Godzina 18 w niedzielę 10 października miała być „godziną 0” dla wszystkich, którzy nie zgadzają się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego o wyższości Konstytucji RP nad unijnymi traktatami. Do wspólnego protestowania na Placu Zamkowym w Warszawie wezwał ich Donald Tusk. Lider PO nie ukrywał, że spodziewał się znacznej liczby manifestujących, ale skala protestu przeszła jego najśmielsze oczekiwania.
– Nie jestem sam i dobrze wiedziałem, że będzie nas dużo, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że przyjdzie tutaj na plac Zamkowy i na okoliczne ulice tyle tysięcy ludzi, tysięcy warszawiaków, tysiące warszawianek i Polaków z całej Polski – mówił do zgromadzonych. Według informacji z warszawskiego ratusza, na proteście mogło pojawić się nawet 80-100 tys. osób.
„Chcemy pokazać, że jesteśmy Europejczykami”
Uczestnicy niedzielnej manifestacji zorganizowanej przez Donalda Tuska byli zgodni co do celu swojego przybycia na Plac Zamkowy. – Chcemy pokazać, że jesteśmy Europejczykami, że nie zgadzamy się na populistyczne ruchy tej władzy, która krok po kroku dąży do umocnienia swojej władzy kosztem naszych wolności – mówiła nam jedna z protestujących osób
Wszyscy chcemy, aby Polska została w UE. To jedyna słuszna droga. Druga droga to Putin i Łukaszenka, a tą drogą nie chcemy podążać – słyszeliśmy.
– Na pewno chcemy pokazać przywiązanie do Unii Europejskiej i demokracji, która dogorywa po kolejnych kilku latach rządów PiS-u. I tym bardziej po tym ostatnim wyroku, który przyspiesza nasz odjazd od Europy – przyznawali protestujący.