W szpitalu przy ulicy Żwirki i Wigury mieli pod opieką pacjentów na dwudziestu łóżkach w salach i drugie tyle na materacach na podłogach. Narodowy Fundusz Zdrowia uspokaja, że oddział nadal ma funkcjonować. W opublikowanym oświadczeniu NFZ zapewnia, że dzieci będą leczone w tym samym miejscu i przez tych samych lekarzy. Na ten cel przygotowano ponad milion złotych. Pod znakiem zapytania nadal jednak stoi leczenie najtrudniejszych przypadków.
– Oddział psychiatryczny dla dzieci w stanach ostrych, to znaczy dla dzieci w psychozach, dla dzieci po próbach samobójczych – to naprawdę korytarz nie jest dobrym miejscem do leczenia i lekarze po prostu stwierdzili, czemu ja się nie dziwię, że jest to sytuacja absolutnie niebezpieczna i nie mogą w żaden sposób legitymizować tego typu sytuacji – powiedział Robert Tomasz Krawczyk, dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie.
– Sytuacja w zakresie opieki psychiatrycznej na terenie województwa mazowieckiego jest fatalna. W tej chwili potrzeby są tak ogromne, że nie jesteśmy zapewnić hospitalizacji dla dzieci i młodzieży, którzy wymagają jej ze względu na zagrożenie życia – wyjaśnił profesor Janusz Heitzman, dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii przy ul. Sobieskiego w Warszawie. – My nie pracujemy normalnie, my pracujemy jak na wojnie. Jest XXI wiek, a my kładziemy dzieci w jakiś prowizorycznych warunkach – powiedziała doktor Lidia Popek, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
Czytaj też:
Radny PiS został dyrektorem szpitala. „Mam kompetencje, długo chorowałem”