondażowe. Uważam, że jest jakaś szansa, że Partia Razem przemebluje tę stronę sceny politycznej. Nie byłbym jednak tak odważny, by powiedzieć, że to jest pewniak i rewelacja tych wyborów. Efekt, jaki wywołała Partia Razem, opisywałbym raczej jako zmobilizowanie do wzięcia udziału w wyborach jakiejś części elektoratu, która z różnych powodów nie widziała dla siebie nikogo w tej starej i znanej siódemce.
Po lewej stronie polskiej sceny politycznej jest miejsce dla Partii Razem jako nowej siły?
To w dużej mierze będzie zależne od tego, jakie propozycje programowe przyjmą. Jeżeli będą się trzymali swojego programu, który jest w wielu miejscach bardzo radykalny, to może się okazać, że zostaną uznani za partię radykalnie lewicową. W Polsce partie radykalne mają mniejsze powodzenie. W takiej sytuacji zajmą podobną do tej, jaką ma KORWiN po prawej stronie sceny politycznej.
Dr Olgierd Annusewicz: Trochę nie podzielam zachwytów nad panem Zandbergiem. Na pewno jego wypowiedzi były retorycznie sprawne. Od strony komunikacyjnej, trudno znaleźć słaby punkt. Natomiast wydaje mi się, że pojawiający się w wielu komentarzach zachwyt, to bardziej tzw. efekt bazy. To, co było wcześniej, czyli w zasadzie nic, dało duży kontrast z ich wystąpieniem podczas debaty. Partia Razem miała bardzo słabą komunikację, nie potrafiła wzbudzić zainteresowania szerszego grona dziennikarzy i wyborców. Partia nie miała też swojej twarzy, lidera. Tym też można tłumaczyć pomijanie ich w debacie publicznej. Nagle się okazało, że przyszedł człowiek, od którego nikt niczego nie oczekiwał i potrafił się sprawnie zaprezentować.
Był lepszy od innych?
Warto zwrócić uwagę na to, że on miał cieplarniane warunki. Pozostałe ugrupowania nie traktowały go jak przeciwnika. Jego nikt nie atakował, miał pełną swobodę komunikacji. Z jednej strony efekt bazy - dość niskie oczekiwania wobec reprezentanta tej partii, a okazało się, że potrafił się zaprezentować w debacie jak równy z równymi z tymi "starymi wygami" politycznymi, a po drugie - te stare wygi polityczne też jakoś nie zachwyciły. Ja byłbym jednak daleki od twierdzenia, że oto narodziła się nowa gwiazda, która jest o kilka lat świetlnych lepsza od innych. Moim zdaniem to jest gruba przesada.
Czy Partia Razem może odebrać część elektoratu Zjednoczonej Lewicy?
Szansa jest. Pytanie tylko, jaka to będzie część? Trudno teraz odpowiedzieć na to pytanie. Najciekawsze w zachowaniach wyborców jest to, że te ostatnie 3-4 dni przed wyborami mogą być takim "sztormem". Tak było tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich i wtedy mocno zmieniły się układy, o których mówiły badania sondażowe. Uważam, że jest jakaś szansa, że Partia Razem przemebluje tę stronę sceny politycznej. Nie byłbym jednak tak odważny, by powiedzieć, że to jest pewniak i rewelacja tych wyborów. Efekt, jaki wywołała Partia Razem, opisywałbym raczej jako zmobilizowanie do wzięcia udziału w wyborach jakiejś części elektoratu, która z różnych powodów nie widziała dla siebie nikogo w tej starej i znanej siódemce.
Po lewej stronie polskiej sceny politycznej jest miejsce dla Partii Razem jako nowej siły?
To w dużej mierze będzie zależne od tego, jakie propozycje programowe przyjmą. Jeżeli będą się trzymali swojego programu, który jest w wielu miejscach bardzo radykalny, to może się okazać, że zostaną uznani za partię radykalnie lewicową. W Polsce partie radykalne mają mniejsze powodzenie. W takiej sytuacji zajmą podobną do tej, jaką ma KORWiN po prawej stronie sceny politycznej.