Portal Medonet przeprowadził rozmowę z pracującą w Polsce ukraińską lekarką, która woli pozostać anonimowa. Kobieta wypowiedziała się na temat toczącej się na Ukrainie wojny, a także oceniła pobyt w Polsce z perspektywy lekarza.
Praca? Tylko na oddziale covidowym
Pracę w zawodzie dostała dopiero kilka miesięcy temu, ponieważ w naszym kraju nie obowiązują ukraińskie dyplomy medyczne. Kobieta zdradziła, że po 15 latach pracy jako lekarz z tytułem doktora habilitowanego, w Polsce musiałaby zaczynać prawie wszystko od zera. Czekałby ją tu staż i pięcioletnia specjalizacja lekarska, po której otrzymałaby prawo wykonywania zawodu. Jak wiele podobnych jej osób nie mogła sobie pozwolić na tak długie doszkalanie. Początkowo więc zajmowała się czym innym, ale na podstawie ustawy covidowej otrzymała pracę w szpitalu. Jak sama mówi, wielu lekarzy z Ukrainy chciałoby pracować w Polsce, jednak skomplikowane procedury nostryfikacji dyplomu utrudniają podjęcie takiego kroku.
Wojna toczy się od lat
Teraz wraz z najbliższą rodziną: mężem i córką jest bezpieczna w Polsce, ale na Ukrainie zostali jej rodzice. Martwi się o ich los. Sama wspomina sytuację sprzed ośmiu lat, kiedy w kraju rozpoczęły się pierwsze zamieszki. Chociaż mieszkała w spokojniejszej części Ukrainy, żyła w permanentnym stresie. „Bardzo ciężko było w 2014 r., kiedy to wszystko się zaczęło. Wtedy ciągle oglądaliśmy wiadomości, bardzo się baliśmy. Potem to wszystko przeszło w taki stan przewlekły” – wspomina.
Kto będzie następny?
Dziś sama zastanawia się, czy nie wrócić do kraju. Wie, że po prostu może dostać takie wezwanie jako lekarz. „Sytuacja polityczna jest u nas bardzo ciężka, a ja pozostawiłam na Ukrainie rodziców”. W momencie rozmowy bała się jednak, że nie posiadają oni kart stałego pobytu. Dziś już wiemy, że każdy, kto ucieka przed wojną, będzie w Polsce przyjęty. Taką informację przekazał szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Polska nawet w przypadku braku paszportów chce umożliwić obywatelom Ukrainy przekroczenie granicy.
Lekarka jednak boi się o przyszłość swojej ojczyzny.„ My nie jesteśmy w Unii Europejskiej, nie jesteśmy w NATO. My mamy poczucie, że nikt nas nie obroni... Nie mamy baz NATO w Ukrainie i jesteśmy z tym wszystkim sami. Walczyć będziemy sami” – mówi smutno. I dodaje: „Najpierw Gruzja, potem Bałkany, teraz Ukraina. A kto będzie następny? Litwa, Łotwa, Polska? Kto?”
Czytaj też:
WHO przekazuje finansową pomoc Ukrainie na zakup środków medycznychCzytaj też:
Wojna na Ukrainie. Jesteśmy na granicy. „Po ukraińskiej stronie jest piekło”