W szpitalnych izbach przyjęć personel umie już rozpoznać, kto przywiózł leciwego ojca czy matkę po to, żeby się ich pozbyć. Niestety, niewiele może z tym zrobić.
Przed oddział ratunkowy Szpitala Bródnowskiego w Warszawie podjeżdża samochód. Rodzina wprowadza 80-letniego ojca. Problemy kardiologiczne, skoki ciśnienia. Badanie wykazuje ciśnienie w normie, ale rodzina się upiera, że godzinę temu było bardzo wysokie, ojciec potwierdza, tak, syn mi mierzył, było wysokie, tak powiedział. Piotr Gołaszewski, doradca
prezesa zarządu szpitala i rzecznik prasowy, nie zajmuje się przyjmowaniem pacjentów, ale tego dnia jest akurat przez chwilę na izbie przyjęć.
– Widzę, że mamy do czynienia z modelową sytuacją – opowiada. – Rodzina zwleka z podaniem numeru telefonu, wykręca się od podania adresu, upewnia się, czy ojciec zostanie przyjęty – opowiada Gołaszewski. Po takich sygnałach następuje zwykle to, czego można się spodziewać, czyli rodzina znika. Ta, którą Gołaszewski spotkał na izbie przyjęć, też zniknęła i pojawiła się ponownie po dwóch tygodniach, chociaż ojciec był gotowy do opuszczenia szpitala szybciej. – Wziąłem ich na rozmowę – =powiada. – W końcu przyznali, że mają trójkę dzieci, ojcem zajmują się przez cały rok, ale chcieli wyjechać z dziećmi na wakacje. Zrobili rozeznanie i wyszło im, że najlepszą opiekę ojciec będzie miał w szpitalu. Więc go przywieźli. Gołaszewski zauważył nawet po przywożonych seniorach, jak w Polsce zmienia się sezon wakacyjny. Kiedyś szpital
zapełniał się starszymi osobami w lipcu i sierpniu, teraz również we wrześniu i październiku, czyli dokładnie wtedy, kiedy biura podróży proponują tańsze oferty.
Trudno oszacować to zjawisko. Sytuacja jest nieoczywista. U niesamodzielnego człowieka po osiemdziesiątce zawsze znajdzie się jakiś problem zdrowotny, a to serce, a to stawy, zaburzenia mowy czy równowagi. Nie wymagają leczenia, ale trzeba to zbadać, jeśli rodzina twierdzi, że objawy właśnie się nasiliły. Dlatego trudno udowodnić komuś, że przywiózł ojca dlatego, że chce się pozbyć problemu. Z tego powodu na przykład na Bródnie unika się tego typu statystyk. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach policzono pacjentów wymagających stałej opieki, po których nikt się nie zgłasza mimo zakończonego leczenia. Nie brano tu pod uwagę tego, jakie intencje miała rodzina, przywożąc seniora, tylko to, czy chce go odebrać. I wyszło, że
takich przypadków jest ok. 50 w ciągu roku. To problem dla pracowników szpitala.
prezesa zarządu szpitala i rzecznik prasowy, nie zajmuje się przyjmowaniem pacjentów, ale tego dnia jest akurat przez chwilę na izbie przyjęć.
– Widzę, że mamy do czynienia z modelową sytuacją – opowiada. – Rodzina zwleka z podaniem numeru telefonu, wykręca się od podania adresu, upewnia się, czy ojciec zostanie przyjęty – opowiada Gołaszewski. Po takich sygnałach następuje zwykle to, czego można się spodziewać, czyli rodzina znika. Ta, którą Gołaszewski spotkał na izbie przyjęć, też zniknęła i pojawiła się ponownie po dwóch tygodniach, chociaż ojciec był gotowy do opuszczenia szpitala szybciej. – Wziąłem ich na rozmowę – =powiada. – W końcu przyznali, że mają trójkę dzieci, ojcem zajmują się przez cały rok, ale chcieli wyjechać z dziećmi na wakacje. Zrobili rozeznanie i wyszło im, że najlepszą opiekę ojciec będzie miał w szpitalu. Więc go przywieźli. Gołaszewski zauważył nawet po przywożonych seniorach, jak w Polsce zmienia się sezon wakacyjny. Kiedyś szpital
zapełniał się starszymi osobami w lipcu i sierpniu, teraz również we wrześniu i październiku, czyli dokładnie wtedy, kiedy biura podróży proponują tańsze oferty.
Samo się nie poprawi
Trudno oszacować to zjawisko. Sytuacja jest nieoczywista. U niesamodzielnego człowieka po osiemdziesiątce zawsze znajdzie się jakiś problem zdrowotny, a to serce, a to stawy, zaburzenia mowy czy równowagi. Nie wymagają leczenia, ale trzeba to zbadać, jeśli rodzina twierdzi, że objawy właśnie się nasiliły. Dlatego trudno udowodnić komuś, że przywiózł ojca dlatego, że chce się pozbyć problemu. Z tego powodu na przykład na Bródnie unika się tego typu statystyk. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach policzono pacjentów wymagających stałej opieki, po których nikt się nie zgłasza mimo zakończonego leczenia. Nie brano tu pod uwagę tego, jakie intencje miała rodzina, przywożąc seniora, tylko to, czy chce go odebrać. I wyszło, że
takich przypadków jest ok. 50 w ciągu roku. To problem dla pracowników szpitala.
Cały tekst przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który
trafił do kiosków w poniedziałek, 7 grudnia 2015 r. E-wydanie tygodnika będzie dostępne w niedzielę o godz. 20:00. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchaniaoraz na AppleStore i GooglePlay.