Ostatnie miesiąca to ciąg doniesień o nowych pomysłach szefa Grupy Wagnera. Prigożyn wszedł w konflikt z rosyjskim ministerstwem obrony, wykłócał się o broń dla swoich żołnierzy, a później krytykował przywództwo na Kremlu za działania na froncie.
Wojna w Ukrainie. Pacjenci neuropsychiatryczni mogą trafić na front
Teraz były „kucharz Putina” poszedł o krok dalej. Niedawno poinformował, że zakończył rekrutację wśród więźniów, lecz ostatnio obrał za cel kolejną grupę. Tzw. centra rekrutacyjne Grupy Wagnera opublikowały ogłoszenie, z którego wynika, że osoby chcące podjąć się walki nie muszą okazywać zaświadczeń od psychiatry.
Dziennikarze „The Moscow Times” postanowili to sprawdzić i przeprowadzili prowokację. Zadzwonili do punktu prowadzącego rekrutację i zapytali czy mogą wstąpić do oddziału jako ochotnicy. Jeden z nich powiedział, że jest leczony w ambulatorium psychoneurologicznym z powodu załamania nerwowego.
Zadzwonił do centrum rekrutacyjnego Grupy Wagnera. „Czekamy na ciebie”
W odpowiedzi otrzymał instrukcję z wymaganiami dla rekrutów i zaproponowano mu, żeby sam się zgodnie z nią „ocenił”. „Zapoznaj się z instrukcją, jeśli wszystko jest w porządku, czekamy na ciebie” – usłyszał.
Z instrukcji wynika, że nie przyjmują ochotników „chorych na ciężkie choroby, przeszkadzających w wykonywaniu zadań, narkomanów, a także tych, którzy wyzdrowieli z wirusowego zapalenia wątroby typu B lub C”. Nie wymagają jednak żadnych zaświadczeń. Nie prowadzą też badań lekarskich. Wykonują jedynie ekspresowe testy krwi i badanie moczu na obecność narkotyków.
Według amerykańskiego wywiadu do grudnia liczba bojowników Wagnera osiągnęła 50 tysięcy osób, z czego tylko 10 tysięcy to zawodowi najemnicy, a 40 tysięcy to byli więźniowie rekrutowani przez Prigożyna.
Czytaj też:
Nawet eksperci nie wiedzą, co się dzieje z rosyjską armią: władze na Kremlu nie dożyją zwycięstwaCzytaj też:
Rosjanie przestraszyli się reakcji USA. Ale i tak mogą kupić irańskie pociski