„Nigdy nie wsparłem żadnej zbiórki na Ukrainę i dziś wcale tego nie żałuję”. „Luty i marzec spędzone na Medyce w ubiegłym roku uważam za stracone”. „Nie wpłacę już nic więcej na żadną zbiórkę dla Ukraińców”. To najdelikatniejsze komentarze, które pojawiają się przy okazji sporu Ukrainy z Zachodem na temat zakazu importu jej zboża. Spór z Polską też nabiera rumieńców, bo to m.in. Warszawa została pozwana przez Kijów do Światowej Organizacji Handlu w sprawie zboża.
Problem w tym, że takie procedury na arenie międzynarodowej to zasadniczo standard, ale w obecnej sytuacji, gdy to Polska jest krajem w czołówce wspierających Ukrainę, odbiór tych działań jest taki a nie inny. Oliwy do ognia dolał jeszcze ukraiński wiceminister rolnictwa Taras Kaczka, który na Twitterze napisał „Dbam o wasze i nasze rolnictwo”. W odpowiedzi rzecznik polskiego rządu zaczął mówić o tym, że ustawa o ułatwieniach dla Ukraińców w Polsce, która wygasa z końcem roku, w dużej mierze może nie zostać przedłużona. Tak się tworzy efekt kuli śnieżnej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.