Dotychczas zachodni sojusznicy, przekazując Kijowowi sprzęt wojskowy mieli naciskać, by nie był on wykorzystywany do uderzeń w rosyjskie terytorium. Nowa szefowa łotewskiej dyplomacji przekonuje w wywiadzie dla „Europejskiej Prawdy”, że nastąpiła zmiana w tej kwestii.
– Już teraz są kraje, które dostarczają Ukrainie broń bez takich ograniczeń – zapewniła Baiba Braže nie precyzując, o które państwa chodzi. Jak tłumaczy, nie mówi się o tym publicznie, a wydanie ewentualnej zgody dyskutowane jest za zamkniętymi drzwiami.
„Oczywiście nie wszystko jest ogłaszane publicznie”
– Oczywiście nie wszystko jest ogłaszane publicznie, a jeszcze lepiej nie mówić tego na głos do pewnego momentu. Najważniejsze jest wywarcie wpływu na polu bitwy. Bo tutaj jest wybór: czy powiedzieć coś głośno, czy po prostu to zrobić to, co konieczne – oceniła.
Szefowa łotweskiego MSZ powołuje się w tej kwestii na prawo międzynarodowe i wyjaśnia, że skoro Moskwa atakuje obiekty na terytorium Ukrainy, to Kijów ma prawo odpowiedzieć.
Tymczasem, jak wynika z analiz Instytutu Badań nad Wojną, siły rosyjskie mogą zdecydować się na natarcie z północy od Awdijwki w kierunku rejonu Torecka, aby wspomóc rosyjskie działania ofensywne w pobliżu Czasiw Jaru. Prawdopodobnie wymagałoby to od Rosjan zastosowania taktycznej pauzy w celu skoncentrowania sił na taką operację.
Jednocześnie wojska ukraińskiej wykorzystują z sukcesem sprzęt, jaki od pewnego czasu płynie ze Stanów Zjednoczonych. Kijów przeprowadził ostrzał Krymu przy użyciu amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu ATACMS. Choć rosyjski MON informował o przechwyceniu sześciu z nich, i tak okolice Symferopola i Dżankoj zostały zaatakowane, a ruch na Moście Krymskim był czasowo wstrzymany.
Czytaj też:
Tam ma stanąć pałac Łukaszenki. W tle afera z działką za 500 mln dolarówCzytaj też:
Ukrainę może czekać ciężki czas. Rosja chce wykorzystać „ostatni moment”