Projekt Julity Wójcik budził skrajne emocje. Część środowisk uważała ją za symbol tolerancji, u innych budziła agresję. Instalacja ze stali i kolorowych kwiatów została najpierw zniszczona podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku, a dwa lata później całkowicie zniknęła z centrum Warszawy.
W poniedziałek 28 czerwca na placu Zbawiciela pojawiła się konstrukcja w kształcie łuku. To wystarczyło, aby media społecznościowe zalała fala domysłów i spekulacji. Uznano, że stołeczny ratusz chce ponownie postawić w tym miejscu tęczę. Nie zabrakło docinków pod adresem prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego, który zdaniem części prawicowych komentatorów „zamiast zarządzaniem miastem zajmuje się promowaniem ideologii LGBT”.
Warszawa. Tęcza ponownie na placu Zbawiciela?
Zaniepokojenie wyraził m.in. prezes Młodzieży Wszechpolskiej. „Tymczasem władze Warszawy najprawdopodobniej uznały, że czas powrócić do popularnej swego czasu, gry miejskiej na Placu Zbawiciela” - napisał na swoim profilu na Twitterze Ziemowit Przebitkowski, a do wpisu dołączył emotikonkę płomienia. W ten sposób nawiązał do wielokrotnego podpalania instalacji.
Jak się jednak okazuje, tęcza na razie na plac Zbawiciela nie wróci. Gazeta Wyborcza poinformowała, że łuk, który pojawił się w centrum miasta został postawiony jedynie tymczasowo na potrzeby kręconego w tym miejscu filmu. Ma on zostać ozdobiony kolorowymi balonami.
Na pomysł przypomnienia instalacji Julity Wójcik wpadli natomiast właściciele popularnego Planu B. Za pomocą aplikacji do skanowania kodów można m.in. odczytać kod z naklejek na stolikach. Dzięki temu uzyskamy dostęp do wirtualnej nakładki na Instagramie. Kolorowa tęcza może ozdobić selfie lub inne zdjęcia.
Czytaj też:
Dantejskie sceny na lotnisku Chopina po powrocie kibiców z Euro 2020. Interweniowała policja