Zaskakująca praktyka w rosyjskiej armii. Putin sam wydaje rozkazy generałom

Zaskakująca praktyka w rosyjskiej armii. Putin sam wydaje rozkazy generałom

Prezydent Rosji Władimir Putin.
Prezydent Rosji Władimir Putin. Źródło: Shag 7799/shutterstock.com
Jak donosi telewizja „CNN”, w atakującej Ukrainę rosyjskiej armii ma miejsce proceder, niespotykany we współczesnym teatrze działań wojennych. Władimir Putin sam wydaje rozkazy generałom, którzy kierują inwazją.

Eksperci są zgodni, że ogłoszona przez Władimira Putina częściowa mobilizacja potwierdza doniesienia o olbrzymiej skali strat, jakie poniosła rosyjska armia na Ukrainie. Przypomnijmy, że pod broń zostanie powołanych 300 tys. mężczyzn.

Olbrzymia skala strat Rosjan na Ukrainie

Kreml od dawna nie przedstawia żadnych danych, dotyczących poniesionych strat. Jednak jak wynika z szacunków ukraińskich władz, od 24 lutego okupanci stracili nad Dnieprem ponad 50 tys. żołnierzy: zabitych, rannych i wziętych do niewoli.

Aby uświadomić sobie skalę tych szacunków, wystarczy odwołać się do następującego porównania: w trakcie wojny radziecko-afgańskiej w latach 1979-1989 zginęło ok. 15 tys. żołnierzy Armii Radzieckiej, a ok. 50 tys. odniosło rany.

„Trudności ze szkoleniem, wyposażeniem i integracją tych żołnierzy”

Wbrew pozorom, napływ tysięcy nowych żołnierzy w ramach ogłoszonej właśnie mobilizacji wcale nie musi przechylić szali zwycięstwa na stronę Rosji. Innymi słowy,

Powołanych do wojska należy bowiem odpowiednio wyszkolić i wyekwipować przed posłaniem na front. Rosyjska armia, która po stratach na Ukrainie zmaga się m.in. z brakiem wystarczającej liczby oficerów, może mieć z tym spory problem.

- Nawet jeśli Moskwa zdoła zwiększyć liczbę żołnierzy – zarówno poprzez zapobieganie opuszczaniu służby przez obecnych członków służby kontraktowej, jak i mobilizację rezerwistów – będzie miała trudności ze szkoleniem, wyposażeniem i integracją tych żołnierzy z istniejącymi jednostkami (...) Częściowa mobilizacja prawdopodobnie (...) może zwiększyć zdolność Rosji do podtrzymania tej wojny, ale nie zmieni jej wyniku – ocenia Michael Kofman, amerykański analityk wojskowy Centrum Analiz Morskich.

Częste zmiany na stanowiskach dowódców

Zdziesiątkowane kadry to niejedyny powód, dla którego rosyjska armia najpierw nie była w stanie kontynuować ofensywy, a obecnie nie jest w stanie stawić skutecznego oporu ukraińskiej kontrofensywie.

Kolejnym problemem jest fatalne dowodzenie, co objawia się m.in. częstymi zmianami na stanowiskach dowódców. Na przykład dowódca, który kierował wojskami inwazyjnymi w obwodzie charkowskim, był na swoim stanowisku zaledwie 15 dni, po czym został zwolniony ze służby.

Jak donosi amerykańska telewizja CNN, zamęt na szczeblu dowodzenia wzmacnia także sam Władimir Putin. Z ustaleń amerykańskiego wywiadu wynika, że rosyjski prezydent sam wydaje instrukcje generałom, którzy kierują inwazją. To – delikatnie mówiąc – dość nietypowa taktyka zarządzania nowoczesną armią, a jej efekty są nietrudne do przewidzenia.

Wzajemne obarczanie się o porażki na froncie

Amerykańskiemu wywiadowi udało się dotrzeć do rozmów rosyjskich oficerów, którzy kłócą się między sobą i narzekają w rozmowach z bliskimi na decyzje podejmowane w Moskwie.

Dowódcy mają mieć różne opinie na temat przyjmowanej taktyki. Ponadto, na szczytach władzy rozpoczęło się wzajemne przerzucanie winy za brak odpowiedniej reakcji na ukraińską kontrofensywę.

- Urzędnicy Kremla i media państwowe gorączkowo dyskutują o przyczynach porażki w Charkowie i w typowy sposób próbują zrzucić winę z Putina na rosyjskie wojsko – kwituje jedno z amerykańskich źródeł wywiadowczych.

Czytaj też:
Mobilizacja w Rosji. NATO: Jesteśmy zjednoczeni w obronie terytorium sojuszników