Z początkiem października sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew, typowany do objęcia schedy po Władimirze Putinie, oskarżył kraje NATO o „przedłużaniewalk w Ukrainie” oraz dążenie do „przeniesienia ich na terytorium Rosji”. Skrytykował też wówczas brak uznania dla wyników pseudoreferendów. – Najwyraźniej zapomnieli, jak wygląda normalny, demokratyczny plebiscyt – stwierdził Patruszew. To on typowany jest na ewentualnego następcę Putina, m.in. ze względu na fakt, że cieszy się zaufaniem obecnego prezydenta Rosji.
To on wraz z dyrektorem FSB Aleksandrem Bortnikowem mieli przekonać prezydenta Rosji Władimira Putina o konieczności inwazji na Ukrainę. Poza nimi na decyzję wpłynął także miliarder Jurij Kowalczuk – pisze „The Times”, powołując się na źródło w rosyjskim rządzie.
Jednocześnie duża część rosyjskich elit najwyraźniej nie została poinformowana o planach rozpoczęcia wojny na pełną skalę, postrzegając słowa Putina jako „blef”.
Wojna w Ukrainie. „Szojgu nie miał wpływu na decyzję o inwazji, był tylko wykonawcą”
Z kolei ostatnie miesiące wojny okazują się serią porażek Rosjan, za które władze na Kremlu w mnie lub bardziej jawny sposób krytykują ministra obrony Siergieja Szojgu. Z początkiem października amerykański think tank ISW podkreślał, że po stronie rosyjskiej trwa szukanie winnych eksplozji, do której doszło na Moście Krymskim.
Z informacji „Timesa” wynika, że Szojgu miał być jedynie „wykonawcą” poleceń i nie miał bezpośredniego wpływu na ostateczną decyzję.
Pod koniec października pojawiało się coraz więcej doniesień o narastającym na Kremlu konflikcie między Szojgu a wpływowym oligarchą i szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem. We wpisie na Telegramie rosnący w siłę „kucharz” Putina skrytykował „kadrowych”, mając prawdopodobnie na myśli Szojgu.
Czytaj też:
Szef BBN zwołuje ważną naradę. Pojawiają się pierwsze przeciekiCzytaj też:
Mateusz Morawiecki o stawce wojny w Ukrainie. Padły ważne słowa