Jak podkreśla rozmówca „Rz”, swoje informacje próbował przekazać już w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie przed kilkoma miesiącami. Został wysłuchany, jednak prokurator nie podjął na nowo śledztwa. Sprawa przedawniła się w 1994 roku, a potencjalny sprawca zmarł w 2013 r. Do mężczyzny dotarli jednak dziennikarze, którym opowiedział o posiadanej przez siebie wiedzy.
Zaczął od potwierdzenia, że rysopis przedstawiony w „Expressie Wieczornym„ tuż po napadzie odpowiadał wizerunkom sprawców. Zdradził, że są to Antoni S. i Adam L. Ten pierwszy po napadzie miał przenieść się do innego mieszkania, a później zgłosić do odbycia kary w więzieniu, by przeczekać policyjne poszukiwania. Po wyjściu z więzienia samochodowy biznes S. rozkwitł. Mężczyzna otworzył też zakład optyczny.
Jak opowiedział „Rzeczpospolitej” informator, Antoni S. zajmował się skupem i sprzedażą samochodów na ulicy Lubelskiej na Pradze. Adam L. był jego kolegą i miał mieszkanie na ul. Marszałkowskiej, blisko miejsca napadu z 64 roku. Być może to właśnie tam ukryli się obaj mężczyźni po zastrzeleniu konwojenta i ucieczce z workiem pieniędzy.
W marcu 1998 r. uprowadzono żonę Antoniego S. Żądali miliona złotych, ale uzyskali jedynie część okupu, 156 tys. zł. Kobietę wypuszczono, a policyjni eksperci nie znaleźli na jej ciele śladów przemocy. Ze śledztwa w tamtej sprawie wynikało, że porywacze mieli dokładne informacje o stanie posiadania Antoniego S. Mężczyzna ten zmarł w 2013 roku i został pochowany na Powązkach.
W związku z artykułami, które sugerowały przynależność sprawców napadu z 1964 roku do SB, dziennikarze „Rz” postanowili zapytać o to swojego świadka. – Był na ich usługach, współpracował z rządem – odpowiedział krótko mężczyzna. Jak jednak zaznaczają autor tekstu „Rzeczpospolitej”, nazwiska S. nie znaleziono w katalogu IPN.
Czytaj też:
Policjanci z „Archiwum X” rozwiązali zagadkę brutalnego porwania sprzed lat. Zatrzymany Tomasz G.