Kijów zaatakowany dronami kamikadze. Świadkowie relacjonują furię Rosji. „Będę się modlić”

Kijów zaatakowany dronami kamikadze. Świadkowie relacjonują furię Rosji. „Będę się modlić”

Kijów zaatakowany dronami kamikadze
Kijów zaatakowany dronami kamikadze Źródło: archiwum prywatne
Cztery osoby, w tym kobieta w ciąży, zginęły w wyniku rosyjskiego ataku na budynek mieszkalny w Kijowie. To nie jest ostateczny bilans ofiar. Mimo powtarzających się ataków na stolicę Ukrainy, mieszkańców miasta nie paraliżuje strach, chociaż niepokój pojawia się u wielu. 47-letnia Ołena ma spakowany „alarmowy” plecak i przekonuje, że sama chwyci za broń, gdy przyjdzie taka potrzeba. – Alarm już się skończył, a życie trwa. Trzeba iść dalej – mówi 23-letnia Anastazja.

Rosyjskie wojska kontynuują ostrzał ukraińskich miast, a na celowniku okupantów ponownie znalazł się Kijów. – Jesteśmy już przyzwyczajeni do wybuchów, więc nie panikujemy, nie histeryzujemy, jak to bywało na początku wojny. Ale kiedy dzisiaj obudziły nas eksplozje, do których doszło ok. 500 metrów od naszego domu, to było straszne. Po trzecim wybuchu postanowiliśmy pójść do schronu. Taka sama sytuacja była tydzień temu – mówi w rozmowie z „Wprost” 22-letnia Viktoriia.

Ukrainki relacjonują rosyjski atak na Kijów. „Nie miałam wyboru”

23-letnia Anastazja usłyszała alarm, gdy zbierała się na sportowe zajęcia. Później miała jechać do pracy. Gdy dowiedziała się, że Rosjanie zaatakowali Kijów z użyciem dronów kamikadze, krótkoterminowe plany trzeba było zacząć robić na nowo. – Wychodzić już nie było sensu. Wszystko przestało działać, łącznie z metrem. Zdecydowałam się przeczekać w łazience. Planowałam zrobić sobie herbatę, śniadanie i wtedy usłyszałam wybuch, a potem kolejne. Nawet nie liczyłam, ile ich było. Nie wiedziałam, czy te odgłosy to praca obrony przeciwlotniczej, czy prawdziwe wybuchy – opowiada.

– Nie miałam wyboru. Zdecydowałam, że się nie poddam i będę się modlić, żeby było dobrze – dodaje.