„Na terenie tymczasowo okupowanej Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej miało miejsce zdarzenie, na skutek którego nieznacznie ubyło fizycznie raszystów” – poinformował na Telegramie Dmitrij Orłow, prawowity włodarz Enerhodaru. Podkreślił, że sytuacja wywołała wiele spekulacji, dlatego zależy mu na tym, żeby powiedzieć to, co wiadomo na pewno.
Incydent w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej
Jak przekazał Orłow, w poniedziałek 19 maja po południu do szpitala przewiezionych zostało 9 wojskowych. Żołnierze mieli obrażenia różnego stopnia. „Część z nich jest leczona ambulatoryjnie, część jest hospitalizowana jako pacjenci stacjonarni. Jeden z nich w poważnym stanie przebywa na intensywnej terapii. Są także zabici, ale na razie nie można podać dokładnej liczby” – pisał burmistrz Enerhoadu.
Co stało się w elektrowni? Orłow nie chciał spekulować, dopóki nie wypowiedzą się na ten temat „kompetentne służby”. Zdradził jednak, że z jego informacji wynika, że incydent wywołał wśród Rosjan przerażenie. Okupanci mieli bez ładu biegać po terenie elektrowni i uniemożliwiać przez pewien czas wyjście z terenu pracownikom.
Rosjanie okupują elektrownię na Ukrainie
Państwowe przedsiębiorstwo Enerhoatom, które nadzoruje ukraińskie elektrownie, poinformowało, że Zaporoska Elektrownia Jądrowa „działa zgodnie z normami bezpieczeństwa jądrowego, radiacyjnego i środowiskowego”. „Tło promieniowania odpowiada naturalnemu tłu promieniowania w tej lokalizacji” – dodano. Okupowaną przez Rosjan elektrownię obsługuje ukraiński personel. W piątek szef Enerhoatomu Petro Kotin informował, że na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej znajduje się około 500 żołnierzy, którzy dysponują sprzętem ciężkim.
Również polska Państwowa Agencja Atomistyki informuje, że nie odnotowała żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej. Obecnie na terenie RP nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska.
Czytaj też:
Doniecka cisza przed burzą. Tylko po niej nie było słońca