Przypomnijmy: 20 sierpnia, w zamachu bombowym na przedmieściach Moskwy zginęła 30-letnia dziennikarka i publicystka Daria Dugina. Była ona córką Aleksandra Dugina – głównego ideologa Kremla i zagorzałego zwolennika inwazji na Ukrainę. 30-latka prezentowała identyczną postawę.
Nieznana organizacja wzięła odpowiedzialność za zamach
Władze Rosji wskazały jako sprawcę zamachu obywatelkę Ukrainy, która tuż po zamachu miała zbiec do Estonii. Jednak wkrótce odpowiedzialność za zamach wzięła na siebie Narodowa Armia Republikańska.
To nieznana wcześniej, podziemna organizacja, która ma skupiać „rosyjskich aktywistów, polityków i żołnierzy, a obecnie partyzantów”, przeciwnych rządom Władimira Putina oraz napaści na Ukrainę.
– Ogłaszamy prezydenta Putina uzurpatorem władzy i przestępcą wojennym, który zmienił konstytucję, rozpoczął bratobójczą wojnę pomiędzy słowiańskimi narodami i wysłał rosyjskich żołnierzy na pewną i bezsensowną śmierć. Trumny dla jednych, pałace dla innych – oto sens jego polityki – czytamy w wydanym przez organizację oświadczeniu.
„Ataki mogą zasiać zamęt wśród rosyjskich elit”
W czwartek, 1 września, ukraiński portal „Kyiv Post” opublikował wywiad z mężczyzną o pseudonimie „Aleksander”, który przedstawia się jako lider Narodowej Armii Republikańskiej. To pierwsza tego typu publikacja.
Dotychczas członkowie tajemniczej organizacji unikali bezpośrednich wypowiedzi dla mediów. „Aleksander” wyjaśnił, że celem Narodowej Armii Republikańskiej jest obalenie reżimu Putina poprzez „ walkę partyzancką w Rosji”.
- Nie uważamy, żeby zbrojne obalenie rządu rosyjskiego było w tej chwili możliwe. Sytuacja jeszcze nie dojrzała. Uważamy, że sporadyczne ataki na władze, ich ideologów i ich medialnych pachołków mogą zasiać zamęt wśród rosyjskich elit. Jeśli dojdzie do rozłamu wśród elit, zaczną one obalać reżim Putina od wewnątrz, od góry. A my, NAR, zrobimy to od dołu – tłumaczy lider podziemnej organizacji.
„Dlatego wolimy nie mówić, ale robić”
„Aleksander” twierdzi, że w szeregach Narodowej Armii Republikańskiej znajdują się m.in. funkcjonariusze rosyjskich służb, w tym Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Podkreśla, że ich decyzje o przystąpieniu do organizacji to pokłosie patologii, którymi jest przesiąknięty aparat państwowy.
- W naszych szeregach są byli, a co ważniejsze, obecni członkowie służb bezpieczeństwa i organów ścigania. Wielu ludzi, głównie z niższych i średnich szczebli, nie jest zadowolonych z tego, co dzieje się w Rosji. Panuje totalna korupcja i nepotyzm (...) Nikt nie chce prowadzić prawdziwej walki z przestępczością. Ale wszyscy boją się otwartej krytyki. Dlatego wolimy nie mówić, ale robić. W ciszy (...) Wszystkim łatwiej jest wierzyć w teorie spiskowe — bitwy na wieżach Kremla, wywiad brytyjski i Bóg wie co jeszcze — niż przyznać, że to oczywiste: naród rosyjski zaczął demontować reżim Putina – tłumaczy „Aleksander”.
Czytaj też:
FSB może planować zamachy w Rosji, by obwinić Ukrainę? „To byłaby agonia Kremla”