Howard Hughes, John D. Rockefeller, Thomas Edison, a może po prostu taki faktyczny Tony Stark, przedsiębiorca i superbohater z komiksu „Iron Man”? Kiedy kilka tygodni temu Musk dokonał kolejnego już wielkiego przełomu i po raz pierwszy w historii udało się odzyskać rakietę, która wyniosła ładunek na orbitę, świat znowu zaczął się zastanawiać, kim jest Elon Musk. Archetypem amerykańskiego przedsiębiorcy wizjonera, dokonującego co chwila technologicznych przełomów? Takim Johnem Galtem z powieści Ayn Rand „Atlas zbuntowany”? Czy może po prostu szaleńcem, który dzięki wrednemu, socjopatycznemu charakterowi i łutowi szczęścia osiągnął tak wiele? Wszak Musk cały czas ociera się o granice. Jego tempo pracy i – wydawałoby się nierealne – plany powodują, że nie ma roku, by któryś z analityków nie wieścił jego bankructwa.
Robot czy człowiek?
O – delikatnie mówiąc – „dziwnym” charakterze Muska świadczą słowa, które wypowiedział podczas przyjęcia ślubnego do swojej pierwszej żony: – To ja jestem samcem alfa w tym małżeństwie. Mówił to swej żonie tuż po ślubie. Zresztą jego małżeństwo się w końcu rozpadło. A jak traktował swoich pracowników? Vance pisze, że Musk nie uwzględnia emocji innych ludzi i nie dba o ich samopoczucie. Jego relacje z ludźmi są sadomasochistyczne. Kiedy jeden z pracowników firmy nie pojawił się na spotkaniu, bo jego żona właśnie rodziła, Musk napisał w e-mailu: „To żadne wytłumaczenie. Jestem rozczarowany. Powinieneś zdefiniować swoje priorytety. Zmieniamy świat, zmieniamy historię. Albo się zaangażujesz, albo nie”. Liczba ludzi, których zwolnił i pozbył się Musk, jest ogromna.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", które trafiło do kiosków w poniedziałek 1 lutego. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.