„Putin nie odbierał telefonu od Prigożyna”. Nieoficjalne ustalenia o roli Łukaszenki w mediacjach

„Putin nie odbierał telefonu od Prigożyna”. Nieoficjalne ustalenia o roli Łukaszenki w mediacjach

Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka
Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka Źródło: president.gov.by
Źródła bliskie Kremlowi przekazały, że Jewgienij Prigożyn zdał sobie sprawę, że „przesadził” zapowiadając marsz na Moskwę. Miał rzekomo podjąć próbę kontaktu z Władimirem Putinem, ale ten „nie odbierał telefonów”. Wówczas do gry wszedł Aleksandr Łukaszenka.

NA ŻYWO: Zełenski rozmawiał z Dudą. „Powiedziałem prezydentowi o niebezpiecznej sytuacji”

Na jaw wychodzą nieznane dotąd ustalenia ws. jednodniowego buntu Jewgienija Prigożyna. Według ludzi bliskich administracji prezydenta, około południa, 24 czerwca, szef wagnerowców sam podjął próbę kontaktów z Kremlem. Miał nawet „próbować dodzwonić się do Putina, ale rosyjski prezydent nie chciał z nim rozmawiać”. Osoby, z którymi rozmawiał niezależny portal "Meduza" twierdzą, że miało to miejsce chwilę po oświadczeniu „kucharza Putina”, w którym ten przekonywał, że zarzuty o zdradę są bezpodstawne.

Wychodzą na jaw fakty o buncie Prigożyna

Według bliskich Kremlowi i rosyjskim władzom rozmówców „Meduzy” Prigożyn najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę, że „przesadził”. Widząc zmianę postawy Prigożyna, Kreml rzekomo postanowił nie iść na „krwawe starcie”. Źródła te twierdzą też, że ostateczne negocjacje prowadziła grupa urzędników, w skład której wchodzili m.in. szef administracji prezydenta Anton Wajno, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew oraz ambasador Rosji na Białorusi Borys Gryzłow.

Liderem tej grupy był Aleksander Łukaszenka. Według źródła zbliżonego do Kremla, Prigożyn nalegał, aby w negocjacjach uczestniczyli „najwyżsi urzędnicy”. „Wobec niechęci Putina do kontaktu z założycielem Grupy Wagnera, negocjatorzy nie mieli zbyt wielu możliwości” – pisze dalej „Meduza”. W konsekwencji Prigożyn trafił na Białoruś.

Co zyskał Łukaszenka na negocjacjach z Prigożynem?

Rozmówca portalu utrzymuje, że „korzyść” dla Łukaszenki jest oczywista: publicznie to on stał się osobą, która „uratowała Rosję od wojny domowej, a przynajmniej od wielkiego rozlewu krwi”.

Zaskakująca jest także nieobecność Putina w tym procesie. Według jego sekretarza prasowego, w dniu, w którym Prigożyn chciał ruszyć na Moskwę, rosyjski prezydent pracował z dokumentami na Kremlu. W tym samym czasie rządowy samolot, wyposażony w sprzęt do dowodzenia armią, wystartował z Moskwy, a następnie zniknął z radarów w obwodzie twerskim. Wrócił w niedzielę, lecz Kreml nie odniósł się do tego utrzymując, że Putin był cały czas w stolicy.

Czytaj też:
Bunt wagnerowców obnażył słabość Putina. Twierdzi tak nawet jego gorliwy wyznawca
Czytaj też:
Premier Morawiecki w Białymstoku: Nigdy dość inwestowania w siły zbrojne