Seria wybuchów w bazie okupowanej przez Rosjan. „Potężne eksplozje i pożar na dużą skalę”

Seria wybuchów w bazie okupowanej przez Rosjan. „Potężne eksplozje i pożar na dużą skalę”

Berdiańsk
Berdiańsk Źródło: Google Street View
W bazie lotniczej w ukraińskim Berdiańsku, która czasowo okupowana jest przez Rosjan, doszło do serii eksplozji. Lokalne władze donoszą o potężnym wybuch, który spowodował duży pożar.

Berdiańsk to miasto i port nad Morzem Azowskim, położone w obwodzie zaporoskim. O przejętym przez Rosjan mieście zrobiło się szczególnie głośno 16 września, kiedy został tam „zlikwidowany” zastępca szefa administracji okupacyjnej Ołeh Bojko i jego żona Ludmyła, przewodnicząca komisji wyborczej, której celem było przeprowadzenie referendum na rzecz wcielenia obwodu zaporoskiego do Rosji.

Wojna w Ukrainie. Wybuchy w bazie zajętej przez Rosjan

W Berdiańsku znajduje się też baza lotnicza, którą zajęli Rosjanie. Szefowa miejskiej administracji wojskowej Wiktoria Galicyna poinformowała w czwartek, że doszło tam do trzech potężnych eksplozji, a następnie 15 mniejszych. Ze wstępnych informacji wynika, że wybuchy spowodowały pożar na dużą skalę. „Na miejsce pojechała większość karetek pogotowia i wozów strażackich dostępnych w mieście” – podaje agencja Unian. Strona ukraińska nie odniosła się do tych informacji.

W ostatnim czasie miało miejsce wiele eksplozji w rosyjskich jednostkach bądź tych zajętych przed okupantów. Ataki na lotniska pod Riazaniem i Engelsem pokazały, że Ukraina już teraz jest w stanie atakować Rosję głęboko na jej terytorium. W wyniku eksplozji zginęły tam co najmniej 3 osoby, a 6 kolejnych zostało rannych. Do sieci trafiły nagrania, na których widać skutki eksplozji.

W czwartek Władimir Putin odniósł się do ataków rosyjskiego wojska na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. Nazwał je „odpowiedzią” na działania Wołodymyra Zełenskiego. Padły też zaskakujące oskarżenia o ludobójstwo.

Czytaj też:
Morawiecki: Polska armia potężna jak nigdy
Czytaj też:
Kto dostanie wezwanie na ćwiczenia wojskowe? Siemoniak: Nie budźmy demonów