Ludzie stoją po obu stronach drogi tuż przed przejściem granicznym. Po jednej ci, którzy wracają na Ukrainę, po drugiej ci, którzy czekają na kogoś, kto ucieka. Ci pierwsi albo chcą, albo muszą wrócić. Czekanie na powrót też może trwać godzinami. Jeżeli ktoś nie ma samochodu, musi szukać okazji. Granicy w Dorohusku nie da się przejść pieszo.
– Rodzina w domu, dzieci małe w domu. Nie mają teraz ani ojca, ani matki. Same zostały – mówi jedna z Ukrainek, która czeka na wjazd. – Jakby nikogo nie było w domu, to byśmy zostały w Polsce, ale trzeba jechać – dodaje jej znajoma. Inni mówią krótko, że chcą bronić kraju.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.