Polak wspierał ukraińską armię. „Uznałem, że muszę zrobić coś więcej, niż tylko wrzucać pieniądze do puszek”

Polak wspierał ukraińską armię. „Uznałem, że muszę zrobić coś więcej, niż tylko wrzucać pieniądze do puszek”

Fifi
Fifi Źródło: Archiwum prywatne
Dzień-impuls wystarczył, aby 33-letni Polak podjął decyzję, która zmieniła jego życie. Z marketingowca stał się żołnierzem-medykiem, który wyjechał do Ukrainy, aby wesprzeć tamtejszą armię w wojnie z rosyjskimi okupantami. – To nie Hollywood. Nie jest to też wojna, jak te w Iraku czy Afganistanie. To jest absolutnie coś innego, raczej przypomina I albo II wojnę światową – podkreśla w rozmowie z „Wprost”. Polak opowiada m.in. o „duchach wojny”, sytuacji, gdy ściana dzieliła go od rosyjskich separatystów oraz o tym, jak jego droga przecięła się z „Piorunem”.

*** Polska nie wysyła do Ukrainy swoich żołnierzy. Decyzja obywateli o wsparciu armii sąsiedniego kraju jest podejmowana jednostkowo.


W Ukrainie, , którą rozpętała Rosja, stosunkowo rzadko na ulicach można usłyszeć język polski, zwłaszcza od ludzi w mundurach. Nasza droga z Fifim przecięła się po raz pierwszy w styczniu 2023 roku. Polak, który walczył po stronie Ukrainy, siedział z kolegą w kawiarni we Lwowie. Rozmawiali trochę po polsku, trochę po ukraińsku. W lokalu znaleźli się nieprzypadkowo. Kawiarnia jest położona obok szpitala wojskowego, gdzie Fifi stawił się na komisji medycznej.

Od czasu pierwszego spotkania było wiele planów dotyczących przeprowadzenia wywiadu, ale życie żołnierza nie jest stabilne i pisze scenariusze z wieloma zwrotami, obracając różne zamiary w pył. Uraz kręgosłupa, który odniósł Fifi, pokrzyżował nam plany po raz pierwszy. 33-latek musiał przejść operację, po niej wrócił na front, trafił do Bachmutu. Tam sytuacja była daleka od bezpiecznej. „Zobaczymy w ciągu kilku dni, jak potoczą się dalsze losy naszego oddziału. Mogą nas przenieść gdzieś na »odnowienie«, ponieważ są straty” – napisał w jednej z wiadomości. Od tego czasu minęły kolejne trzy miesiące, a nam udało się poznać pełną historię Fifi’ego, a także towarzyszącego mu „Pirata”.

Marketingowiec został żołnierzem. „Tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie skończę”

24 lutego 2022 roku to dzień-impuls, który zmienił życie Fifi’ego. Odciął grubą kreską to, co było, od kolejnego etapu. Mimo że wojna w Ukrainie trwa od 2014 roku, to właśnie niemal półtora roku temu zdecydował, że chce zaangażować się bardziej.

– Uznałem, że muszę zrobić coś więcej, niż tylko wrzucać pieniądze do puszek, czy zawozić kanapki na dworce – mówi Fifi w rozmowie z „Wprost”.

W Polsce mężczyzna nie zajmował się zawodowo militariami czy medycyną wojskową. Ale od dawna te tematy były jego pasjami. Robił kursy i szkolenia w zakresie udzielania pierwszej pomocy czy nawigacji w terenie i topografii. – To była druga część mnie, ta poza pracą. I może właśnie ta część popchnęła mnie po rozpoczęciu wojny do tego, żeby wykorzystać moje umiejętności i pomóc ludziom – analizuje Fifi. Z marketingowca siedzącego w Polsce za bezpiecznym biurkiem, stał się żołnierzem walczącym po stronie ukraińskiej armii, który narażał własne życie.

Jeszcze przed wyjazdem zrobił dodatkowy kurs zaawansowanej medycyny pola walki. – Do Ukrainy chciałem pojechać jako wolontariusz medyczny i instruktor medycyny pola walki. Długo szukałem znajomych, którzy pomogliby mi nawiązać z kimś stamtąd kontakt, dołączyć do jakiejś grupy medycznej, która wspiera żołnierzy na froncie czy szkoli cywilów. Tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie skończę. Nie miałem żadnego planu – przyznaje.