Pożar na warszawskiej strzelnicy. W akcji gaśniczej osiem zastępów SP

Pożar na warszawskiej strzelnicy. W akcji gaśniczej osiem zastępów SP

Straż pożarna / zdjęcie ilustracyjne
Straż pożarna / zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / mikeforemniakowski
W niedzielę 2 czerwca wieczorem w Warszawie wybuchł kolejny tego roku pożar. Tym razem płonęła strzelnica na Bielanach.

Informacje o pożarze strzelnicy na Bielanach zaczęły napływać do stołecznego centrum reagowania jeszcze przed godziną 20. Świadkowie donosili, że płonie obiekt przy ulicy Marymonckiej na Młocinach.

Warszawa. Płonęła strzelnica na Bielanach

– Otrzymaliśmy zgłoszenie o godzinie 19.57 do pożaru na strzelnicy przy ulicy Marymonckiej. Doszło do zapalenia się kulochwytu – mówił w rozmowie z TVN Warszawa oficer prasowym Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie st. kpt. Wojciech Kapczyński.

Jak przekazano, ogień objął wiatę o wymiarach 120 na 10 metrów. Płonęły też opony, którymi obłożono konstrukcję. – Uległa spaleniu. Nie było zagrożenia rozprzestrzenienia się pożaru na sąsiednie budynki – informował st. kpt. Michał Łubianka z warszawskiej straży pożarnej.

Zapewniono, że w zdarzeniu obyło się bez ofiar i osób poszkodowanych. Do akcji gaśniczej wysłano osiem zastępów straży pożarnej, a działania strażaków zakończono około godziny 21:20 w niedzielę.

Niespotykane serie pożarów

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera stwierdził w ubiegłym miesiącu, że seria pożarów w Polsce, do których dochodziło wiosną, musi budzić podejrzenia. W ciągu ostatnich tygodni spaliło się m.in. centrum handlowe przy Marywilskiej w Warszawie. Straż pożarna musiała interweniować także na Wale Zawadowskim, Siekierkach oraz w Kampinoskim Parku Narodowym.

Siewiera zwrócił uwagę na fakt, że z podobnym problemem mierzy się Finlandia. Na terenie Espoo, miasta graniczącego z Helsinkami, spłonęło kilkanaście opuszczonych obiektów. W ręce policji trafiło wówczas dwóch 15-latków, którzy podpalili też jedną ze szkół podstawowych.

Według fińskiej policji, tamte pożary to najprawdopodobniej efekty podpaleń, do których zainspirować mogło wyzwanie internetowe. – To trochę przerażające, że na Snapchacie, czy Tiktoku mamy do czynienia z pewnego rodzaju zawodami – stwierdził komisarz Klaus Geiger.

Według Jacka Siewiery tego typu działania to element wojny kognitywnej. – Nie wiemy, czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem rzeczy, czy też doszło do pewnej inspiracji zagranicznych służb specjalnych w mediach społecznościowych – tłumaczył.

Czytaj też:
Tajemnicze podpalenia w Polsce. Trzy osoby zatrzymane
Czytaj też:
Kupcy ze spalonej hali ukarani za wcześniejszy protest? Nie wszyscy otrzymali ofertę pomocy

Opracował:
Źródło: TVN Warszawa