Miasto „ziutków” i względnego spokoju. Tu też czai się strach

Miasto „ziutków” i względnego spokoju. Tu też czai się strach

Ukraińscy żołnierze w Winnicy
Ukraińscy żołnierze w Winnicy Źródło: Newspix.pl / ZUMA
Każdy niepokojący dźwięk w córce Ani z Winnicy powoduje ataki paniki. A takich dźwięków jest sporo – syreny alarmowe, wyjące nawet po kilka razy na dobę w dzień i w nocy, czy nisko przelatujące myśliwce zbrojnych sił Ukrainy. Wiele osób w kraju już teraz potrzebuje pomocy psychologa, bez względu na wiek i płeć. A przecież w Winnicy jest względnie spokojnie, mimo dotychczasowych trzech ataków - pisze korespondentka „Wprost" Karolina Baca-Pogorzelska.

Polski czytelnik, gdy słyszy w trakcie wojny o Winnicy, pamięta ataki rakietowe na tutejsze lotnisko i dowództwo sił zbrojnych, może też na wieżę telewizyjną. Winnica to jednak również siedziba fabryk słodkości Roshena i miasto, w którym marszałek Piłsudski i ataman Petlura w 1920 roku spotkali się na rozmowach o niepodległości i współpracy Polski i Ukrainy. Powszechne są charakterystyczne stare, niebieskie trolejbusy zwane „ziutkami”.

Źródło: Wprost