W czwartek 13 sierpnia na ulice stolicy wyjechał pojazd z nietypowymi napisami na plandece. „Każdy może obkleić ciężarówkę i gadać z niej głupoty”, „Nie do wiary, że to jest legalne” – tego typu hasła mogą zobaczyć na niej mieszkańcy Warszawy i internauci, którzy zobaczą nagrania zamieszczane w sieci. Na łamach „Gazety Wyborczej” Krzysztof Gonciarz tłumaczył ogólne założenia swojej akcji. Podkreślał, że miała ona jak to tylko możliwe unikać kontrowersji i zaostrzania konfliktu.
Gonciarz: To coś, co zwróci uwagę, ale nie doleje oliwy do ognia
– Akcję wymyśliliśmy kilka dni temu. Zależało nam na zrobieniu czegoś, co rozbawi ludzi i zwróci uwagę na problem furgonetek anty-LGBT. Ale nie doleje oliwy do ognia. Nasza akcja to performans komediowy, ale celem jest oczywiście pozbycie się wiadomych furgonetek z ulic Warszawy – mówił. Dodał, że w planach jest kontynuowanie kampanii przez co najmniej dwa dni, choć wiele może zależeć od reakcji ludzi. Ujawnił, że jednym z celów jest zestawienie nowych napisów z przekazem furgonetki Pro-Prawo do Życia. – Szukamy jej, żeby trochę za nią pojeździć i się powygłupiać – przyznał.
Gonciarz już wcześniej wyrażał solidarność z osobami LGBT, protestującymi przy okazji zatrzymania aktywistki znanej jako Margot. Na swoim koncie na Facebooku tłumaczył, że po latach hejtu na homoseksualistów rozumie ich złość i sprzeciw wobec przypisywania im m.in. pedofilskich skłonności.
facebookCzytaj też:
„Przestępstwo ścigane z urzędu”. Policja odpowiada na tęczową flagę na pomniku PrusaCzytaj też:
Bojkot Żywca? O tym, dlaczego wszystkie polskie bojkoty nie mają sensuCzytaj też:
Robią reklamy dla McLarena i Ikei. Mają dość dyskryminacji osób LGBT+ w Polsce