W piątek 13 września funkcjonariusze policji przeprowadzili interwencję na warszawskim Śródmieściu, którą zapamiętają na długo. W mieszkaniu starej kamienicy przy ulicy Próżnej znaleźli dwie osoby z ranami kłutymi. Zawiadomienie wpłynęło od sąsiadów, którzy usłyszeli przerażające krzyki i wołanie o pomoc z parteru budynku.
Krwawa jatka w centrum Warszawy
– Na miejscu funkcjonariusze udzielili pomocy dwóm osobom dorosłym, które miały poważne obrażenia. Zostały przetransportowane do szpitala – informował w rozmowie z Interią mł. asp. Jakub Pacyniak. W tamtym momencie w mieszkaniu znajdowało się pięcioro dzieci. Najstarsze z nich miało mieć 16 lat, najmłodsze zaledwie rok. Wszystkie trafiły do placówek opiekuńczych.
39-letnia kobieta miała zostać zaatakowana przez swojego partnera Konrada J. Jej rany okazały się ostatecznie niegroźne dla życia. Ona sama w odwecie dźgnęła mężczyznę i wybiegła na klatkę schodową. Mężczyznę znaleziono później nieprzytomnego w kuchni. Do szpitala trafił w ciężkim stanie i dopiero niedawno został wybudzony ze śpiączki.
Makabra na Próżnej. Konrad J. przyznał się do winy
Konrad J. ze szpitala trafił prosto do prokuratury. Został przesłuchany i przyznał się do zarzucanego mu czynu, składając obszerne wyjaśnienia. Przesłuchano także pokrzywdzoną kobietę, dzieci i sąsiadów. Mężczyźnie przedstawiono zarzut zabójstwa i aresztowano go do 25 grudnia.
– Ze względu na dobro osób małoletnich i postępowania przygotowawczego nie udzielamy więcej informacji w tej sprawie — zaznaczał Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura nadal bada szczegóły zdarzenia. Śledczy starają się ustalić dokładny przebieg makabrycznej walki i analizują po kolei wszystkie ślady.
Czytaj też:
Kobieta zaniosła garnek na policję. Nie tego się spodziewałaCzytaj też:
Miał zabić diakona. 40-letni ksiądz zostawił po sobie tajemnicze notatki