Władimir Putin może się pochwalić całą armią wiernych propagandystów, którzy na łamach prokremlowskich mediów szerzą kłamstwa i sieją dezinformację. Ich przekaz jest zazwyczaj jasny: Rosja jest dobra i musi walczyć z mnóstwem przeciwności a za całe zło odpowiada Zachód. Jednym z najbardziej zagorzałych propagandzistów jest Władimir Sołowjow, który specjalizuje się w opowiadaniu kłamstw na temat m.in. Stanów Zjednoczonych czy Unii Europejskiej.
Sołowjow o celach Rosji
W jednym z ostatnich odcinków swojego programu, Władimir Sołowjow wraz z zaproszonymi do studia gośćmi zastanawiał się, dlaczego Rosja niechętnie przyznaje się na forum publicznym do swoich najważniejszych celów w polityce zagranicznej. Propagandysta stwierdził m.in. że Kreml będzie chciał w przyszłości dążyć do przywrócenia historycznych granic.
– Trzeba wyjaśnić, które to terytoria i miasta, wyliczyć je. A w ramach rozwiązania tego problemu ogłosić nabór ochotników. Ilu ich trzeba, 200-300 tysięcy? Ile potrzeba czołgów, dwa tysiące, pięć czy dziesięć? Ile przemysł wyprodukuje? – zastanawiał się.
Rosyjska propaganda o Polsce
Według prokremlowskiego dziennikarza granice Rosji powinny zostać przesunięte co najmniej do miasta Czop, które jest położone w Ukrainie, nieopodal styku granic z Węgrami i Słowacją. – Możemy też przejść się śladami wielkiego rosyjskiego wojska XVIII wieku, które przemaszerowało po całości ówczesnych niemieckich ziem, jeszcze wtedy niezjednoczonych – snuł swoje wizje. – Możemy sprawdzić, jak tam sprawy w od stuleci tradycyjnie rosyjskim mieście Warszawie – dodał.
W dalszej części programu Władimir Sołowjow wystosował groźby pod adresem zachodnich państw. – Jeśli zaczynamy mówić poważnie, jeśli rozumiemy, jaka jest stawka, to niech się trzęsie swołocz. I przejdziemy znowu przez Alpy, jeśli trzeba. Popatrzeć, jak tam pomnik Suworowa i sprawdzić, czy pamiętają w Mediolanie, jak ręce całowali rosyjskim żołnierzom – wygrażał.
Czytaj też:
Ukraiński żołnierz walczący o Bachmut: Muszę się przespać, w tamtym tygodniu sam zabiłem ze 20 ruskichCzytaj też:
Łukaszenka łącznikiem między Rosją a Chinami? „Prędzej czy później odkryjemy, o co tutaj chodziło”