Dron kamikaze, który w środę rano uderzył w skład ropy w dzielnicy Adler, eksplodował zaledwie 48 kilometrów od rezydencji prezydenta Rosji Władimira Putina Boczarow Ruczaj – donosi „The Moscow Times”.
Rosyjski przywódca często korzysta z tej rezydencji, szczególnie w sezonie letnim. W weekend przyjął tam samozwańczego prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenką. To pierwszy raz, kiedy dron przeleciał tak blisko tej posiadłości. Atak przeprowadzono na obszarze oddalonym o około 550 km od najbliższego terytorium kontrolowanego przez Ukrainę.
Zbiornik paliwa na terenie składu ropy Rosnieftu w pobliżu lotniska Adler-Soczi zapalił się w środę wczesnym rankiem. Według gubernatora Terytorium Krasnodarskiego Veniamina Kondratjewa powierzchnia pożaru wynosiła 96 metrów kwadratowych. Nikt nie odniósł obrażeń.
Ataki wymierzone w rezydencję Putina. Rosja wzmacnia ochronę
Prokremlowskie kanały telegramowe Mash i Shot poinformowały, że pożar wybuchł w wyniku ataku drona.
To czwarta próba ataku bezzałogowych statków powietrznych na oficjalną rezydencję rosyjskiego dyktatora. Do pierwszego doszło 3 maja, kiedy dwa drony uderzyły jednocześnie w Kreml. Władze rosyjskie nazwały go „atakiem” na Putina.
Następnie drony zostały zestrzelone 30 maja, zaledwie 10 kilometrów od drugiej stołecznej rezydencji głowy państwa, w Nowo-Ogariowie, i to w momencie, gdy w niej przebywał. Rozmówca bliski Kremlowi powiedział „The Moscow Times”, że wcześnie rano Putina obudziły służby bezpieczeństwa w związku z zagrożeniem powietrznym.
Po tym jak sam Putin w dniu ataku 30 maja stwierdził, że „jest nad czym pracować” w zakresie systemów obrony powietrznej, władze wzmocniły obronę wokół jego posiadłości. Wyrzutnie rakiet Pancyr-S1 zostały rozlokowane także w pobliżu tajnej rezydencji prezydenta w Krasnej Polanie, gdzie jeździ na nartach.
Czytaj też:
Putin obawia się ukraińskich dronów? Wymowne zdjęcia z okolic jego rezydencjiCzytaj też:
Drony atakują coraz bliżej Kremla. Wybuch rozświetlił nocne niebo nad siedzibą Putina