Słowa, do których odnosi się instytut, padły 31 stycznia podczas spotkania Władimira Putina z jego pełnomocnikami wyborczymi. Prezydent Rosji stwierdził w nich, że głównym celem sił rosyjskich jest aktualnie przesunięcie linii frontu w głąb Ukrainy.
Ponadto Władimir Putin ponownie podniósł pomysł stworzenia w Ukrainie „strefy zdemilitaryzowanej”. Miałaby ona sprawić, że okupowane przez Rosję tereny oraz ona sama znalazłyby się poza zasięgiem systemów artyleryjskich, z których korzysta nasz wschodni sąsiad, w tym z systemów dalekiego zasięgu.
Próba wykorzystania narracji Zachodu
Jak twierdzi jednak Instytut Studiów nad Wojną, wskazane przez prezydenta Rosji cele terytorialne są maksymalistyczne i intencjonalnie niejasne, a osiągnięcie ich jest niemożliwe ze względu na sukcesywnie broniącą się cały czas Ukrainę.
„Słowa Władimira Putina prawdopodobnie miały na celu wykorzystanie istniejących narracji w zachodnich mediach, które mogłyby zablokować krótko i długoterminową zachodnią pomoc wojskową dla Ukrainy i zmusić Zachód do negocjacji z Rosją na rosyjskich warunkach” – twierdzą analitycy.
Niebezpieczne słowa chińskiego ministra obrony
Poza słowami Władimira Putina w raporcie instytutu kluczowe wydają się również te, które padły z ust rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu. Stwierdził on w rozmowie ze swoim chińskim odpowiednikiem Dong Jun, że relacje rosyjsko-chińskie są „najlepsze w historii”, a współpraca wojskowa między krajami stale się rozwija. Kraje mają regularnie przeprowadzać wspólne ćwiczenia operacyjne i bojowe.
Głos w sprawie także sam Dong Jun, który stwierdził m.in., że Stany Zjednoczone i Europa nie będą mogły ingerować w „normalną współpracę rosyjsko-chińską” oraz, że chiny będą w pełni wspierać Rosję w „kwestii ukraińskiej” pomimo ciągłych nacisków ze strony Stanów Zjednoczonych i Europy.
Czytaj też:
50 miliardów euro wsparcia dla Ukrainy. Jest decyzja UECzytaj też:
FBI ostrzega: bezpieczeństwo USA zagrożone przez chińskich hakerów i... TikToka