Do zdarzenia doszło około godz. 1.30 (0.30 czasu polskiego) w okolicy miasta Homla, około 30 km od granicy ukraińsko-białoruskiej. Białoruski sztab dowodzenia zdecydował o poderwaniu myśliwców, które miały przechwycić drony w przestrzeni powietrznej tego kraju.
Około godziny 2.30 miejscowego czasu poinformowano o kolejnym bezzałogowcu, który pojawił się nad terytorium tego państwa, w tym przypadku nie podano jednak dalszych informacji.
Białoruskie siły wojskowe potwierdziły zdarzenie już po kilku godzinach. To pierwszy taki przypadek, w przeszłości Mińsk nie protestował w przypadku naruszenia granicy powietrznej przez rosyjskie drony. Do tej pory białoruski dyktator Aleksander Łukaszenko twierdził też, że zestrzeliwane nad terytorium Białorusi bezzałogowce należały tylko do Ukrainy. Jak zauważają obserwatorzy, incydent ten może wpłynąć negatywnie na stosunki białorusko-rosyjskie oraz na sytuację w całym regionie.
Zdarzenie, do którego doszło ostatniej nocy (5 września), jest pierwszym udokumentowanym zestrzeleniem rosyjskiego drona przestrzeni powietrznej Białorusi, nie jest jednak pierwszą interwencją Białorusinów przeciw rosyjskim bezzałogowcom.
Do podobnego zdarzenia miało dojść już kilka dni temu, wówczas białoruski myśliwiec przez około 20 minut gonił rosyjski statek bezzałogowy, który wdarł się przestrzeń powietrzną kraju. Wówczas jednak nie doszło do zestrzelenia.
Czytaj też:
Polska będzie zestrzeliwać drony nad terytorium Ukrainy? Tego chce SikorskiCzytaj też:
„Obiekt-uciekinier” i co najmniej 33 minuty nad Polską. „Próby przekraczania kolejnych Rubikonów”