Dmitrij Miedwiediew od wielu tygodni straszy zarówno Ukrainę, jak i cały Zachód. Tym razem jeden z bliskich współpracowników Władimira Putina zabrał głos na temat sytuacji na Krymie.
Miedwiediew o sytuacji na Krymie
– Jeśli jakiekolwiek inne państwo, czy to Ukraina, czy państwa NATO, uważają, że Krym nie jest rosyjski, to jest to dla nas zagrożenie systemowe – stwierdził były prezydent i były premier, a obecnie zastępca przewodniczącego rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, w czasie spotkania z weteranami w Wołgogradzie. – Jest to bezpośrednie i jednoznaczne zagrożenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co stało się na Krymie. Krym wrócił do Rosji – oświadczył, cytowany przez rosyjską agencję Interfax.
Zagroził też Ukraińcom, że jeśli ci zdecydują się na zaatakowanie Krymu, to spotka się to z odpowiedzią. – Poszczególni egzaltowani krwawi klauni, którzy pojawiają się tam od czasu do czasu z jakimiś wypowiedziami, również próbują nam zagrozić — mam na myśli atak na Krym i tak dalej. Jeżeli coś takiego się wydarzy, to dzień sądu ostatecznego nadejdzie dla nich wszystkich bardzo szybko. Bardzo trudno będzie się im ukryć – zagroził Miedwiediew.
Zełenski odpowiada Miedwiediewowi
– Z Rosji wyszło kolejne niezbyt trzeźwe oświadczenie o rzekomym dniu zagłady Ukrainy. Nikt nie zaakceptuje takiego zastraszania – stwierdził Wołodymyr Zełenski. Prezydent Ukrainy ocenił, że tego typu stwierdzenia z ust rosyjskiego polityka są niezwykle cyniczne. – Szczególnie, że ta wypowiedź padła w ocznicę zestrzelenia przez Rosję malezyjskiego boeinga nad ukraińskim Donbasem w 2014 roku – podkreślił przywódca. W katastrofie zginęło wówczas blisko 300 osób z 17 różnych państw świata.
Na słowa Dmitrija Miedwiediewa zareagował także doradca prezydenta Ukrainy. Portretem współczesnej Rosji jest Dmitrij Miedwiediew, który grozi »dniem zagłady«. Mały człowiek, zapomniany przez historię, który pozuje na poważnego i przerażającego a w rzeczywistości powoduje jedynie litość. »Jeszcze trochę, a pokażę wam wszystko!« Pokażesz nam co? Zabijesz kolejne dziecko? – napisał Mychajło Podolak w mediach społecznościowych.
Czytaj też:
Duch Kijowa znalazł godnego następcę. Kim jest „zaporoski mściciel”?